Z Onetu:

W Norwegii wybuchł spory skandal po prezentacji oficjalnych strojów olimpijskich. Na swetrach przygotowanych dla tamtejszych sportowców znalazł się symbol używany w Norwegii przez środowiska neonazistowskie.

Mowa o runie przypominającej strzałkę skierowaną do góry. Jest to symbol nordyckiego boga Tyra, który „zawłaszczyli” sobie norwescy neonaziści. Firma produkująca swetry nie kryje jednak zdziwienia takim skojarzeniem. Według jej przedstawicieli symbol miał być odwołaniem do historii Norwegii, a ściśle do epoki Wikingów. W tamtych czasach kontrowersyjny dziś symbol oznaczał odwagę i zwycięstwo.

– Neonaziści zwykle maszerują z norweską flagą w dłoniach. Czy to oznacza, że mamy przestać jej używać? – retorycznie pyta przedstawicielka odpowiedzialnego za sweter koncernu Hilde Midthjell.

Również nie kryję zdziwienia takim skojarzeniem, więc dopytałem czytelników mojego Bunia. Po pierwsze primo, sprawa jest z października, ale właśnie połapał się New York Times, za nim jak mniemam Onet. Po drugie primo, ważniejszą częścią okazuje się wykrój – cytat za Agnieszką Wanag:

Po drugie, ten symbol używają naziści w Norwegii tak, jak ONR falangę w Polsce. Po trzecie, artykuł dotyczył tego, że gazetka, która zawiera wykroje (wzory?) na swetry wycofała przepis na ten sweter po tym, jak wcześniej w jednym z większych miast w Norwegii (Kristiansand) i przez szwedzki Goteborg przeszedł pochód neonazistów wymachujący tymi symbolami. Projektant swetra twierdzi, ze w ogóle nawet nie pomyślał o nazistach, tylko o nazwie ekipy sportowców – „Attacking Vikings”.

Czytaj dalej

Przyglądam się z daleka zarówno Polsce, jak i Ameryce. Sposobowi, w jaki demokracja zamienia się w reżimiki – z zachowaniem skali, oczywiście, Stabilny Geniusz z Działającym Dużym Guziczkiem jest w stanie wyprodukować reżimik o wiele boleśniejszy dla świata, niż Kaczkodan. W jaki ludzie poddają się władcy – dla profitów, ze strachu, po prostu po to, żeby nadal mieć pracę. Jest to w połowie żałosne, w połowie fascynujące. Powinno stanowić lekcję dla młodszego pokolenia – tak właśnie ewoluował komunizm, który zaczął się od idei dobrej zmiany.

Przeczytałem kiedyś od deski do deski dzienniki Rakowskiego i jest to lektura, którą poleciłbym każdemu, kto odkrył kilka lat temu, że jednak był w opozycji i teraz zwalcza komunę. Łatwo się ją zwalcza 29 lat po jej zakończeniu. Najdzielniejsi są PZPR-owscy prokuratorzy, którzy skazywali prawdziwych opozycjonistów, ale na mniej lat więzienia, niż by mogli („a mógł zabić!!!”) oraz patriotyczni męszczyźni, którzy mają piękne bluzy, a kiedy upadał komunizm jeszcze się nie urodzili. Ci, którzy byli tak ważni, że nawet PRL nie odważył się internować, tak niezwykle ważna była ich ważność. Ci, którym nie spadł włos z głowy, plujący na tych, którzy spędzili lata w więzieniu (ale komfortowym, wyposażonym w maszyny do pisania, z pewnością na kolację co dnia jedli kawior, a zapijali szampanem – i to wszystko w przewidywaniu, że gdy komunizm upadnie będą zakładać gazety mające na celu zwalczanie PiS).

Czytaj dalej

Właściwie nie jest ważne, która opcja zwycięży w dzisiejszym brytyjskim referendum. Uruchomiony został proces, który już się raczej nie zatrzyma – chyba, że nastąpi cud, jakiego nie potrafię przewidzieć. Unia Europejska zmierza ku rozpadowi.

Nie – upadkowi. Nie – „Unii dwóch prędkości”. Przewidziałem to jakieś trzy lata temu, kiedy z Casperem The Friendly Kowalem siedzieliśmy u niego w kanciapie i naprawialiśmy świat. Z tego też powodu zmieniłem obywatelstwo: nie uśmiecha mi się pomysł odesłania do 33 1/3 RP. A te pomysły się pojawią. Nie pamiętam, kto słusznie zauważył, że gdy Polacy mówią „imigranci”, mają na myśli „ciapatych”, a gdy Brytyjczycy mówią „imigranci” mają na myśli Polaków. Według danych z 2015, Polaków było w UK 790 tysięcy, wyprzedzali nieznacznie Hindusi, których było 793 tysiące. Tyle, że Hindusi w Wielkiej Brytanii stanowią rzecz normalną – już w połowie XIX wieku było ich tam czterdzieści tysięcy. Polacy przybywają gromadnie od dwunastu lat, a gdyby mi się chciało szukać dokładniej, z pewnością okazałoby się, że już Hindusów wyprzedzili.

Czytaj dalej

Czuję, że powinienem napisać coś o masakrze w Orlando. Ale nie wiem, co. Zawsze gadam i piszę różne rzeczy z dużym rozmachem, czasami kompletnie nieinteresujące dla wszystkich osób niebędących mną. Tym razem nie mogę wymyślić niczego ciekawego.

Nie mam nic do dodania do tego aktu terroru. O tym, że żona zabójcy twierdzi, że miał dwubiegunówkę, że dzwonił na policję pochwalić się przynależnością do ISIS, czy czym tam, o tym, że Młądzierz Wszehpolsga zareagowała tak, jak się spodziewaliśmy? Że Frump wykorzystał tragedię do chwalenia się, że od dawna chciał wykopać ze Stanów wszystkich muzułmanów? Inni napisali i powiedzieli, lepiej, niż ja bym umiał.

Mój Buniowy znajomy napisał dzisiaj:

My blood is boiling.

Last night, my husband was shot in the head with an air pistol walking home from rehearsal for the show he is doing in Illinois. Apparently, this is a thing: people drive around with air pistols looking for people to shoot – for fun.

I am grateful that it was an air pistol and not a rifle, a shotgun, or an assault weapon.

Czytaj dalej