Mam w draftach bardzo długą notkę o patriotyzmie, która właśnie mi się zdezaktualizowała i mogę ją pisać od początku.
Myślę, że nie ma potrzeby streszczać wydarzeń w Brukseli. W Amsterdamie kręci się mnóstwo policjantów, przechodząc przez Centralny naliczyłem dziesięcioro. Nie wyglądają na zestresowanych, nie zatrzymują każdej nie-białej osoby z torbą, nie mają psów do wywąchiwania bomb. Myślę, że akurat dzisiaj Amsterdam jest w miarę bezpieczny. Ale mogę się mylić i o to właśnie chodzi. Wsiadając do tramwaju przepuściłem Araba (Turka, Marokańczyka, Surinamczyka, etc.), za mną wsiadł kolejny. Tramwaj dojechał na dworzec bez przygód, ale wczoraj nie zwróciłbym w ogóle uwagi, kto oprócz mnie wsiada do pojazdu, o ile nie byłby to narąbany turysta z krajów pierwszego sortu.
Doktor habilitowany nauk ekonomicznych, p. Krzysztof Rybiński napisał dla portalu wpolityce.pl (nie linkuję, jak chcecie, to guglajcie) tekst pod następującym tytułem:
Oto do czego prowadzi makrelizacja Europy. Z każdym zamachem, gwałtem, napaścią dokonanym przez arabów, Europa będzie się radykalizować
Po dłuższym zastanawianiu się nad makrelizacją zostałem oświecony, iż chodzi o Angelę Merkel. Doceniam elegancję pisania „arabów” z małej litery oraz zakładania, że każdy „arab” jest taki sam. Pod pojęciem „araba” rozumiemy, rzecz jasna, każdą osobę koloru beżowego, a nie konie arabskie, którym PiS robi krzywdę zapewne przez skojarzenie.
Pan doktor habilitowany pisze:
Jesteś chrześcijaninem, dobrym człowiekiem. Napotykasz biednego, potrzebującego, bez domu i pożywienia. Zapraszasz go do siebie do domu, karmisz, dajesz wygodny pokój do spania, nawet opłacasz kurs podwyższenia kwalifikacji, żeby mógł znaleźć pracę. W tym czasie biedny mówi Ci, że Twoja żona robi paskudne jedzenie, obmacuje żonę, gwałci nieletnią córkę, syna, psa, kota i chomika, daje Ci w pysk kilka razy, wychodząc wybija wszystkie szyby w oknach i sra na wycieraczkę.
Dalej cytować nie ma sensu. Ten jeden akapit wyjaśnia wszystko. Po pierwsze, dobry chrześcijanin jest płci męskiej, ponieważ posiada na własność żonę. Biedny, potrzebujący to gwałciciel chomików, żon i kotów (dla autora koty i żony wydają się bytami wymiennymi). Zapewne pan doktor habilitowany pisze z doświadczenia – wiele razy zapraszał, jako dobry człowiek, potrzebujących biednych do swego domu z często wymienianymi szybami i ztraumatyzowanym chomikiem.
Gdy się idzie po ulicach w Brukseli, to człowiek czuje się jak w Zatoce Perskiej, wszędzie kobiety zakutane od stóp do głów w prześcieradła, niektórym widać tylko oczy (to tzw. ninja), otoczone gromadą śniadych dzieci. Bruksela to najbardziej zarabizowana stolica w Europie, miejsce gdzie bardzo wielu arabów znalazło swój nowy dom. A jednak dzisiaj, w takim miejscu, doszło do zamachu.
[…] W efekcie dziewczyny i kobiety już nie mogą chodzić spokojnie po europejskich ulicach, pójść do kina czy na basen, bo zostaną wymacane lub zgwałcone przez jakiegoś araba-imigranta, który do tej pory miał przyjemność wyłącznie z owcą (czego nie można powiedzieć o owcy).
Współczuję biednym dziewczynom i kobietom, które do tej pory gwałcili mężowie oraz polscy emigranci, teraz zaś na basenie gwałcą je „arabowie”. Jak się domyślam, na basenach plączą się grupy „arabów” czyhających na dziewczyny i kobiety, aby wreszcie poznać, jak smakuje seks z kobietą, a nie tylko z owcą (i chomikiem). Araba od niearaba odróżniamy po tym, że… eee… no, wiecie jak „arab” wygląda, ma ciemniejszą skórę i czarną brodę. Jak ja.
