Chmielewska dla zaawansowanych: Psychobiografia gadana, Tadeusz Lewandowski, wyd. Kobra, r. 2005, 380 stron

 

Chmielewska dla zaawansowanych jest książką niezmiernie trudną do nabycia. Wznowień nie ma, e-booka nie ma (przynajmniej ja nie znalazłem), w końcu dopadłem kopii bibliotecznej w świetnym stanie przez Allegro. Po przeczytaniu nie jestem ani trochę zaskoczony, iż wydawnictwo Kobra nie wznawiało utworu. Nie z uwagi na niską jakość, tylko dlatego, że pani Joanna nie miała możliwości zredagowania (a najlepiej napisania) go osobiście.

Jak sama napisała na okładce, “wyszła mu zupełnie koszmarna baba, głupkowata, infantylna, nieznośna, zdezorganizowana umysłowo i porąbana charakterologicznie. Nie wytrzymałabym z podobną kretynką nawet przez pięć minut.” Jest to pewna przesada. Baba owa nie jest kretynką, nie jest infantylna, oraz nie jest głupkowata. Reszta się zgadza. Dodałbym okrucieństwo, złośliwość, przekonanie o własnej słuszności na każdy temat, oraz zerowe zainteresowanie odczuciami innych osób.

Czytaj dalej

Kamiński wykonuje w Sejmie tzw. gest Kozakiewicza

(Wrzutka: napisałem to w poniedziałek 8 stycznia ok. północy. Z wyjątkiem ostatnich dwóch zdań.)

Jestem prostym człowiekiem. Prawników się brzydzę, na temat prawa staram się wiedzieć jak najmniej, natomiast temat pp. Wąsika i Kamińskiego fascynuje mnie stopniem, do jakiego został rozdmuchany i zakręcony. Opinii przeczytałem tysiąc pięćset, ale wydaje mi się, że rzeczywistość jest prosta, kiedy pominiemy tysiąc pięćset interpretacji, wskazówek, odwołań od jednego do drugiego do setnego dokumentu i autorytetu…

W poniższym tekście w ogóle nie zajmuję się kwestią tego, czy panowie ci popełnili przestępstwa, jakie, oraz jaka się za to należy kara. Pomijam też legalność różnorakich sądów, organów i innych trybunałów.

Cytując Konstytucję: „Wybraną do Sejmu lub do Senatu nie może być osoba skazana prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego.” Panowie Kamiński i Wąsik (skrócę do PKiW) zostali w grudniu 2023 skazani na karę pozbawienia wolności prawomocnym wyrokiem. Tu sprawa powinna się zakończyć…

 

Chaos

Oczywiście owi panowie wcale nie chcą iść do więzienia. Wolą być posłami. Posłami być nie mogą z uwagi na prostotę powyższej definicji. Co do kary więzienia, prezydent Duda może ich ułaskawić. Nie wpłynie to na fakt, że skazanymi zostali i pozostaną, tak więc nie będą mogli być posłami.

Wszystkie wypowiedzi wszystkich ekspertów i podwójnych prezesów sądów nieuznających się nawzajem mają na celu wprowadzenie wrażenia, że w koalicji panuje chaos, a prawo da się interpretować na wiele sposobów. Powyższy cytat z Konstytucji składa się z jednego zdania, którego nie da się zinterpretować w inny sposób.

Jak powiedział p. Kamiński, „Tylko przemoc fizyczna wobec mojej osoby uniemożliwi mi wzięcie udziału w głosowaniach i wejście na salę sejmową.” Dlatego właśnie koalicja rządząca sprawia wrażenie niezbornej. Nic nie ucieszyłoby PiS bardziej, niż zdjęcia i filmy męczennika wyprowadzanego siłą przez mundurowych, powtarzającego, że jest niewinnym więźniem politycznym i posłem na Sejm etc. Z tego samego powodu nadal pozwala się posłom PiS okupować budynki mediów publicznych.

Pan Wąsik stwierdził, iż wyroku „nie uznaje” zaś „sędzia, który wydał wyrok, też jest z wrogiego nastawionego do PiS stowarzyszenia Iustitia.” Czyż nie byłoby pięknie, gdyby każdy z nas mógł nie uznawać wyroków, ewentualnie tylko tych wydanych przez sędziów nam przyjaznych? (Nie byłoby.)

