Pani Agato,

petent przychodzi do pani po gumnie w temacie tego wywiadu, co pan Sroczyński z panią przeprowadził.

Na początek się przedstawię, żeby nie było, że bezimienny hejt się leje.

Nazywam się Ray Grant. Mam 42 lata. Pochodzę z patologii. Bio-ojciec – żonaty konserwatywny katolik zdradzający żonę zgodnie z przykazaniami, ojczym – alkoholik i przemocowiec. Wychowali mnie dziadek i babcia, mama pracowała na dwa etaty. Kiedy ojczym znikł, zabierając ze sobą wszystkie pieniądze, w wieku lat 14 zostałem najstarszym mężczyzną w rodzinie. Ze swych intelektów wymienić mogę: mgr inż. matematyk stosowany, IQ niska MENSA, autor książki, która ostatnio otrzymała wyróżnienie w konkursie na powieść historyczną roku. Od ponad trzynastu lat mieszkam w Holandii. Wyjechałem w 2006 roku, ponieważ nie mogłem dalej żyć w kraju rządzonym przez wariacje na temat PO-PiSu mimo tego, że dobra zmiana jeszcze się nie zalęgła. Otrzymałem wizę dla kennismigrant, czyli emigranta wnoszącego wiedzę specjalistyczną (Holandia nie otwarła jeszcze wtedy dla Polaków rynku pracy). Mimo wysiłków polskich urzędników wizę otrzymał również mój partner z tamtych czasów.

Ulubione napoje posiadam dwa. Jednym jest najtańsza czarna herbata ze ścinków z cytryną, drugim – cola light z whisky, przy czym zaznaczę, że cola jest prawdziwa firmy Coca Coka, żeby sobie pani nie pomyślała, że ja jestem byle kto. Whisky jest taka, jaka w sklepie była w promocji. Spożywałem w życiu stuletniego kalwadosa oraz piwo Mocne Strong firmy Oszą Martens, czasami ze znajomymi kowalami, czasami z najwybitniejszymi umysłami Europy. (Niestety nie filozofowie. Informatycy.) Nosiłem garnitury robione na zamówienie oraz nadpalone bluzy otrzymane w prezencie od osoby, która planowała odzież wyrzucić. Kupiłem sobie kiedyś kurtkę skórzaną za 500 euro, bo przechodziłem obok sklepu i była ładna. Dziesięć lat później nadal ją noszę. Kupiłem też sandały, które rozpadły się po drugim założeniu, oraz kowbojki, których nie nosiłem, bo prawy gwizdał przy każdym kroku.

Te rzeczy nie działy się jednocześnie, ale wszystkie bardzo dokładnie zapamiętałem.

*

Zacytuję panią.

PiS potrzebuje pieniędzy na swoje złe cele, na tworzenie socjalnego parasola ochronnego dla planowego niszczenia demokracji. Jak można w tym pomagać? Wszyscy zaczęli nagle wychwalać młodą lewicę, że się zabrała za sprawy merytoryczne – podatki, emerytury, mieszkania, umowy śmieciowe – ale według mnie robi to w taki sposób, jakby się urwała z choinki. Jakby to były problemy same w sobie, które można wyjąć z kontekstu i przedyskutować osobno. A kontekst jest taki, że mamy rządy półautorytarne i ta tak zwana dyskusja merytoryczna tylko je legitymizuje.

Opowiem pani kilka historyjek o socjalnym parasolu.

Czytaj dalej

Tłumaczenie z angielskiego zawsze wychodzi mi fatalnie, oryginał można znaleźć tu: Extinction is not political.

*

Na tym blogu nie piszę o polityce. Istnieje dokładnie jeden temat uważany za polityczny, na który się nie zamknę – kryzys, lub raczej katastrofa klimatyczna. Jesteśmy daleko poza „zmianą klimatu”, już się zmienił i będzie się zmieniać dalej. Dlaczego „uważany”? Dlatego, że czego by Wam nie wmawiali politycy wyginięcie nie będzie dotyczyć tylko wyborców niektórych partii, chociaż niektórzy wyborcy rzeczywiście przeżyją dłużej i w bardziej komfortowych warunkach. Ci, którzy mają pieniądze, żyją w bogatszych krajach i robią wszystko, żeby nie wpuścić tam innych.

Należę do niższej klasy średniej. Stać nas na kupienie czegoś, co w Holandii określa się mianem „starter house”, pierwszego domu, chociaż nie jesteśmy w wieku starterowym. Ale możemy wziąć kredyt. Mieszkamy w Amsterdamie, co brzmi luksusowo, ale to gówno prawda. Mamy wygodną ilość pieniędzy, nie musimy liczyć każdego centa, ale też nie kąpiemy się w nich wzorem Sknerusa McKwacza. Przeżyjemy dłużej niż bardzo wielu innych ludzi, zapewne dopóki Holandia w całości nie zatonie.