W obronie polskich kobiet stają, rzecz jasna, prawdziwi patrioci. Sposób, w jaki bronią swoich przedmiotów, chciałem powiedzieć żon i chomików, polega na ogół na donoszeniu na Syryjczyków oraz biciu sprzedawców kebabów. Któż zawracałby sobie głowę szukaniem różnic między sprzedawcą kebabów, a islamskim terrorystą? Wszyscy „arabowie” są tacy sami, gwałcą, bombardują i srają na wycieraczki. Podobnie, jak każdy Polak na świecie jest ojcem Rydzykiem, nienawidzi homoseksualistów, lewicowców, rowerzystów i ogólnie drugiego sortu ludzi. A w przypadku „arabów” zgoła trzeciego, lub czwartego sortu.
Za każdym razem, gdy doktor habilitowany pisze artykuł o srających „arabach” gwałcących chomiki, w kwaterach Daeszu strzelają korki od szampanów (zdaję sobie sprawę, że muzułmanie teoretycznie nie piją, ale z doświadczenia wiem, że 1) w zasadzie również nie mordują, oraz 2) osoby przekonane o swojej wyjątkowości, a przecież trzeba być wyjątkowym wybrańcem Bogów, aby móc wskazywać palcem na młodego chłopaka i mówić mu „pójdziesz się wysadzić w metrze”, samemu zajmując się kręceniem filmików na YouTube – lub też kupując pościel patriotyczną, ewentualnie pisząc mądre artykuły dla portalu wpolityce.pl – podlegają tylko tym zasadom, którym chcą). (Przepraszam za zdanie trzydziestokrotnie złożone.) Celem Daeszu nie jest bowiem dżihad skierowany przeciw chrześcijanom, gejom czy chomikom – gdyby tak było, bomby wybuchałyby w katedrach, na koncertach Madonny lub w sklepach zoo. Celem Daeszu jest doprowadzenie do sytuacji, w której biali i niebiali tak się nienawidzą nawzajem, że życzą sobie wyłącznie śmierci i zgwałconych zwierzątek domowych (np. żon). A w przypadku wzmożenia patriotycznego obywatele pierwszego sortu życzą serdecznie gwałtów i wybitych okien obywatelom drugiego sortu, tym, którzy nie nienawidzą wystarczająco mocno. Patrz obrazek.
Pewien znajomy zastanawiał się nad obsesją Prawdziwych Polaków na punkcie gwałcenia wszystkiego, co się rusza i jest płci żeńskiej. Doszedł do wniosku, że prawicowcy głęboko tego pragną, aby móc dowieść swojej słuszności: proszę, moja córka poszła na basen i zgwałciła ją tam muzułmanka, ZABIJAJMY DLA OJCZYZNY. W przypadku, gdy „arabowie” nie staną na wysokości zadania i nie zgwałcą córki na basenie, rozszalały publicysta wyssie sobie odpowiednią historię z palca. Doktor habilitowany w swojej nienawiści zrównuje imigrantów z Uberem i Facebookiem (wtf?) oraz twierdzi, że gdyby nadal rządziła „kobita od gały”, to „dzisiaj na Centralnym mielibyśmy zgraję arabów, którzy biją przechodniów i gwałcą kobiety, zabroniono by wstępu na baseny w Warszawie kobietom bez opieki mężczyzny”. O ile wiem, wybory były kilka miesięcy temu, chyba, że nie rozumiem, kim jest „kobita od gały”. Czyżby w ciągu tych stu kilku dni nowego rządu aż tyle się w Polsce zmieniło, lub też nie zmieniło?
Niestety już kilka lat temu przewidziałem to, co się dzisiaj wydarzyło w Brukseli: intensyfikacja kontroli osób wsiadających do samolotu mija się z celem, ponieważ bombę można zdetonować również na lotnisku, zanim kontrola nastąpi. Według mojego przyjaciela na lotniskach przy wejściu stoją strażnicy z psami do wywąchiwania bomb. Przyznam, że psa na lotnisku widziałem raz, szukał narkotyków w bagażach osób przybywających z Amsterdamu i rozczarował się mocno. Ale celem zapobieżenia wszystkim zamachom należałoby ustawić policjantów, żołnierzy i straż graniczną wszędzie, gdzie zdarzają się jakiekolwiek tłumy. Na każdym koncercie, mszy, otwarciu galerii, seansie „Gwiezdnych Wojen”, dworcu, zawodach MMA. Wszędzie. Ponieważ terroryści wcale nie wybierają miejsc, gdzie mogliby zebrać największe żniwo wśród niewiernych. Przecież „arabowie” również latają samolotami i podróżują metrem. Celem terrorystów jest sianie strachu i nienawiści – wśród wszystkich.
