Postanowienia noworoczne!

No! Nadszedł czas na postanowienia noworoczne!

1. Nie przeczytam 52 książek.

52 książki to mało dla człowieka, który naprawdę lubi czytać. Czasami jednak z lubienia nie wypływa posiadanie czasu. Na ogół czytam cztery książki naraz, dwie kończę, jedną napocząłem, jedna jest pośrodku. Nie każdą doczytuję do końca – i jak mam wtedy liczyć? Pół książki, czy zero? Niektóre mają 200 stron, niektóre 1200, czy to sprawiedliwe liczyć je tak samo? Tak więc przeczytam tyle książek, ile mi się uda, w tym roku zdecydowanie było powyżej 52, a w przyszłym się zobaczy.

2. Będę pisał własną, nową książkę.

Pomysł jest. Radosny bałagan twórczy też już jest, bo piszę fragmenty, które przyjdą mi do głowy. Ale mam w planach zakończyć w przyszłym roku nowe dzieło, które nie będzie o chorobach umysłowych, nie będzie autobiografią, a za to może kogoś rozbawi. Będzie o miłości po trzydziestce, jak na tytuł bloga przystało.

3. Spróbuję schuść, a nie zgrubść.

Spróbuję dlatego, że to nie do końca zależy ode mnie. Przed rozpoczęciem leczenia antydepresantem w 2011 ważyłem 72 kg, a po trzech miesiącach już 94. W szczycie dobiłem do stu, ćwicząc regularnie na siłowni i jeżdżąc wszędzie rowerem. Aktualnie od kilku miesięcy mam uszkodzone plecy, nie chodzę do kuźni i nie ćwiczę, waga utrzymuje się koło 95 kg, ale nie mam złudzeń – ubywa mięśni, przybywa tłuszczyku. Jeśli moje plecy się nie naprawią (Bogowie, nie skazujcie mnie na rok bez pleców…) to nie schudnę na pewno. Więc pod-postanowienie brzmi: napastować specjalistów, nauczycieli jogi i fizjoterapeutów, aż w końcu nie będą mogli mnie dłużej znieść i jakoś mnie naprawią. Aktualna diagnoza skazuje mnie na dwa miesiące bardzo specyficznej fizjoterapii i jogę. Joga jest nudna, ale siedzenie na kanapie cały dzień jest nudniejsze.

Postanowienia dotyczące kuźni opierają się o stan moich pleców, w związku z czym nie będę nimi zawracać głowy ani sobie, ani innym.

4. Będę szczęśliwy.

Na zakończenie 2015 jestem szczęśliwy właściwie pod każdym kątem oprócz pleców. W 2016 planuję kontynuować passę. Czy się uda zobaczymy, ale będę nad tym pracować. W maju ślub, w międzyczasie muszę wreszcie załatwić kilt, obie te rzeczy napawają mnie radością. Przede mną kolejne tatuaże, kolejne piosenki, kolejne rzeczy do wykucia, kiedy plecy wrócą do normy. Będzie dobrze.

5. Będę myśleć nad powrotem do pracy.

Na początku, w 2012, gdy dostałem diagnozę pan terapeuta powiedział do mnie, że możliwe, że nigdy nie wrócę do pracy. Pomyślałem, zirytowany, „cóż to za negatywny człowiek”. Well. Trzy lata później, po przeżyciu dołków, górek, ataków paniki, niemożności wyjścia z domu, hospitalizacji nie jestem już taki pewny, czy uda mi się powrócić do pracy. Najpewniej nie w charakterze rozrywanego grafika, bo muszę unikać stresów. (Wiem, że w porównaniu z Polską mam tu cudowne warunki, jest mi poniekąd przykro, że nie mogę się nimi podzielić, ale będę z nich korzystać.) Nie jest mi do końca dobrze na zasiłku, ale jest mi dobrze z trzema miesiącami stabilności i jeśli wracając do pracy narażałbym się na utratę tejże stabilności, to wolę zostać na zasiłku przez resztę życia. Problem w tym, że tego się nie da sprawdzić teoretycznie, jeno w praktyce, a ponieważ nie mam testowego siebie do wysłania do pracy i sprawdzenia, co będzie… to będę myśleć.

To w zasadzie tyle. Ściskam Was serdecznie i do zobaczenia za rok.