Amsterdam Pride 2012

O rany, ależ jestem zmęczony.

Na łodzi znalazłem się o 13, troszkę zestrachany myślą, co też się na niej wydarzy. Czy rugbyści rzeczywiście są sympatyczni? Czy nie wpadnę do wody? (Nigdy w życiu nie byłem na żadnej łodzi większej niż kajak, chyba, że liczyć promy.) Czy zobaczę Bena Cohena?

Łódź okazała się być zacumowana przy brzegu. Parada składa się z 80 łodzi, losowanych ze wszystkich zgłoszeń. Polska łódź tym razem się nie załapała — w zeszłym roku mieli szczęście, w tym nie. Rugbyści w ogóle chyba nie próbowali, zacumowali się przy brzegu i dzięki temu miałem fantastyczny widok na całość parady. A było co oglądać — na mojej łodzi i na wszystkich pozostałych.

Wśród osiemdziesiątki znalazły się: Google, ING, cztery partie polityczne, w tym kilku ministrów, kilka szpitali, łódź osób po pięćdziesiątce, łódź drag queen, łódź azjatyckich gejszy, LGTB pochodzenia tureckiego, łódź pełna świętych Mikołajów… nie, nie żartuję…

Święci Mikołajowie mnie nieco rozbroili, zwłaszcza, kiedy zaczęli śpiewać „I wish you a merry christmas and a happy new year”, ale cóż, hm, może to jest jakaś nowa odmiana queer o której jeszcze nie słyszałem i po prostu muszę się doedukować.

Drag queen oczywiście pojawiły się w dużej ilości, wyborze, wszelkich kolorach i rozmiarach:

Muszę się Wam do czegoś przyznać — uwielbiam drag queen. Są kolorowe, wesołe, ciekawe, zabawne, złośliwe, a jak taka przykopie z wysokiego obcasa, to byle heteryk się nie pozbiera.

Skoro mowa o przykopaniu, moim ulubionym rugbystą był Berlińczyk. Gdy zobaczyłem, jak wchodzi na łódź, zaparło mi dech i całe dwie godziny (i dwa piwa) zajęło mi zebranie odwagi, żeby z nim pogadać. Po czym okazało się, że nie dość, że chętnie ze mną rozmawia, to dodatkowo świetnie całuje… A o przykopaniu wspominam, bo wyglądał po wczorajszej bijatyce ulicznej (nie pytałem o szczegóły) tak:

Zaprawdę, chciałbym zobaczyć, jak waleczny Terlik czy inna Młądziesz Głupolska przychodzi do tego pana i mówi mu, że geje są zniewieściali. Niech tylko uprzedzą z góry, będę mieć składane krzesełko, popcorn i aparat fotograficzny pod ręką.

Moje ulubione łodzie:

Łódź osób po pięćdziesiątce sprawiła na mnie ogromne wrażenie podczas mojego pierwszego Pride. W Polsce w roku 2005 scena gejowska składała się głównie z wymuskanych dwudziestolatków. Wybrałem się ongiś w Warszawie na tańce i odkryłem, że jestem jedyną osobą, która nie jest ogolona na gładko, odziana w obcisłą Pradędigabanę, ma długie włosy i nie używa samoopalacza. (Trochę się w Polsce na szczęście od tego czasu zmieniło.) Musiałem jednak przyjechać do Amsterdamu, żeby nie tylko spotkać geja czy lesbijkę po pięćdziesiątce, ale zgoła zobaczyć ich całą łódź. Wyautowanych, szczęśliwych, roześmianych, roztańczonych.

Co mogę powiedzieć, ten sentyment mi bardzo odpowiada. W Polsce oczywiście jest to herezja ciężka do przyswojenia — i żeby tylko dla osób heteroseksualnych.

Mój ulubiony sex-shop w Amsterdamie, Mister B, wypożyczył maski u Zbrojmistrza. Ulewny deszcz, który był nieuprzejmy nas dotknąć przez jakieś 20 minut, nie zrobił im nic złego, bo maski są i do tego przystosowane. A łódź wyglądała imponująco. Swoją drogą kilka lat temu nie wiedziałem, że będę kiedyś mieć ulubiony sex-shop.

Bena Cohena nie poznałem. Nie przybył na naszą łódź, miał się znaleźć na łodzi Nike, ale… takowej nie było. Nowi koledzy komentowali z lekkim niezadowoleniem, że nie popisał się przesadnie, mógł wpaść na pięć minut i uścisnąć dłonie. Nie wpadł. Cóż, następnym razem. Dzisiaj poznałem naprawdę wystarczającą ilość rugbystów 🙂

Dzień był fantastyczny. Z wyjątkiem deszczu, wszystko inne spełniło moje największe nadzieje. Rugbyści są tak sympatyczni, jak mi to obiecywano, bardzo ładnie przy tym wyglądają (ahem), bawią się między sobą w sposób zupełnie mi odpowiadający, są towarzyscy i weseli. Znajdowanie się 2-3 metry od każdej łodzi po kolei zapewnia mnóstwo interakcji i zabawy. Zdecydowanie polecam!

Więcej zdjęć tutaj, a ja udaję się na spoczynek — zaproszony byłem dzisiaj na cztery różnego rodzaju imprezy, ale na żadną nie mam ani ochoty, ani siły. Bawiłem się cały dzień doskonale i wystarczy 🙂