OCD – literki jak żadne inne

Post gościnny, ode mnie pochodzi tylko zdanie, które w tej chwili czytasz oraz podpis do zdjęcia.

*

Obsessive Compulsive Disorder – studium przypadku

Dzień dobry. Jestem kobietą, zbliżam się do 40 i jestem przypadkiem. Od niemal 30 lat żyję z OCD. Jeśli chcielibyście się dowiedzieć czegoś więcej na temat tych trzech literek, to ta notka jest dla Was.

Jak osoby z OCD są odbierane? Koszmarnie. W Polsce jesteśmy albo świrem, którego trzeba zamknąć, albo słyszymy coś w stylu no przecież nie jesteś wariatem, nie biegasz nago z siekierą po ulicy, to weź się ogarnij. Teksty w stylu weź się ogarnij są równie skuteczne wobec osoby z cukrzycą, jeśli zechcemy ją poprosić, by wpłynęła siłą woli na poziom insuliny. Co nie znaczy, że nie mamy wpływu na swoje samopoczucie – mamy, ale o tym później.

W zachodniej popkulturze OCD ma twarz detektywa Monka, albo Sheldona Coopera – sympatyczne postacie, które mają swoje dziwaczne rytuały i bywają upierdliwi dla otoczenia. Obrazek lekki, łatwy i przyjemny. Żaden z tych przymiotników nie nadaje się do opisania tego, jak żyje się osobie z OCD. W pierwszej chwili, gdy Ray poprosił o notkę na ten temat, chciałam napisać coś w tym stylu, że jestem spełnioną kobietą, mam super związek, troje dzieci i psa, prowadzę własną firmę, spotykam setki ludzi, z
którymi wymieniam serdeczności, a w weekendy skaczę ze spadochronem, albo nurkuję by podziwiać rekiny z bliska. Oczywiście wszystko to z uśmiechem, bo na nic nie brakuje mi czasu, wszystko potrafię, nie doświadczam porażek, a fakt, że mam jakieś tam zaburzenie, właściwie w niczym mi nie przeszkadza. To właśnie jest jeden z objawów. Potrzeba kontroli w każdej sytuacji. Lub w kilku wybranych sytuacjach, które innym mogą się wydać absurdalne. To, jak mnie postrzegacie w tej chwili, też bym chciała skontrolować, choć wiem, że to nie ma sensu.

Gość z OCD to taki, co ciągle myje ręce? Czasem tak. Jeśli akurat boi się zabrudzenia, albo bakterii. Jeśli boi się awarii hydraulicznej, będzie ciągle sprawdzał, czy kran jest zakręcony, jeśli porażki w pracy, będzie sprawdzał czy nie pomylił się w mailu itd. Widzicie wspólny mianownik? Lęk. Tego doświadcza osoba z OCD.

Jedną z form radzenia sobie z lękiem są rytuały. Trzeba czegoś dotknąć, sprawdzić, wykonać, poprawić, wyrównać. Raz, dziesięć razy, tysiąc razy. Moim niechlubnym życiowym rekordem było wykonywanie mojego rytuału przez 5 h, po czym zemdlałam z wyczerpania. Rytuał nie zawsze daje ulgę. Słyszałam od mojego lekarza o przypadku, gdy po wielogodzinnym wykonywaniu rytuału mężczyzna z OCD spróbował popełnić samobójstwo. Z wściekłości i bezsilności, bo nic nie przynosiło mu ulgi. To skrajny przypadek. Brzmi strasznie. Nie piszę o nim jednak, by straszyć, ale byście spróbowali sobie wyobrazić taki ból, którego nic nie jest w stanie ukoić i wszystko wydaje się lepsze, niż trwać dalej w tym stanie. To nie Sheldon, który musi 3 razy zapukać do drzwi Penny.

Osoby z OCD często doświadczają myśli natrętnych. Przeważnie nie są to miłe myśli. O tym, że coś się stanie. Coś złego, albo nieprzyjemnego, ewentualnie wstydliwego. Wyobraźcie sobie, że np. stajecie przy oknie i myślicie, że zaraz z niego wyskoczycie. Nie macie zamiaru skakać, ale myśl jest. Przychodzi nie raz, a setki razy. Jak zapętlona. Wypiera wszystkie inne myśli. Ile osób z OCD, tyle rodzajów natrętnych myśli.

Jak w takiej sytuacji mieć tę trójkę dzieci, firmę i spadochron? Może być trudno. Dlatego osoby z OCD doświadczają stanów depresyjnych. Po piątej godzinie bezskutecznego powtarzania rytuału może przyjść myśl, że przez ten czas nie spotkało się kogoś ważnego, nie poszło się do pracy, nie wyjechało w podróż, że życie mija, a ja marnuję energię na jałowe działania i nie umiem przestać. To boli. Bardzo.