 

Dzięki pieniądzom grzeje się świat

“‘Climate apartheid’: UN expert says human rights may not survive” (Apartheid klimatyczny: ekspert ONZ mówi, że prawa człowieka mogą nie przeżyć), Damian Carrington, The Guardian:

Wzrasta światowe ryzyko „apartheidu klimatycznego”, kiedy bogaci zapłacą za ucieczkę od żaru i głodu spowodowanego przez narastający kryzys klimatyczny, podczas gdy reszta świata będzie cierpieć, stwierdza raport eksperta ONZ ds. praw człowieka.

Philip Alston, specjalny reporter ONZ na tematy głodowania i praw człowieka powiedział, że efekty globalnego ocieplenia podważą nie tylko podstawowe prawa do przeżycia, wody, jedzenia, mieszkania dla setek milionów ludzi, ale również demokrację i rządy prawa […]

„Zmiany klimatu grożą cofnięciem ostatnich 50 lat rozwoju, globalnego zdrowia, redukcji głodu”, powiedział Alston.

Dlatego wspomniałem o naszej pozycji w hierarchii. Mam różne sposoby na ucieczkę. Mogę wybrać się do supermarketu i spędzić mnóstwo czasu w sekcji z nabiałem, zanim ktoś spyta, co robię – wyglądam dziwnie, ale nie jak bezdomny. Mogę spędzić godzinę pod zimnym prysznicem i podlewać kwiatki ile zechcę, nie martwiąc się brakiem wody. Nie ma tu jeszcze pożarów lasów – na razie – ale będą. W zeszłym roku lasy płonęły w kole podbiegunowym. Nie mamy samochodu (to nic dziwnego w Amsterdamie), ogrodu, akcji BP, Shella, i tak dalej. Nie mamy klimatyzacji.

Czytaj dalej

NIE PRZYJEŻDŻAJCIE.

Amsterdam jest tak przerażająco zapchany ludźmi, że nie da się już prawie jeździć rowerami. Plagą są skutery, które nie zatrzymują się na pasach, podobnie jak rowerzyści jeźdźcy pierdzących kółeczek uważają światła i znaki drogowe za coś w rodzaju niezobowiązującej wskazówki. Tak więc władze miasta postanowiły po pierwsze nakazać jeźdźcom noszenie kasku, a po drugie wyrzucić ich ze ścieżek rowerowych.

Rozpętało się niewielkie piekiełko. W ramach „strajku” skuterzyści jeżdżą wyłącznie po ścieżkach, bez kasku, mimo tego, że dostaje się za to grzywnę w wysokości 95 euro. (Holendrzy lubują się w mało okrągłych liczbach, kiedyś otrzymałem nakaz zapłacenia grzywny €47.59, albo coś w tym stylu…) Celem otrzymania grzywny wcale nie trzeba zostać przyłapanym przez policję, automaty robią zdjęcia i wysyłają rachunki. Bardzo mnie to cieszy, pominąwszy strajk. Ogólnie źle życzę panom (bardzo rzadko paniom) zachrzaniającym na podkręconym skuterze po ścieżce rowerowej, dosłownie trzy godziny temu jeden o mało mnie nie usunął z padołu, w ostatniej chwili się zatrzymałem, śmignął na pewno szybciej, niż 35 km/h. Nie dość, że się nie zatrzymują ani nie zwalniają, jeśli ktoś się uprze przejść na pasach, skuterzyści wściekle wyją klaksonami i obrzucają delikwenta klątwami.

Czytaj dalej

Około 12 godzin temu Madonna odbyła najważniejszy i największy występ w swojej karierze. Jakość pod spodem beznadziejna, jeśli jest lepszy link, dajcie znać.

Kiedy mówię, że jakość beznadziejna nie mam na myśli tylko tego klipu z Jutuba, ale ten występ był zupełnie czym innym, niż się wydawał.

*

Kiedy pojawiły się pierwsze plotki o tym, że Madonna być może wystąpi na Eurowizji, kontrowersje zaczęły się mnożyć natychmiast. Madonna to królowa kontrowersji, ale na ogół nie takich.

Dla Izraela, podobnie jak dla Rosji, organizacja Eurowizji nie była tylko miłą prezentacją muzyczki z umc umc, lecz wydarzeniem politycznym i promocyjnym. Madonna nie była dla nich najbezpieczniejszym wyborem, ale dla niej samej występ akurat w Izraelu i akurat z tej okazji też nie był pomysłem bezpiecznym. Część fanów natychmiast obwołała ją zdrajczynią. Część zaczęła domagać się ujawnienia zarobków i przekazania ich na cel wybrany przez siebie (każdy wybierał inny). Oskarżono ją o wspieranie ludobójstwa, brak wyczucia, zły gust (hihi) zanim występ został w ogóle potwierdzony.

Czytaj dalej