Znowu o rasizmie

Jak co roku, Holendrzy wykłócają się między sobą o Zwarte Pietów. Jak wiadomo, Zwarte Piet (Czarny Piotruś) wygląda tak:

zwarte_pieten_groep

Ten wygląd wziął się, według tradycji i legendy, stąd, że Pietowie — pomocnicy świętego Mikołaja — wpadają przez komin, dzięki czemu się brudzą. Pewne zastanowienie wzbudza fakt, że nie brudzą się im ubrania, ale być może Mikołaj jest osobą perwersyjną i przed skokiem nakazuje im się rozebrać i elegancko złożyć stroje w kostkę.

To, co w Holandii nazywa się tradycją, we wszystkich innych krajach nazywa się blackface i jest objawem wyjątkowo obrzydliwego rasizmu. Osoby przebrane w blackface odgrywały na ogół role kabaretowe, grając na najgorszych stereotypach i świetnie bawiąc — białą — publikę. Holandia ma za sobą piękną tradycję niewolnictwa i powinna rozważyć pewne zmiany, niemniej jednak próba dokonania owych zmian natknęła się na opór, który mój znajomy czarnoskóry blogger opisał tak: „jesteśmy Holendrami i wszyscy wiedzą, że jesteśmy tolerancyjni, więc czego byśmy nie robili, na pewno jest to tolerancyjne, a jak ci się nie podoba, to wypierdalaj”.

W tym roku pojawiło się polubowne rozwiązanie: otóż Pietowie byliby rzeczywiście umazani sadzą (czyli wyglądali jak ja po dniu pracy w kuźni), a nie umalowani na czarno grubą warstwą szminki. To się wielu Holendrom nie spodobało do tego stopnia, że miała miejsce manifestacja Zwarte Pietów, podczas której jeden z Piotrusiów pobił się na pięści ze świętym Mikołajem i wyznam szczerze, że żałuję, że tego nie widziałem. W moim przypadku wojny odbywają się głównie na Facebooku. Zamieściłem tam poniższe zdjęcie, w ogóle bez komentarza:

2014-11-21 20.52.57

Na zdjęciu znajduje się czarnoskóry dżentelmen imieniem Claudio, którego zapytałem, czy mogę sfotografować jego kurtkę. (Napis głosi „Czarny Piotruś to rasizm”.) Zgodził się, po czym odbyliśmy miłą pogawędkę na tematy około-Piotrusiowe. Moim problemem z tematem nie jest rzecz jasna to, że dotyka mnie osobiście, tylko to, że na temat Tradycji wypowiadają się na ogół osoby białe, których rzecz jasna blackface nie razi. Co kojarzy mi się z Beatą Kempą mówiącą, że w Polsce nie ma homofobii, bo nigdy jej ona nie dotknęła.

Zdjęcie szybko doczekało się komentarza mojej białej koleżanki, brzmiącego tak: „Mam mnóstwo czarnych przyjaciół [tu wtręt — nigdy, ale to nigdy nie jest dobrze zaczynać wypowiedzi od „mam mnóstwo homoseksualnych/czarnych/etc. przyjaciół, bo to się musi skończyć źle], którzy widzą, czym jest Zwarte Piet. Jest to zabawa dla dzieci, a Piet NIE jest czarny i nie jest niewolnikiem. Jest czarny, bo wpadł do komina. Mógłbyś ewentualnie twierdzić, że święty Mikołaj nie pozwala im na wystarczająco częste prysznice”. Jakoś tak się dzieje, że na temat rasizmu, homofobii, ksenofobii etc. wypowiadają się na ogół osoby, których te zjawiska w ogóle nie dotyczą, po czym twardo twierdzą, że one nie istnieją.

A tymczasem wyobraźmy sobie, że jesteśmy czarnoskórym mężczyzną (pomijam tu już Ferguson, bo to zbyt straszne, żeby o tym pisać). Na plakatach reklamowane filmy z białymi aktorami, płyny do kąpieli z białymi modelkami, szefami CEO 500 są biali mężczyźni, Barack Obama jest regularnie określany „tym czarnuchem”, a jedyne zawody, w jakich mamy duże szanse to zawodowy boks, gra w koszykówkę i bieganie. Po czym na ulicach, w sklepach i na plakatach pojawiają się czarne Piotrusie, a dobrze zorganizowana biała większość wmawia nam, że to nie rasizm i nie ma nic wspólnego z niewolnictwem, po prostu chłopcy wpadli do komina, od czego zrobiły im się wydatne czerwone usta, a potem przystąpili do pomagania świętemu Mikołajowi w ramach wolontariatu. Próbowaliście sobie kiedyś wyobrazić świat, w którym pokazanie JEDNEGO czarnoskórego stormtroopera jest powodem do ogólnokrajowych protestów?

Na koniec cytacik ze wspomnianego przeze mnie znajomego. Wybrał się kiedyś na interview, nieważne, o jakie stanowisko chodziło. Pani z kadr na jego widok oświadczyła „ojej, przez telefon nie brzmiał pan jak czarny”. Pracy nie dostał. Witamy w tolerancyjnej Holandii.