Co pomaga? Leczenie. Sama spróbowałam kilku form leczenia, włącznie z farmakoterapią. Każda miała swoje plusy i minusy. Osobiście bardzo cenię skuteczność terapii behawioralnej, ale nim trafiłam na dobrego terapeutę, zaliczyłam kilka przygód. Jedną z nich była psycholożka, która namawiała mnie gorąco do nawrócenia (jestem ateistką) i do zawierzenia moich lęków Jezusowi. Być może modlitwa jest w stanie pomóc osobie religijnej, ale od terapeuty oczekuję poszanowania mojego wyboru. Nachalna indoktrynacja nie ma nic wspólnego z leczeniem.

Zatem mam OCD, żył nie golę, żyję od lat w udanym związku, nieudane mam za sobą, pracuję, mam nawet jakieś sukcesy na koncie. Skończyłam studia, opiekuję się zwierzętami, czasem udzielam się charytatywnie. Dzieci nie mam z wyboru, a spadochronu nie kupię, bo cholernie się boję wysokości. Hobbystycznie oddaję się różnym zajęciom, najchętniej rękodziełu. Nie pójdę z nikim na kawę. Bo nie. Choć kawę bardzo lubię. To jest moje ograniczenie. W pracy mogę rozmawiać z setką klientów, w życiu prywatnym nie chcę z nikim. To dość skomplikowane. Znam osoby z OCD, które nie pójdą do restauracji, ale do ZOO już tak, albo odwrotnie. Ile osób, tyle ścieżek wewnętrznych nakazów i zakazów. Przeważnie nie rozumie ich nikt, poza osobą z OCD i jego lekarzem. Czy ten drugi na pewno rozumie, co do tego czasem nie mam pewności.

Niektóre osoby z OCD nie są w stanie pracować. Jeden z moich lekarzy obwieścił mi „wspaniałą nowinę”, że nigdy nie wyzdrowieję i wkrótce skończę na oddziale zamkniętym szpitala psychiatrycznego. Najpierw mnie zamurowało, a potem powiedziałam sobie: niedoczekanie twoje, bucu. Może na to liczył, bo tak mocno zaangażowałam się w pracę na terapii, że dziś już o szpitalach mowy nie ma. Choć czasem bywa ciężko. OCD działa jak fala – raz jest przypływ, a potem chwila wytchnienia. Lata pracy na terapii nauczyły mnie jak poznać, gdy zbliża się fala i jak się przed nią bronić. To bardzo trudne, ale możliwe. Czy każdy z OCD może się tego nauczyć? Nie wiem, ale myślę, że warto próbować i podejmować ten wysiłek. Nawet nieduża zmiana może poprawić jakość życia. No i to zajebiście fajne uczucie wiedzieć, że nie jestem bezbronna, że mam wpływ. Nawet jeśli nie tak wielki, jakbym chciała.

Jak się zachowywać przy osobie z OCD? Pojęcia nie mam. Każdy jest inny. Przy mnie możesz być zupełnie naturalny. Jeśli zobaczysz, jak wykonuję rytuał, możesz mnie o niego zapytać, o ile Cię to ciekawi. Kiedyś się tego bardzo wstydziłam, dziś już nie. Kiedyś ukrywałam to przed otoczeniem. Dziś nie. Jeśli spróbujesz mi przerwać, odeślę Cię na drzewo. Jeśli mi powiesz, że to, co robię, nie ma sensu, to oczywiście będziesz miał rację, ale i tak odeślę Cię na drzewo. Jeśli mnie wyśmiejesz, to miło mi nie będzie, ale wierz mi, w odsyłaniu na drzewo jestem niezła – trenowałam całymi latami. Jedyną osobą w moim życiu, która nigdy nie spróbowała mnie ocenić, jest mój mąż. Z całą resztą musiałam sobie jakoś poradzić.

