O pilocie Germanwings i ChAD

No, to teraz się zacznie. Możliwe, że już się zaczęło, bo nie czytałem komentarzy pod artykułem.

Katastrofa samolotu Germanwings: Drugi pilot Andreas Lubitz, który doprowadził do katastrofy airbusa w Alpach, funkcjonował w sieci jako „Skydevil” („Powietrzny Diabeł”). Pod tą ksywką wyszukiwał informacje m.in. o drzwiach kokpitów samolotów i metodach samobójstwa. A także o depresji i wadach wzroku. […]

Czego „Powietrzny Diabeł” szukał w sieci?

„Bipolarność” (termin mogący się odnosić do tzw. zaburzenia afektywnego dwubiegunowego, charakteryzującego się naprzemiennym występowaniem epizodów manii i depresji – red.), „depresja maniakalna”, „migreny”, „wady wzroku” i „uraz akustyczny” – te słowa zdradzili reporterom „Bilda” śledczy, którzy mieli dostęp do znalezionego w mieszkaniu Lubitza tabletu.

Nie jestem zaskoczony. Już kilka dni temu w moich Google Alerts zaczęły pojawiać się spekulacje, że Lubitz nie cierpiał na depresję, tylko chorobę dwubiegunową. Eksperci stwierdzali, słusznie zresztą, że osoba w depresji nie tworzy rozbudowanego planu, nie wykonuje go w najdrobniejszych szczegółach, nie zabiera ze sobą w zaświaty 150 pasażerów. Osoba w depresji, dręczona myślami samobójczymi, na ogół albo leży (wzorem mnie) na kanapie wpatrzona w sufit, albo w przypływie energii wdraża swoje pomysły w życie natychmiast.

W chorobie dwubiegunowej istnieje takie pojęcie, jak dysforyczna mania. Oznacza ono, że cierpimy tak samo, jak podczas depresji, ale mamy mnóstwo energii oraz różne losowe objawy manii, jak np. kreatywność i manię wielkości. Jeżeli Lubitz — podkreślam, JEŻELI — był właśnie w tym stanie umysłu, jego poczyniania stają się zrozumiałe. Nie: usprawiedliwialne. Człowiek w manii wielkości uważa, że jest kimś więcej, niż maluczcy; kreatywny wpada na różne ciekawe pomysły; człowiek z energią przystępuje do ich realizowania; wreszcie osoba w emocjonalnym stanie depresji chce umrzeć. Połączenie tych czynników oznaczałoby, GDYBY było rzeczywiście tym, co zaszło, że dla pilota Germanwings ludzie na pokładzie nie znaczyli nic. Równie dobrze mogłoby ich tam nie być. Kapitan był ważny o tyle, że należało się go pozbyć. JEŻELI pilot Germanwings był w tym właśnie stanie umysłu, nie uważał wcale, że dokonuje masowego morderstwa. On po prostu kończył swoje życie w sposób, jaki sam wybrał, być może z dumą, że w ostatnich chwilach wciąż siedzi za sterami samolotu, być może po prostu ciesząc się, że depresja przestanie konsumować go żywcem.

Czy osoby z chorobą dwubiegunową powinny być dopuszczane do pilotowania samolotów? Nie czuję się władny odpowiedzieć na to pytanie. W Polsce wielu ludzi pije alkohol. Czy należy im zabronić prowadzenia samochodów i autobusów? Przecież nigdy nie wiadomo, kiedy siądą pijani lub skacowani za kierownicą. Na całym świecie zdarza się (głównie w krajach z prawodawstwem przeciwaborcyjnym), że kobiety wyrzucają noworodki na śmietnik. Czy należy zakazać rozmnażania się?

Pisałem już jakiś czas temu o facecie, który z premedytacją rozjeżdżał samochodem ludzi na sopockim molo. W tej chwili, o ile wiem, znajduje się w szpitalu psychiatrycznym i trochę tam zapewne poprzebywa. Nie podano, na co choruje, może na ChAD, może na schizofrenię, w sumie wszystko jedno. Ale rzutowanie pojedyńczych przypadków na całość populacji — w czym lubują się media — jest rzeczą potwornie szkodliwą. Co pisałby Bild, gdyby Andreas Lubitz NIE wyszukiwał w Googlach „bipolarity” i „manic depression”? Ja sam aktualnie jestem w trakcie pisania książki, tym razem fikcji, szukałem między innymi sposobów na popełnienie samobójstwa za pomocą leków oraz informacji o tym, co się dzieje z ciałem, kiedy przywiozą je do kostnicy. Strach myśleć, co zrobiłyby ze mnie gazety, gdybym przypadkiem był sławny i wpadł dziś wieczorem pod samochód.

Znakomita większość ludzi z ChAD NIE popełnia zabójstw, NIE wlatuje samolotem w zbocze góry i ogólnie prowadzi życie nadzwyczaj nudne (zwłaszcza, jeśli — jak ja — słucha pilnie wskazówek lekarza). Ale nigdy nie widzimy w gazetach artykułów „John Doe, cierpiący na chorobę dwubiegunową, znów nikogo nie zabił”. Gdy mowa o zwykłych mordercach, jakoś tak się dzieje, że gazety nie piszą o nich „Jane Smith, niecierpiąca na depresję, ChAD, schizofrenię, wady wzroku, zaburzenie narcystyczne ani borderline zabiła teściową uderzając ją w głowę zamrożonym karpiem. Czy nie należałoby zakazać osobom zdrowym psychicznie kupować ryb na targu?”

Następny lot samolotem mam zaplanowany na lipiec. Nie będę się zastanawiać, czy pilot jest: chory psychicznie, pijany, nagazowany amfetaminą, agentem CIA, ma raka dwunastnicy, rzuciła go żona, jego syn popełnił samobójstwo, córka wczoraj powiedziała mu, że jest lesbijką, czy ma kredyt wielkości dwukrotnie przewyższającej wartość mieszkania, jego ulubiona drużyna piłki nożnej przerżnęła wczoraj 6:0 z reprezentacją Monako. W zasadzie każdemu człowiekowi możnaby wygrzebać w życiorysie coś, co powinno go dyskwalifikować jako pilota samolotu, kierowcę autobusu lub maszynistę pociągu. Mam nadzieję, że śledztwo w sprawie Lubitza zakończy się czymś sensowniejszym, niż zakazanie wszystkim osobom chorym psychicznie wykonywania wszystkich zawodów zaufania publicznego. Ale głównie obawiam się, że jego przypadek cofnie postrzeganie przez generała publicznego osób z chorobami psychicznymi o dobre dziesięć lat.

Zdjęcie: Michael Mueller, AP