Całuski

Od dłuższego czasu wydaje mi się, że pocałunki to najdziwniejsza czynność, jakiej oddają się homo sapiens.

Sami się zastanówcie. Dwie osoby sklejają się zwilżonymi błonami śluzowymi za pomocą przyciskania do siebie otworów gębowych, macają partnera w środku organem przeznaczonym do odbierania smaków, jednocześnie wymieniając się wydzielinami ciała. Co więcej, czynność owa u wielu osób wzbudza tzw. podniecenie seksualne, które objawia się u mężczyzn opuchlizną środkowego odnóża spowodowaną napływem krwi (inna wydzielina) do owej części ciała. O kobietach nie będę się wypowiadać, bo nie jestem znawcą, ale według posiadanej przeze mnie wiedzy teoretycznej również ich dotyka owa przykra przypadłość tzw. podniecenia.

Cytat, który dotyczy zwierząt jeszcze bardziej zaciemnia sytuację:

Małpy bonobo na co dzień praktykują pocałunki francuskie, ryby z gatunku gurami podczas gry wstępnej przyciskają do siebie wargi swoich otworów gębowych przez dobre 10 minut, słonie bez jakiegokolwiek wahania wpychają swoje trąby do pyska słonic zaś lwy morskie dotykają się pyskami przez ponad dwie godziny.

No powiedzcie sami. Czyż nie jest dziwnym przyciskanie do siebie warg swoich otworów gębowych? Z doświadczenia wiem, że w zależności od drugiego osobnika może to generować większe lub mniejsze tzw. podniecenie, a samo macanie się organami przeznaczonymi do odbierania smaków może być bardzo lub nie bardzo ekscytującym sposobem spędzania czasu. Kto to wymyślił i dlaczego? Czy Bóg pochwala tak dziwną czynność, do której wykorzystujemy nieprzystosowane ku takiemu zachowaniu organy? Czy cudze wydzieliny są smaczne?

Tyle zagadek w życiu.