Większość przypadków jest diagnozowana przed 25 rokiem życia, ale część osób ma już pełnoobjawowe OCD przed 14 urodzinami. Ja się niestety zmieściłam w tym drugim przedziale. Niestety dlatego, że moje dzieciństwo przypadło na czas, gdy zabranie dziecka do psychologa (a co dopiero do psychiatry!), w głowie się nie mieściło nikomu z małego miasteczka. Co gorsza, przez wiele lat rodzina próbowała mnie utrzymać w przeświadczeniu, że moje dziwne zachowania są fanaberią, którą w każdej chwili mogę zakończyć siłą woli. Takie traktowanie osoby z OCD powoduje tylko nasilenie objawów, potworne poczucie winy i depresję. Dziś, kiedy jestem mistrzem świata w odsyłaniu na drzewo, poradzę sobie. Jako dziecko nie widziałam drogi ucieczki, a do walki nie miałam siły. O szczegółach opowiadać nie będę, ale bywało naprawdę źle. O profesjonalną pomoc poprosiłam dopiero jako dorosła i samodzielna osoba. Podjęcie leczenia jest możliwe w każdym wieku, jednak znacznie trudniej leczyć kogoś, kto zmaga się sam przez wiele lat z objawami. Nasze zachowania się utrwalają. Niedobre myśli biegają po naszych głowach utartymi ścieżkami. W przypadku zaniedbanego OCD myśli nie biegną ścieżką, a 8 pasmową autostradą w poprzek mózgu i dużo trudniej je zatrzymać. Najłatwiej je będzie zatrzymać u dziecka, jeśli w porę otrzyma pomoc.

Jak zauważyć OCD u dziecka? Ja to dostrzegam po tym, jak dziecko radzi sobie ze stresem. Kiedyś zauważyłam objawy OCD u 12-letniego chłopca, syna znajomych – sprawdzał po kilkadziesiąt razy, czy ma dobrze odrobione lekcje, a gdy np. zapomniał farb do szkoły, dzwonił do rodziców lamentując, jakby rodzinę mu dżuma wybiła. Takie sytuacje się powtarzały dość często, a powody były różne: zła ocena, trudna klasówka, zgubiony zeszyt. Udało mi się namówić jego rodzinę na skorzystanie z pomocy psychologa. Teraz chłopak ma się lepiej. Wiem, że w czasie terapii uczył się technik radzenia sobie ze stresem i rozpoznawania swoich emocji. W jego wieku pomogło kilka miesięcy pracy z terapeutą – w moim już nie idzie tak szybko. Myślę, że chłopak ma szanse na fajne, zdrowe życie, bo nawet jeśli problem kiedyś powróci, on już nie będzie bezbronny. Jeden sukces odniósł dzięki pomocy bliskich, więc jeśli będą potrzebne następne, też da radę. Nigdy więcej ataków paniki z powodu farb.

Jak się zachować, gdy przy Tobie ktoś doświadcza ataku paniki? Osobom z OCD niestety się to przytrafia. Jeśli chcesz pomóc – spróbuj odwrócić uwagę tej osoby. Poproś, żeby Ci coś powiedziała np. kto wczoraj wygrał mecz, jak się pisze grzegrzółka itd. Mózg ma ograniczoną pamięć operacyjną, jeśli zajmiesz go czymś innym, nie będzie miał miejsca na panikę. Nie mów poradzisz sobie, powiedz np. świetnie sobie poradziłeś na zebraniu, albo podziwiałem Cię, gdy wygrałeś zawody itd. Przywołanie pozytywnego obrazu pomaga bardziej niż skupienie na trwaniu. Możecie spróbować zgadnąć, skąd o tym wiem. Ta wiedza może się przydać każdemu, bo ataku paniki może doświadczyć absolutnie każdy, podobnie jak lęku. Osoby z OCD doświadczają tego samego, co reszta ludzkości, tylko w nieco innym natężeniu.

Moje przesłanie? Nie bójcie się prosić o pomoc, gdy sobie z czymś nie radzicie. Warto iść do psychologa/psychiatry jeśli czujecie taką potrzebę. Taka wizyta to nie stygmat. Jeśli nie wstydzicie się iść do lekarza z anginą, nie wstydźcie się iść z lękiem. Jeśli widzicie niepokojące zachowanie u dziecka, nie bójcie się skonsultować z psychologiem. Zadanie specjaliście kilku pytań może oszczędzić wiele cierpienia. Warto.

Na koniec Ray zapytał, co mogłoby zilustrować graficznie OCD. Moim zdaniem obrazek powinien składać się z dziesiątek bądź setek elementów harmonijnie ułożonych w całość. I tylko jeden element powinien burzyć ład obrazka: równo ułożony chodnik i jedna kostka położona w niewłaściwą stronę, rząd zatemperowanych kredek o równej długości, ale jedna złamana. To jest dla mnie obraz OCD: ład i harmonia, którą zaburza jeden drobiazg. Jeden drobiazg, który odbiera sens całości. Jeśli wydaje się Wam to dziwne, to bardzo dobrze, bo dobrze jest znać OCD tylko z opowiadań. Jeśli jednak Wy, lub ktoś Wam bliski tego doświadcza, pamiętajcie, że to nie koniec świata, nawet z OCD można znaleźć swoje szczęście.

Zdjęcie: Winston Hearn, 'Overcoming Creative Block’.