Im więcej patologii, tym więcej serków wiejskich

Wróciłem właśnie z Warszawy, gdzie dokonano na mnie kolejnego zabiegu tatuowania, tak więc czuję się ekspertem w dziedzinie, o której pisze mądrze i uczenie pan Łukasz Bogucki, zapewne już magister.

Łukasz Bogucki, w ramach pracy magisterskiej pod naukową opieką dr. Jana Pietraszki, postanowił zbadać związek pomiędzy tatuażem (jako hipotetyczną formą autodestrukcji pośredniej) a płcią psychologiczną (która może odpowiadać za stopnień przystosowania jednostki do życia w społeczeństwie). Do badania zaprosił młode osoby w wieku 19-24 lata ze średnim wykształceniem.

O, to ciekawe, znaczy związek między tatuażami a genderem, tak? To brzmi bardzo ciekawie, chociaż w ogóle nie widzę związku, ale od tego mamy magistra Boguckiego, żeby nam go wykazał. No to czekam.

Przeprowadzone przez niego badanie pokazuje, że im więcej tatuaży posiada młoda osoba, tym większe jest zagrożenie, że będzie ona przejawiała patologiczne, autodestrukcyjne i ryzykowne dla siebie zachowania. Wśród badanych osób, które nie posiadały tatuażu, takie zachowania przejawiało 13 proc. respondentów, w grupie osób z jednym tatuażem 22 proc. badanych, natomiast w grupie z przynajmniej dwoma tatuażami był to już co trzeci ankietowany.

Hę? Patologiczne zachowania genderowe? Czy chodzi o fioletowe sukienki, śmieszne kapelutki i laskę zawsze w dłoni? A nie, to biskup. Ryzykowne dla siebie zachowania genderowe? W Polsce to proste, wystarczy się ubrać w spodnie nie tego koloru, albo wziąć za rękę tej samej płci, ale czy na pewno to ma na myśli magister Bogucki?

Osoby, które posiadają przynajmniej jeden tatuaż, najczęściej lekkomyślnie prowadzą samochód (90 proc. respondentów),

Czy pan magister do próby wziął sobie wyłącznie posiadaczy prawa jazdy, czy też w Polsce prawo jazdy posiada powyżej 90% osób w wieku 18-24? Bo za moich czasów tak nie było, ale może coś się zmieniło.

nadużywają alkoholu (74 proc.), ignorują zalecenia lekarskie (68 proc.), wchodzą w związki emocjonalnie zaburzające (58 proc.), rozdrapują własne ciało (55 proc.)

ROZDRAPUJĄ WŁASNE CIAŁO

*cue in temat z Egzorcysty*

Uuuwaaażaaaj… tatuaż zmusi cię, abyś rozdraaapaaaał swe ciaaałoooo… I JE ZJADŁ…

lub posiadają wielu partnerów seksualnych bądź angażują się w ryzykowne zachowania seksualne (48 proc.).

Jak wiemy, posiadanie wielu partnerów seksualnych i angażowanie się w ryzykowne zachowania seksualne to jest do tego stopnia to samo, że można wrzucić w jedną szufladkę. (Swoją drogą, ilu partnerów to jest „wielu” i które zachowania są „ryzykowne”?) A może ja dodam od siebie hipotezę roboczą, że osoby posiadające tatuaże po prostu są bardziej atrakcyjne i dlatego mają więcej partnerów? Analyze this, Sigmund Freud.

Powodem i motywacją do wykonania tatuażu okazała się przede wszystkim chęć bycia dostrzeżonym przez otoczenie, którą deklarował prawie co drugi badany. W dalszej kolejności były to: likwidacja nieprzyjemnego uczucia zniekształcenia i zdeformowania własnego ciała, ulga, pustka, poczucie pewności siebie, uczucie panowania nad własnym ciałem czy rozładowanie wewnętrznego napięcia.

No to ja się tutaj znowu okażę nietypowy, ponieważ pierwszy tatuaż zapodałem sobie w wieku lat 22, czyli będąc w próbie pana magistra, o ile pamiętam przed skończeniem studiów, więc też się zgadza, a powodem i motywacją była chęć posiadania tatuażu, bo tatuaże są fajne. Miałem go na ramieniu i zakrywałem koszulką, żeby mama nie zauważyła, więc chęć bycia dostrzeżonym to tak średnio. Na temat zdeformowania własnego ciała nie będę się wypowiadać, ale zaczynam się zastanawiać, czy pan magister wzorem Paula Camerona próbkę losową wziął sobie np. z zakładu dla osób z zaburzeniami osobowości.

– U osób z tatuażami nie można wykluczyć istnienia innych form motywacji, w tym również tendencji autodestrukcyjnych. Tatuaż, a szczególnie większa ich liczba, może być też istotnym sygnałem dla terapeutów, aby baczniej przyjrzeć się swojemu pacjentowi z perspektywy podejmowania zachowań autodestrukcyjnych, które mogły, aczkolwiek nie musiały wystąpić – mówi autor badania.

Skrót: „Ble ble”. U żadnych osób nie można wykluczyć istnienia innych form motywacji, w tym również tendencji autodestrukcyjnych. NO I GDZIE TEN GENDER JA CHCĘ GENDER

– Ważne wydaje się również to, aby terapeuta zapytał się o powód zrobienia sobie tatuażu, o znaczenie jakie ma on dla pacjenta. Takie niewerbalne sygnały zawarte w wyglądzie człowieka mogą okazać się bardzo ważne dla postępów terapii, lepszego wzajemnego zrozumienia i trafnej diagnozy – tłumaczy Łukasz Bogucki.

