Pro-stytucja i pro-fesor

U was w Polsce to się dzieje, kurczę, ciekawie macie.

W Holandii chwilowo dosyć nudno na wszystkich frontach oprócz kryzysu finansowego. Główne informacje w De Parool dotyczą festiwalu alternatywnego Robodock (wybieram się), przyjazdu Gotye do Amsterdamu (nie wybieram się), ochłodzenia po weekendzie, a najciekawsza informacja o treści obyczajowej to ta, że nastolatki-ofiary przemocy domowej muszą czekać latami na pomoc psychologa i grup wsparcia, bo brakuje pieniędzy w budżecie Amsterdamu.

Tymczasem w gazeta.pl na froncie od razu marsz z pochodniami (jako piroman popieram wszelkie marsze z pochodniami i żałuję, że tu się nie odbywają), a w artykule nt. wyroku w sprawie TV Trwam nieomal na boku rozmowa o narkotykach i prostytucji. No proszę. To w sumie takie drobiazgi, tematy nieważne i drobiazgi, że nawet nie ma co w tytule wspominać, o ileż ważniejsza jest TV Trwam na multipleksie. (Co to jest ten multipleks i czy naprawdę większość abonentów Trwam nie poradzi sobie bez niego?)

Największe głupoty mówi pani Marzena Wróbel z Solidarnej Polski. (Nie wiedziałem, że na tej kanapie jest ktokolwiek oprócz Ziobry, ale okazuje się, że ta „partia” ma co najmniej dwoje członków!) Zgadza się z nią rzecz jasna Ryszard Czarnecki (w tym tygodniu PiS). Nie zgadza się oczywiście Iwiński z SLD, a najbliższy moim poglądom na wszystkie wymienione sprawy jest Robert Biedroń. Innymi słowy, w radio nadano program „Ranni Politycy”, w którym nie powiedziano nic nowego, nikt nikogo nie przekonał, nie nastąpiły żadne zmiany, ale przynajmniej przez godzinę czy dwie dziennikarz TOK FM zarabiał na utrzymanie rodziny i to jest plus dodatni.

*

Profesor Wojciech Cellary stwierdził niedawno, że etat jest czymś, z czym się niedługo pożegnamy już na zawsze. Profesor, rzecz jasna, pracuje na etacie jako kierownik Katedry Technologii Informacyjnych na Wydziale Informatyki i Gospodarki Elektronicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Zwraca on uwagę na pewną zmianę, jaka się dokonała w ubiegłych latach:

Dziś mamy na rynku ludzi wykształconych. 50 proc. młodych ludzi studiuje na wyższych uczelniach. Noblesse oblige – szlachectwo zobowiązuje. Młodzi ludzie z wykształceniem uniwersyteckim nie mogą się spodziewać, że ktoś się będzie nimi opiekował, jakby ich od pługa oderwali. Nierealne jest oczekiwanie, że dyrektor firmy będzie jak dobry tatuś. Że powie: „Tu masz stały etat, masz rzetelnie pracować, a ja ci będę płacić, a skąd się te pieniądze biorą, to już ty się nie martw”. […] [Absolwenci] błędnie sobie wyobrażają, że będą pełnili taką samą funkcję społeczną, jaką pełniliby w gospodarce industrialnej. Tylko wtedy było 5-10 proc. ludzi z wyższym wykształceniem, a za chwilę będzie 50 proc. Połowy pracujących nie można utrzymywać w sposób, który nie jest związany z przedsiębiorczością i użytecznością, dla samego faktu, że są wykształceni. Żadna gospodarka tego nie wytrzyma. Socjolog to brzmi dumnie – kiedyś socjologów można było policzyć na palcach jednej ręki. Ale 100 tys. socjologów? Ile każdy Polak musiałby zamawiać badań socjologicznych i płacić za nie, aby 100 tys. socjologów miało godziwe pensje?

To wszystko jest prawda. Tyle, że etaty są PO COŚ.

Narzeka się w Polsce na to, że za mało dzieci się rodzi. Jednocześnie próbuje się zakazać in vitro, odmawia się zajęcia konwencją o zwalczaniu przemocy wobec kobiet, a rynek i kapitalizm zostawia samym sobie, żeby się regulowały, bo inaczej, to będzie komuna, a komuna to zło. Czyli rząd robi to, co zwykle i czeka cierpliwie, aż przyniesie to inne efekty, niż zwykle przynosi.

Reforma emerytalna jest niezbędna i denerwują mnie protesty przeciwko niej, ponieważ nie mają żadnego sensu. Tyle, że to nie jest jedyna niezbędna reforma, którą powinien się zająć rząd. Jest też KRUS, górnicy, edukacja, medycyna, związki rejestrowane/małżeńskie, konwencja o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet… Co więcej, ostatnio nawet sam Aleksander Kwaśniewski dokonał wielkiego odkrycia, że polskie prawo karze posiadaczy narkotyków, dealerów zostawiając w spokoju i może to nie jest tak do końca samo dobro.