Już osiem lat temu kolega z pracy, brodaty Arab (urodzony w Londynie), smutno się uśmiechał opowiadając mi, jak ZAWSZE przypadkowo zostaje wytypowany do kontroli osobistej. To samo przydarza się mojemu czarnoskóremu koledze z Surinamu. Mnie do kontroli zatrzymano na lotnisku raz, miałem wtedy czerwonego irokeza i zatrzymujący strażnik zaczął od wyklepania formułki, że ani trochę nie zatrzymuje mnie za wygląd, tylko tak mu przypadkiem wypadło. Od kiedy nie mam irokeza, nie kontrolowano mnie nigdy, pominąwszy oczywiście obowiązkowe klepanie po udach przy bramce.
Doktor habilitowany wypowiada kilka zdań sensownych, chociaż raczej przypadkowo:
Łatwo zgadnąć co będzie dalej. Z każdym zamachem, gwałtem, napaścią dokonanym przez arabów, Europa będzie się radykalizować. Wybory w kolejnych krajach wygrają ci, którzy obiecają, że wsadzą arabów do wagonów bydlęcych (takich jakimi sowieci wieźli moją rodzinę na daleki wschód w trakcie II WŚ) i wywiozą tam, skąd przybyli, żeby znowu mogli dogadzać ulubionym owcom. I po wygraniu wyborów faktycznie tak zrobią.
Nie mogę się nie zgodzić. Zastanówmy się, kto zyskuje najwięcej na zamachach takich, jak dzisiejszy. Przecież nie muzułmanie mieszkający w dużych miastach. W pierwszym rzędzie zyskują populistyczni politycy, którzy obiecują dokładnie to, co opisał pan doktor habilitowany. Chociażby holenderski Wilders, który zadał kiedyś rozochoconemu tłumowi zwolenników pytanie „czy chcemy więcej, czy mniej Marokańczyków” i dostał oczywiście prawidłową odpowiedż „mniej! mniej!”. Cztery dni temu stanął za to przed sądem. Po dzisiejszym zamachu przybędzie mu zwolenników, którzy będą chcieli „naszej całej Holandii białej”. W Polsce tego typu ludzi przybywa jakby by proxy: co prawda gwałty i zamachy dokonane przez „arabów” wydarzają się głównie w głowach doktorów habilitowanych i zwolenników odzieży patriotycznej, ale warto dmuchać na zimne. W KAŻDEJ CHWILI grupa „arabów” może wymacać chomika na basenie i CO TERAS LEWAGI??? Zyskują doktorzy habilitowani, którzy mogą publikować kolejne artykuły za wierszówkę, zyskują sprzedawcy odzieży patriotycznej, ONR w szkołach, minister Błaszczak i jego ustawa antyterrorystyczna (uwaga, Fronda), której zaistnienie też przewidziałem i nie mogę się doczekać, czy w związku z podwyższonym stopniem zagrożenia do czasu przywrócenia bezpieczeństwa zawieszone zostają wybory. Marokańczycy, Syryjczycy i tym podobne „araby” przy każdym zamachu tracą – podobnie, jak „my biali” – poczucie bezpieczeństwa.
Jak wspominałem, jestem o odcień ciemniejszy od Prawdziwego Polaka i mam czarną brodę. Przyznam się, że bezpieczniej czuję się w Amsterdamie, włączając lotnisko, niż w Warszawie. W Warszawie kilka razy doznałem przemocy (w związku z afiszowaniem się uczuciami, tzn. trzymaniem mojego chłopaka za rękę). Gdy lecimy z Josem z wizytą, przypominam mu, że udajemy się do kraju, w którym jesteśmy niemile widziani i w miejscach publicznych musimy się zachowywać jak kumple. W Amsterdamie przemocy nie doznałem nigdy, a mieszkam tu już niemal dziesięć lat. Jestem pewien, że doktor habilitowany nie może się doczekać, aż mi się to przydarzy, bo wtedy będzie mógł gromko zawołać „a nie mówiłem”. Mimo tego, że nie mam żon, córek i kotów, a przy drzwiach wejściowych sikają mi bywalcy baru na parterze, którzy są różnych kolorów, ale płci męskiej i dziesięć metrów do toalety to dla nich za daleko. Nigdy nie sprawdzałem, jakiego są wyznania, ale doktor habilitowany też się tym nie interesuje, bo „arab” to „arab”, niezależnie od tego, czy jest chrześcijaninem, ateistą, muzułmaninem czy asatryjczykiem.
Ilustracja: Kiciputek