Kreatywność

Dzisiaj, zgodnie z obietnicą, żadnych chorób, samobójstw i polityki (zwłaszcza polityki). Czas na opowieść o miłości i twórczości.

Gdy pierwszy raz wspinałem się po schodach, aby poznać Josa, plan był taki: nieznajomy pan robi kolczugi. Trzy dni później miałem się wybrać na pierwszy kurs kowalstwa, w międzyczasie gotów byłem dowiedzieć się jak najwięcej o pracy z metalem. Poza tym, kolczugi są awesome. Nie przewidywałem wtedy, że ponad cztery lata później będziemy się przygotowywać do ślubu. W ogóle nic nie przewidywałem. W planach było tylko oglądanie kolczug.

(Etsy, model nie jest wliczony w cenę)

Obejrzałem i przymierzyłem kolczugi. Potem Jos zaczął pokazywać mi kolejne prace. Od pluszowych misiów przez gipsowe odlewy, um, członków męskich, skórzane kilty, prace z użyciem szybko twardniejącej żywicy, biżuterii… Moje usta otwierały się coraz szerzej. Zapewne wspominałem już, że intuicja, lub Bogowie, po godzinie znajomości dała głos:

– To TEN.

– Jaki TEN? – spytałem głupio.

– Ten jedyny. Właśnie ten.

Nieco mnie to przeraziło. Intuicja brzmiała bardzo zdecydowanie. A ja przecież znałem tego człowieka od godziny, nie wiedziałem o nim nic, nawet tego, czy już nie posiada partnera/męża. Głos miał jednak rację.

(Etsy)

Zaczęło się od ręcznie robionych pluszowych (i nie tylko) misiów. Misie stały się pierwszym znakiem rozpoznawczym Josa. Tak się akurat składało, że tego samego wieczora udawałem się na pierwszą – i jak się później okazało, jedyną – randkę z B., którego dumnie wliczam dziś w poczet swoich przyjaciół. Gdy B. przyszedł do mnie w odwiedziny po raz pierwszy, na blacie kuchennym siedział miś w kurtce skórzanej. B. natychmiast skomentował:

– Ten miś wygląda jak misie Josa!

Umarłem ze zdziwienia.

– Wy się znacie?

Znali się. Nie widzieli się od osiemnastu lat, ale B. rozpoznał misia nieomylnie. Po osiemnastu latach. Ten konkretny miś na zawsze pozostanie moim skarbem, ale Jos ma ich więcej.

(Etsy)

(Etsy)

Misie spodobały się dwadzieścia lat wcześniej właścicielowi bistro dla, cóż, misiów, czyli panów o mojej figurze. Postawił je za kontuarem i błyskawicznie sprzedał. Jos zrobił kilka kolejnych i sprzedały się na pniu. Broniąc się przed nadmiarem zamówień podniósł cenę, co nie wpłynęło na sprzedaż. Misie znikały w piorunującym tempie. Jos ma jednak w sobie artystę, a nie rzemieślnika i przestał je produkować, bo zajął się już czymś innym. Ta cecha pozostała mu do dzisiaj.

(Etsy)

Jos posiada kilka cech, których mi matka natura poskąpiła: nieograniczoną cierpliwość i niezmierzoną ciekawość świata. Jeśli odkryje coś, co go interesuje, zaczyna się tym zajmować i próbuje tak długo, aż opanuje sztukę. Tak było ze wszystkim. Od misiów, przez biżuterię, kolczugi, odlewy, różnorakie przedmioty ozdobne. Moje próby nauczenia się kolczenia skończyły się bardzo szybko, ponieważ okazało się, że praca polega na żmudnym otwieraniu i zamykaniu kółeczek. Jestem człowiekiem dynamicznym, praca w kuźni mnie kręci, podobnie, jak idea posiadania motocykla, skakania ze spadochronem, kickboxingu i tak dalej. W końcu zrobiłem kawałek kolczugi wystarczający na bardzo małą jarmułkę, Jos dokończył i dzięki temu mam „maskę” podobną do poniższej (mojej oczywiście nie sprzedajemy – możecie ją zobaczyć na pierwszym zdjęciu).

(Etsy)

Uzupełniamy się niemal doskonale, ponieważ jedyna rzecz, którą Jos się nie zajmuje, to kowalstwo. Ognia się w zasadzie boi, kiedy po raz pierwszy i ostatni pomagał mi w kuźni, oparzył się czarnym metalem (temperatura poniżej 600 stopni też potrafi zostawić ślady) i na tym skończyła się jego kowalska przygoda. Potrafi za to uszyć pelerynę/płaszcz…

(Etsy)

…haftowane pokrowce na iPada…

(Etsy)

…torby i torebki różnych rozmiarów…

(Etsy)

…breloczki…

(Etsy)

…oraz różne rzeczy, których jeszcze nie zdążyliśmy umieścić na Etsy, w tym skórzany kilt, sporeny sporrany (nie wiem, czy to prawidłowa liczba mnoga), a w ostatnich czasach przede wszystkim haft różnych rodzajów. Od małych torebek, przez duże, do koszul. Ozdabia haftami t-shirty, spodnie, własną koszulę do ślubu oraz różne moje. Od jakiegoś czasu muszę pilnować, żeby nie pokrył haftami WSZYSTKICH posiadanych przeze mnie ubrań. Poniżej Thor we własnej osobie:

(Etsy)

(josephtailor.com)

(josephtailor.com)

(josephtailor.com)

(josephtailor.com)

(josephtailor.com, praca wspólna)

Jego drugą najbardziej znaną pracą jest „100”. Na początku miał problem ze znajdowaniem modeli, ponieważ nikt nie chciał być pierwszy. Potem modele zaczęli się do niego zgłaszać, na początku z rzadka, potem coraz częściej. „100” miała się w rzeczywistości nazywać „40”, ale modeli było tak wielu, że praca nieco się rozrosła. Zdjęcia za linkiem (NSFW). Praca doczekała się wystawy, a w tej chwili znajduje się w Kalifornii.

Na koniec zdjęcie grupowe:

(josephtailor.com)

Pierwszym prezentem urodzinowym, jaki dla niego wykonałem był katalog, którego do tej pory używa jako „rozszerzonej” wizytówki.

(Etsy)

Większość powyższych prac jest do kupienia – biała maska mieszka w San Francisco, „koszulka” ze stalowych i gumowych kółeczek w Brunssum (pani, która ją kupiła używa w charakterze sukienki na imprezy), różne naszyjniki mieszkają w Polsce, w Niemczech, Holandii, Stanach, Australii… Aktualnie w produkcji jest przepiękna torba z wilkiem, nie mogę jej jeszcze pokazać, bo nie jest skończona, ale kiedy ten piękny dzień nadejdzie (zapewne jutro) znajdzie się na Etsy.

Nasz dom pełen jest bardzo różnych przedmiotów. Nie przewiduję, żebym kiedykolwiek mógł znudzić się twórczością Josa, ponieważ jest on artystą sztuk wszelakich. Intuicja miała rację. Potrzebowałem cierpliwego, kreatywnego, dobrego człowieka – i dostałem go. Nie oddam. Ale naszyjniki możecie kupić 😉