A bardzo proszę, nikt mnie nie pytał, ale powiem. Mam tatuaże, bo tatuaże są fajne, a dodatkowo ich robienie jest uzależniające — hormony, wydzielające się podczas tatuowania, są podobne do tych, które wydzielają się podczas dobrego S/M, jedno i drugie bardzo lubię (tu pan Bogucki robi minę i zaczyna sobie coś zapisywać), tylko po zrobieniu tatuażu mam dodatkowo ładną pamiątkę. Mój artysta jest fajnym facetem, pracuje na mnie już od ponad 10 lat, różnimy się prawie wszystkim, w szczególności poglądami politycznymi, ale dogadujemy się bardzo dobrze.

Ze znaczeniem mam parę tatuaży. Jeden to data zmiany nazwiska, co było dla mnie bardzo ważnym krokiem życiowym. Drugi to ten najnowszy — słowo „BLACKSMITH” i masa płomieni. Ogień w ogóle uwielbiam i połowa moich tatuaży jest raczej ognista. A trzeci to młot Thora, który sam zaprojektowałem, artysta — Robert — jeszcze upiększył i powody są religijne. Analyze that, Sigmund Freud. GDZIE MÓJ GENDER CHCĘ GENDERU

Badanie pozwoliło także ustalić, jakie płcie psychologiczne są najbardziej podatne na robienie tatuaży. Okazało się, że tatuaży nie posiadają wcale albo posiadają ich bardzo mało w szczególności osoby określane jako androgyniczne, czyli takie, które posiadają zarówno cechy kulturowo uznane za męskie, jak i żeńskie.

O! Jest gender!

Podobny wynik osiągnęły osoby psychologicznie określone płciowo, które posiadają cechy odpowiadające ich płci biologicznej. Najwięcej tatuaży natomiast posiadają osoby płciowo nieokreślone, które nie przejawiają jednoznacznie ani cech męskich, ani żeńskich oraz osoby stypizowane na krzyż, które określane są jako męskie kobiety oraz kobiecy mężczyźni.

No i tu jest zonk, bo ja nie rozumiem, czym się różni osoba androgyniczna od osoby stypizowanej na krzyż. O ile w przypadku lesbijek rozumiem, że chodzi o tomboy vs butch (chociaż tylko zgaduję) o tyle w przypadku wszystkich pozostałych już nie wiem. Michael Jackson vs Jarosław Kaczyński? (poważnie się pytam) No i co to jest osoba płciowo nieokreślona, nie przejawiająca jednoznacznie ani cech męskich, ani żeńskich? Jak można nie przejawiać ani cech męskich, ani żeńskich? Ani nie mieć biustu, ani mieć? Ani nie nosić spodni, ani nosić? Papież Franciszek, czy co? Jeśli ktoś mi to może wytłumaczyć w komentarzach, to poproszę.

– Praca wpisuje się w nurt dyskusji nad psychologiczną oceną skłonności młodych ludzi do ozdabiania swego ciała tatuażami. Nie brak w owej dyskusji opinii podkreślających, że tatuowanie się to zazwyczaj swoista forma autoekspresji, cechująca osoby korzystające z prawa do decydowania o własnym wyglądzie i do wolnego od emocjonalnych napięć komunikowania innym swojego społecznego statusu oraz swojej indywidualnej tożsamości – mówi dr Jan Pietraszko, psycholog SWPS Wrocław.

Odnotowuję gwałtowny wzrost poziomu wypowiedzi, co mnie odrobinę uspokaja w temacie poziomu SWPS Wrocław, jednocześnie jednak wypowiedź nie wydaje się mieć żadnego związku z patologicznym prowadzeniem samochodów i rozdrapywaniem własnego ciała. Może dr Pietraszko tej pracy jeszcze nie czytał?

– Wyniki uzyskane w tej pracy dostarczają jednak poparcia stanowisku przeciwnemu, wedle którego tatuowanie się może być sygnałem nieprzystosowania jednostki i wyrazem jej ogólniejszych skłonności autodestrukcyjnych. Niebezpieczeństwo to dotyczyć może osób doświadczających problemu tożsamościowego w sferze własnej płci psychologicznej – tłumaczy dr Pietraszko.

Ach. Jednak czytał. Panie doktorze — Wrocław nie jest może metropolią — ale zapewniam, że w Warszawie, nie mówiąc o Amsterdamie, tatuaże ma już prawie każdy. Większe, mniejsze, ładne, nieładne (chociaż to oczywiście subiektywne), ale jeśli 90% posiadaczy tatuaży w Warszawie ryzykownie prowadzi samochód, to ja więcej się tam nie wybieram, a co więcej dziwię się, że ktokolwiek jeszcze przeżył.

– Na wyniki badania zwrócić uwagę powinni w szczególności rodzice, których dzieci komunikują zamiar wykonania stałego rysunku na własnym ciele. Myślę, że powinna im zapalić się wtedy lampka alarmowa – konkluduje Łukasz Bogucki.

Ja myślę, że lampka alarmowa powinna się zapalić recenzentom tak wybitnej pracy magisterskiej. Ja oczywiście odnoszę się do artykułu, niemniej jednak zakładam, że autor owego nie pozmieniał liczb, nie dopisał cytatów wyssanych z palca, a skoro zarówno autor, jak i promotor wypowiadają się obszernie, zakładam również, że miejsce miała autoryzacja tekstu.

Może warto zrobić badanie na temat psychologicznej oceny osób, które NIE chcą sobie zrobić tatuażu? Na podstawie riserczu ziemkiewiczowskiego obstawiam, że są niepewne swojej płci biologicznej, przepełnione niesłusznymi obawami i mają obniżoną odporność na ból, co skutkuje problemami natury dentystycznej, Analyze this, Sigmund Freud.

Zdjęcie: tattooku.info/mike-tyson-tattoo