 

Więźniowie polityczni

Mianem więźniów politycznych określa się opozycjonistów zamkniętych w łagrach przez Łukaszenkę i Putina. Nazywanie tak PKiW jest potworną obrazą wobec prawdziwych więźniów politycznych.

 

Ułaskawienie

Prezydent Duda ułaskawił pp. Kamińskiego i Wąsika, kiedy byli uznawani za niewinnych z uwagi na brak prawomocnego wyroku. „Postanowiłem uwolnić wymiar sprawiedliwości od tej sprawy,” powiedział 18 listopada 2015. Ułaskawienie przed wydaniem wyroku jest analogiczne do wydania postanowienia rozwodowego przed zawarciem ślubu. Naleganie, iż ułaskawienie „nadal trwa” po wydaniu prawomocnego wyroku jest tym, czym byłoby twierdzenie, że mimo ślubu para pozostaje rozwiedziona. Poza tym, rolą prezydenta nie jest uwalnianie wymiaru sprawiedliwości od spraw, tym zajmują się dyktatorowie.

Teraz prezydent może ułaskawić panów Kamińskiego i Wąsika ponownie. Niemniej jednak nadal nie będą mogli wrócić do Sejmu, ponieważ zostali prawomocnie skazani na karę więzienia. Ułaskawienie spowoduje wyłącznie, iż kary tej nie będą musieli odbyć.

 

Hołownia

Mimo różnych opinii na ten temat, Marszałek Hołownia nie zrobił niczego oprócz potwierdzenia tego, co już się wydarzyło. „Wygaszanie” mandatów polega na obwieszczeniu faktu wynikającego z Konstytucji na piśmie i przesłaniu pisma do Sądu Najwyższego. Sąd ów nie posiada kwalifikacji, aby uchylić wygaszenie mandatów (ponieważ Hołownia nie podejmuje decyzji, tylko informuje o niej). Kompetencje SN sprowadzają się do sprawdzenia, czy list jest właściwie podpisany, czy zgadzają się daty, tudzież czy osoby owe na pewno zostały skazane prawomocnie, etc.

Posłużę się znów metaforą rozwodu: rozwód następuje w momencie rozwodu, nie zaś gdy para obwieści znajomym i rodzinie, że się rozwiodła, lub ogłosi to w gazecie, lub przyklei kartkę na drzwiach. Ani teść, ani prababcia, ani proboszcz nie mają prawa uchylić rozwodu.

Marszałek Hołownia popełnił jeden błąd legalny, pozwalając PKiW brać udział w głosowaniach po ich prawomocnym skazaniu, kiedy nie byli już posłami, choć ich karty jeszcze działały. Głosowania te powinny zostać unieważnione i powtórzone po obsadzie stanowisk poselskich przez kolejne dwie osoby z PiS. (Już wiadomo, kim będą – Wioletta Kulpa i Monika Pawłowska.)

 

Konstytucja

Trybunał Konstytucyjny Przyłębskiej postanowił, co można znaleźć na stronie prezydent.pl, iż prezydent może dokonać „abolicji indywidualnej.” Abolicja oznacza zaprzestanie postępowania, podczas gdy ułaskawienie oznacza darowanie kary. Są to dwie zupełnie odmienne rzeczy. Niestety, dla prezydenta i PKiW, postanowienia te zostały wydane w latach 2018, 2019, oraz 2023. Ponieważ prawo nie działa wstecz, wyroki te nie mają wpływu na ułaskawienie PKiW w 2015, ponieważ musiałyby objąć wszystkie ułaskawienia dokonane przez wszystkich prezydentów kiedykolwiek.

 

Co teraz?

Teraz PKiW idą do więzienia. Piszę te słowa w poniedziałek wieczorem, zatem prawdopodobnie już tam są.

Przysługuje im zażalenie, którego na tę chwilę nie złożyli. Rezultatów oczekiwać będą w swych celach. Drugą opcją jest kolejne ułaskawienie przez prezydenta. Trzecią zaś jest nadzieja na wcześniejsze zwolnienie za dobre zachowanie.

Czwartą opcją jest oczywiście przybycie do Pałacu Prezydenckiego, gdzie policja za nimi nie wejdzie, na osobiste zaproszenie prezydenta. Ale przecież to byłby kompletny absurd.

