Pa pa, papo!

Miałem pisać o czymś innym, ale skoro Papa Ratzi abdykował, to dla uczczenia tego wiekopomnego (?) wydarzenia odniosę się do biskupa Tyrawy, mówiącego o genderze. Biskupi i księża od dawna już są wielkimi specjalistami od seksu, rodzin, rozmnażania i miłości, ale jako żywo nie przyszło mi do głowy, że zajmą się i genderem.

Zanim biskup bydgoski Jan Tyrawa przechodzi do kwestii płci, tłumaczy pokrótce wiernym znaczenie słowa gender. – To angielskie słowo oznacza „rodzaj” – rodzaj męski lub żeński, rozumiany jednak nie jako płeć biologiczna, naturalna, lecz jako zjawisko kulturowe, jako coś, co się wybiera samemu – napisał do wiernych

Nie wiem, z jakiego słownika korzysta biskup Tyrawa, który zresztą jako mężczyzna w sukience narusza pewne schematy genderowe, ale w Oxford Dictionary piszom, że gender to stan bycia mężczyzną lub kobietą (typowo w związku z społecznymi i kulturowymi raczej niż biologicznymi różnicami) i nic tam nie piszą o wybieraniu sobie samemu. Nie, żebym miał z tym problem, rozumiem, że tłumaczenie wiernym, co to jest gender mogłoby zająć dłużej, niż 10 kolejnych kazań. Tak tylko dla porządku.

Zaraz po tym biskup przechodzi do punktowania największych błędów genderowej „ideologii”. – Próbuje ona unieważnić istotę bycia człowiekiem, z którą związana jest także jego cielesność, otrzymywana przecież uprzednio, jako dar natury – pisze Jan Tyrawa.

Wydaje mi się, że to raczej medycyna próbuje unieważnić dary natury takie, jak rak, choroby zakaźne i plagi. Co do cielesności, uważaj, człowieku żyjący w celibacie, bo ci zaraz bezdzietna posłanka Pawłowicz coś o jałowości powie.

W myśl ideologii gender to człowiek sam sobie ma stwarzać tę istotę. W ten sposób konsekwentnie odrzuca się prawdę, że człowiek został stworzony przez Boga jako mężczyzna lub kobieta (por. Rdz 1,27).

Nie może być — PRAWDĘ się odrzuca. Jedyną i niezaprzeczalną. Lecz! Co na to Wszechmogący Potwór Spaghetti?

Z jednej strony – gdy idzie o ekologię, czyli ochronę środowiska, to należy naturę szanować, natomiast – z drugiej strony, gdy w grę wchodzi płeć człowieka to rzeczywistość natury jest kwestionowana.

Sugeruje biskup, że natury nie należy szanować i że ochrona środowiska sprzeczna jest z Wolą Bożą?

Co łączy chrześcijaństwo i etos rycerski?

Nie wiem. Fakt, że obydwa przeszły do historii jakiś czas temu?

Najpierw więc kwestionowanie mężczyzny i kobiety jako istot wzajemnie się dopełniających prowadzi do zakwestionowania małżeństwa i rodziny jako rzeczywistości od początku określonej przez Boga – Stwórcę. () Kolejny skutek, jaki rodzi tego rodzaju ideologia, to ten, iż stara się wmówić, że wszystko to, co dotychczas obowiązywało i co czynimy, jest tylko swego rodzaju stereotypem, z którym należy walczyć.

A przecież nie możemy tak sobie w kółko zmieniać zdania i dlatego powinniśmy pozostać przy stwierdzeniu, że kobiety nie mają duszy, a obejmować kobietę, to jak obejmować wór gnoju. (Sprawdzić, czy Odo z Cluny nie był aby gejem. Ups)

W tę walkę z tym, co tradycyjne, wciągnięte są również międzynarodowe organizacje i niektóre agendy ONZ. Przykładem może być konferencja w Pekinie z roku 1995, czy Rada Europy. Tej walce próbuje się nadać postać prawną, np. w formie ostatnio podpisanej Konwencji w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy.

A przecież tradycyjnie wiemy, że jak się baby nie bije, to jej wątroba gnije.

Przemoc w rodzinie wiąże się ze stereotypami, a ich źródłem ma być kultura, tradycja, a nawet religia. Zapomina się, że to właśnie chrześcijaństwu jako religii zawdzięcza się promocję kobiety…

Chrześcijaństwu jedynie zawdzięczamy pozycję kobiet w top 3 najważniejszych płci świata, zaraz za mężczyznami! Gdyby nie chrześcijaństwo, do tej pory byłyby ostatnie w rankingu!

…i mówi się o „geniuszu kobiety” nie tylko w odniesieniu do osoby Maryi, ale i ukazując święte kobiety, które podejmowały różne inicjatywy społeczne, np. św. Elżbieta czy Jadwiga Śląska, powołujące zgromadzenia zakonne posługujące chorym, zakładając szpitale i hospicja.

