Przyglądam się z daleka zarówno Polsce, jak i Ameryce. Sposobowi, w jaki demokracja zamienia się w reżimiki – z zachowaniem skali, oczywiście, Stabilny Geniusz z Działającym Dużym Guziczkiem jest w stanie wyprodukować reżimik o wiele boleśniejszy dla świata, niż Kaczkodan. W jaki ludzie poddają się władcy – dla profitów, ze strachu, po prostu po to, żeby nadal mieć pracę. Jest to w połowie żałosne, w połowie fascynujące. Powinno stanowić lekcję dla młodszego pokolenia – tak właśnie ewoluował komunizm, który zaczął się od idei dobrej zmiany.
Przeczytałem kiedyś od deski do deski dzienniki Rakowskiego i jest to lektura, którą poleciłbym każdemu, kto odkrył kilka lat temu, że jednak był w opozycji i teraz zwalcza komunę. Łatwo się ją zwalcza 29 lat po jej zakończeniu. Najdzielniejsi są PZPR-owscy prokuratorzy, którzy skazywali prawdziwych opozycjonistów, ale na mniej lat więzienia, niż by mogli („a mógł zabić!!!”) oraz patriotyczni męszczyźni, którzy mają piękne bluzy, a kiedy upadał komunizm jeszcze się nie urodzili. Ci, którzy byli tak ważni, że nawet PRL nie odważył się internować, tak niezwykle ważna była ich ważność. Ci, którym nie spadł włos z głowy, plujący na tych, którzy spędzili lata w więzieniu (ale komfortowym, wyposażonym w maszyny do pisania, z pewnością na kolację co dnia jedli kawior, a zapijali szampanem – i to wszystko w przewidywaniu, że gdy komunizm upadnie będą zakładać gazety mające na celu zwalczanie PiS).