Planowałem włączyć się aktywnie w politykę światowo-polską, bo mnie szlag trzaska, kiedy czytam na przykład o tym, albo o tym, albo o tamtym i jeszcze o tym tamtym też. W szczególności o długoPiSie, co się Trumpowi kłaniał. Linków nie dołączam z premedytacją. Powiem tyle, że dzisiaj długoPiS sięgnął po „chłopak i dziewczyna to normalna rodzina” w połączeniu z „nie będą nam naszych dzieci coś tam”, więc nie miejcie żadnych złudzeń w temacie wspólnej Polski dla wszystkich i zagłosujcie w niedzielę.
Tak naprawdę jednak wcale nie o tym chcę pisać, zgoła o przeciwieństwie. Parę tygodni temu odkryłem, że The Guardian podaje mi wyłącznie wiadomości straszne i okropne. Owszem, świat po prostu chwilowo (hłe hłe) jest straszny i okropny, jednak kiedy co dnia dostaję nowe porcje ohyd, nie nadążam ich przełykać i trawić. A już czekają nowe. Przestałem wspierać Guardiana finansowo. Oraz czytać.
Ciągle zmagam się z własnymi problemami zdrowotnymi, fizycznie i psychicznie. Zacząłem się zsuwać w takie ciemne miejsce, o którym nie lubię pisać i opowiadać, po czym dostałem w gębę paradygmatem. (Nie dosłownie.)
Paradygmat
Jest takie coś, co określam mianem paradygmatu dziecka z Afryki i wygląda to tak:
Osoba: właśnie tramwaj uciął mi obie nogi, kiedy wracałam z pracy, z której mnie wyrzucono, do domu, który za miesiąc mi odbiorą za niepłacenie kredytu, ale nie od razu, bo właśnie wykryto u mnie Covid-19 i jest nadzieja, że umrę.
Babcia: a jakież ty masz prawo narzekać, kiedy dzieci z Afryki nie mają co jeść?
Za czasów mojej własnej babci nie było jeszcze paradygmatu dzieci z Afryki, tylko paradygmat chodzenia do szkoły 25 km w jedną stronę boso przez metr śniegu w odzieniu składającym się z jutowego worka po ziemniakach. Za dziesięć lat będzie może paradygmat koronawirusa, może szkolenia dzieci w domu (składam wyrazy współczucia wszystkim szkolącym, którzy mają więcej niż jedno dziecko w więcej niż jednej klasie). Wiadomo, że babci nie obchodzą żadne dzieci ani szkoły, paradygmat służy do dowalania osobie, która ośmiela się mieć problem. Hipotetyczna babcia, która bywa tatusiem lub żoną, zaoszczędza sobie nie tylko konieczności pomocy w rozwiązaniu problemu, ale w ogóle słuchania o nim.