I co? Z pewnością św. Elżbietę czy Jadwigę Śląską mąż lał bez jakichś tam jurokonwencji, LECZ JAKOŚ SOBIE PORADZIŁY i żadnej nie zgwałcono*, bo się nie ubierały prowokacyjnie i nie chodziły gdzie nie trzeba. Tak tak owieczki moje i baranki. Nie będzie nam Łunia przemocy zwalczała!

To na gruncie chrześcijaństwa zrodził się „etos rycerski”, opisywany w licznych utworach literackich.

Ano zrodził. Kilka interesujących faktów o rycerzach:

1. Aby zostać rycerzem, należało się urodzić we właściwej rodzinie (czemu pomyślałem w tym momencie o Korwinie?) bo przecież nie będzie byle bydło rycerzować jak szlachetnie urodzeni;

2. Wielu szlachetnie urodzonych rycerzy pod koniec średniowiecza wykupowało się spod obowiązku walki dla swojego władcy, zamiast tego wysyłając zawodowych żołnierzy (ci już mogli być urodzeni nieszlachetnie);

3. Rycerze generalnie zajmowali się wyrzynaniem ludzi w pień, gwałceniem wieśniaczek („branie w ochronę kobiet”, zdaniem rycerzy, dotyczyło kobiet dobrze urodzonych) oraz okradaniem podbitych miast.

W sumie widzę kilka wspólnych cech z kościołem chrześcijańskim, dobrze, że biskup mi zwrócił uwagę.

Na koniec biskup podsumowuje, że „ideologia gender” przyczynia się do kryzysu rodziny. – Już nie tylko związek mężczyzny i kobiety uważa się za rodzinę, lecz chce się za rodzinę uznać każdy związek dwojga osób, obojętnie czy heteroseksualnych, homoseksualnych, biseksualnych czy transseksualnych.

A gdzie ten kryzys w powyższym zdaniu, bo nie widzę? Osobiście obwiniam nadmiar księży.

Żąda się dla takich związków prawa do adopcji dzieci, nie licząc się z tym, że to właśnie one ponoszą największe straty i doświadczają zła spowodowanego wspomnianą ideologią.

A o ile lepiej byłoby wybudować więcej domów dziecka, z jak najmniejszą ilością personelu bo kryzys, w których dzieci mogłyby się wychowywać mając oba wzorce płciowe: panią kucharkę i pana palacza.

Środowiska feministyczne i związane z nimi grupy promujące związki partnerskie, małżeństwa homoseksualne, czy domagający się przy tej okazji prawa do adopcji podejmują ostatnio inicjatywy rewizji podręczników szkolnych tak, aby treści tam podawane dostosować do tej nowej ideologii. Dokonuje się to pod pretekstem walki o równość i tolerancję, walki z rzekomą przemocą i stereotypami.

A przecież aż tyle dzieci i młodzieży nie popełnia samobójstw, nie zapada na depresję i nie wpada w uzależnienia wskutek prześladowań, żeby się tym od razu przejmować.

W swoim liście biskup Tyrawa powołuje się na przemówienie Benedykta XVI, wygłoszone przed Bożym Narodzeniem. Papież mówił m.in., że bycie osobą to bycie w relacji, zdolność do zobowiązań.

To ciekawe, a skąd papież to wie?

Papież jednocześnie stawia jakże ważne pytania: czy te relacje z drugą osobą można zerwać w każdej chwili?; czy więź na całe życie jest sprzeczna z wolnością?; czy związek jest wart tego, aby z jego powodu cierpieć – przypomina biskup Tyrawa.

Moment, bo nie jestem pewien, czy biskup wyraża w ten sposób poparcie dla związków rejestrowanych, czy małżeństw par jednopłciowych.

Współczesny człowiek, zamiast znosić z cierpliwością spotykające go różne trudne sytuacje, np. chorobę, zło fizyczne, zdradę, niesprawiedliwość, taki czy inny kataklizm lub nieszczęście życiowe, ucieka się w ich rozwiązywaniu do środków podsuwanych przez technikę – takich jak: aborcja, in vitro, eutanazja. Czyniąc tak, nie pokonuje zła, lecz je pomnaża!

Ja na przykład mam w tej chwili grypę i już od dwóch dni rozważam aborcję!!! Tak tak moje robaczki. My, cywilizacja śmierci, nie śpimy! (Bo mamy 39 stopni.) Nie mrugnijcie nawet, bo wam zaraz wleziemy do sypialni i zrobimy in vitro we śnie. Kobietom, mężczyznom, księżom. Wszystkim.

A kogo proponujecie na nowego papieża? Ja bym na tym miejscu widział Ojca Tadeusza, ale ostatecznie może być też John Godson.

* odmawiam komentowania Palikota.