W New York Times opublikowano artykuł, który wstrząsnął sceną pisarską. Nie tylko Twitterową – całą. Linkuję do wersji obciętej, bo NYT ma paywall (tak sobie wspominam bez związku – jeśli otworzysz link używając Safari na Maku i wybierzesz „reader view”, małą ikonkę podobną do strony z tekstem obok URLa, lektura stanie się znacznie przyjemniejsza dla oczu). Potem zaczął wstrząsać wieloma innymi osobami, w tym mną, ale „ciekawie” zrobiło się dopiero kilka dni po opublikowaniu artykułu…

Oto wersja BARDZO skrócona, ale za to po polsku.

 

Nerka była wpierw

Dawn Dorland, trzydziestokilkuletnia osoba pozytywnie nastawiona do życia, ciepła, radosna, podpisująca swe e-maile „kindly” – powiedzmy, że „uprzejmie” – w 2015 roku dokonała czynu najuprzejmiejszego, mianowicie oddała nerkę nieznanemu biorcy. Operacja nie jest ani przyjemna, ani prościutka hop siup. Wiedziała, że resztę życia spędzi z jedną nerką, że mogą być komplikacje, ale czuła taką potrzebę. Potrzebą ową podzieliła się na Facebooku, zakładając zamkniętą grupę, do której zaprosiła rodzinę i przyjaciół, w tym członków swojej grupy pisarskiej, w sumie mniej niż sto osób. Po zabiegu zamieściła tam list, który wysłałaby biorcy, gdyby przypadkiem dowiedziała się, kim jest. (Oddała nerkę bezinteresownie, nie członkowi rodziny ani nawet znajomemu, tylko dowolnej, nieznanej osobie, która tej nerki może potrzebować. To jest bardzo ważny fragment tej historii. List nie był zaadresowany do nikogo konkretnego.)

Czytaj dalej

Planowałem włączyć się aktywnie w politykę światowo-polską, bo mnie szlag trzaska, kiedy czytam na przykład o tym, albo o tym, albo o tamtym i jeszcze o tym tamtym też. W szczególności o długoPiSie, co się Trumpowi kłaniał. Linków nie dołączam z premedytacją. Powiem tyle, że dzisiaj długoPiS sięgnął po „chłopak i dziewczyna to normalna rodzina” w połączeniu z „nie będą nam naszych dzieci coś tam”, więc nie miejcie żadnych złudzeń w temacie wspólnej Polski dla wszystkich i zagłosujcie w niedzielę.

Tak naprawdę jednak wcale nie o tym chcę pisać, zgoła o przeciwieństwie. Parę tygodni temu odkryłem, że The Guardian podaje mi wyłącznie wiadomości straszne i okropne. Owszem, świat po prostu chwilowo (hłe hłe) jest straszny i okropny, jednak kiedy co dnia dostaję nowe porcje ohyd, nie nadążam ich przełykać i trawić. A już czekają nowe. Przestałem wspierać Guardiana finansowo. Oraz czytać.

Ciągle zmagam się z własnymi problemami zdrowotnymi, fizycznie i psychicznie. Zacząłem się zsuwać w takie ciemne miejsce, o którym nie lubię pisać i opowiadać, po czym dostałem w gębę paradygmatem. (Nie dosłownie.)

 

Paradygmat

Jest takie coś, co określam mianem paradygmatu dziecka z Afryki i wygląda to tak:

Osoba: właśnie tramwaj uciął mi obie nogi, kiedy wracałam z pracy, z której mnie wyrzucono, do domu, który za miesiąc mi odbiorą za niepłacenie kredytu, ale nie od razu, bo właśnie wykryto u mnie Covid-19 i jest nadzieja, że umrę.

Babcia: a jakież ty masz prawo narzekać, kiedy dzieci z Afryki nie mają co jeść?

Za czasów mojej własnej babci nie było jeszcze paradygmatu dzieci z Afryki, tylko paradygmat chodzenia do szkoły 25 km w jedną stronę boso przez metr śniegu w odzieniu składającym się z jutowego worka po ziemniakach. Za dziesięć lat będzie może paradygmat koronawirusa, może szkolenia dzieci w domu (składam wyrazy współczucia wszystkim szkolącym, którzy mają więcej niż jedno dziecko w więcej niż jednej klasie). Wiadomo, że babci nie obchodzą żadne dzieci ani szkoły, paradygmat służy do dowalania osobie, która ośmiela się mieć problem. Hipotetyczna babcia, która bywa tatusiem lub żoną, zaoszczędza sobie nie tylko konieczności pomocy w rozwiązaniu problemu, ale w ogóle słuchania o nim.

Czytaj dalej