Ryszard Czarnecki o prostytucji ma do powiedzenia to:

Legalizacja to de facto akceptacja. Po drugie, to, że coś istnieje wiele lat, nie oznacza, że jest dobre i trzeba to legalizować.

No nie oznacza, ja też uważam, że kościół katolicki powinien zostać zdelegalizowany jako niebezpieczna sekta, a jednak nie dość, że to nie następuje, to ich symbole wiszą w Sejmie, ich rytuały chronione są prawem, etc. Tyle, że jak widać dotychczasowa taktyka walki z prostytucją nie działa. A nie działa po części dlatego, że żadnej stronie do końca nie zależy na tym, żeby prostytucję zwalczyć. Pani Marzena Wróbel wygaduje potworne głupoty, mówiąc:

Prostytucja niszczy życie społeczne i rodzinne i trzeba z nią walczyć pod względem instytucjonalnym i moralnym. Prostytucja uderza w najczulsze, najbardziej delikatne więzy międzyludzkie – oponowała Marzena Wróbel z Solidarnej Polski. – Trzeba ścigać sutenerów, pomóc tym kobietom, często zniewalanym, które, gdyby miały jakiś wybór, to w 99,9 proc. przypadków zrezygnowałyby z tej pracy – dodała.

Po pierwsze primo, to nie prostytucja niszczy życie społeczne i rodzinne, tylko osoby korzystające z usług prostytutek same niszczą swoje życie społeczne i rodzinne. Po drugie primo, w najbardziej delikatne więzy międzyludzkie uderza raczej zakaz rejestracji związków osób homoseksualnych, a nie prostytucja. A po trzecie primo, nie ignorując rzecz jasna istnienia zjawiska handlu kobietami i zniewalania, pozwolę sobie zapytać, skąd też pani Wróbel wzięła liczbę 99,9% przypadków i czy aby podpowiedział jej tą liczbę jej palec wskazujący, przebadany metodą ssania.

Pewne zjawiska generalnie rzecz biorąc występują, ponieważ jest na nie popyt oraz istnieje podaż. Do tych zjawisk należy sprzedaż, kupno i użycie narkotyków; wymiana usług seksualnych za pieniądze; wymiana usług edukacyjnych za pieniądze; etc. Uniwersytety świadczą usługę kształcenia socjologów, ponieważ istnieją chętni, aby kształcić się w tym zawodzie oraz często za to zapłacić. A jednak profesor Cellary zwraca uwagę, że nie ma na rynku zapotrzebowania na tychże socjologów, innymi słowy uniwersytety w pełni świadomie kształcą ludzi, którzy następnie NIE znajdą pracy w swoim zawodzie. Czy należy zamknąć uniwersytety? Zakazać kształcenia socjologów? Zakazać ludziom korzystania z oferowanych studiów? Zakazać płacenia? Gdzie jest rozwiązanie, pani Marzeno, czego należy zakazać, co karać i jak surowo, aby odstraszyć ludzi od niszczenia sobie życia za pomocą studiowania socjologii?

Wolny rynek nie jest czymś, co kieruje się moralnością. Sutenerzy, dealerzy narkotyków, sprzedawcy w monopolowym czy też profesorowie uniwersytetów nie wybierają swojego zawodu dlatego, że Jezus im się ukazał pewnego wieczora i rzekł, „zostań sutenerem/dealerem/kierownikiem Katedry Technologii Informacyjnych, gdyż ja Ci mówię, iż będzie to dobre”. Kobiety, owszem, często zrezygnowałyby z prostytucji gdyby miały jakiś wybór. Ale na czym tak naprawdę polega ich wybór? Nie każda może zostać posłanką Wróbel z Solidarnej Polski. Dodatkowo pewien jestem, że pani Wróbel zagłosowałaby przeciwko konwencji ds. zwalczania przemocy wobec kobiet, przeciwko obowiązkowym kwotom 50% kobiet na listach wyborczych i w radach nadzorczych, ponieważ są to wszystko rzeczy niezgodne z konserwatywnym widzeniem świata. I fakt, że kobieta w Sejmie już przez to, że nie znajduje się w kuchni jest niezgodna z konserwatywnym widzeniem świata w ogóle pani Wróbel nie daje do myślenia.

*

Z punktu widzenia wolnego rynku, a konkretnie pracodawców, pracownik idealny powinien nigdy nie chorować, nigdy nie zachodzić w ciążę, nie mieć dzieci, nie brać urlopów, odmawiać wzgardliwie przyjmowania podwyżek, spluwać z obrzydzeniem na myśl o długich weekendach i waląc pięścią domagać się wpuszczania do firmy w niedzielny wieczór, bo on nie wytrzymuje tak długo bez pracy. Wolny rynek generuje supermarkety otwarte całą dobę, w których pracownicom doradza się zakładanie pampersa, żeby nie marnowały czasu na wizyty w toalecie. Wolny rynek pozbywa się w miarę możliwości osób zatrudnionych na etacie, zamiast tego oferując umowy śmieciowe. Idealnie byłoby, gdyby dało się w ogóle nie podpisywać żadnych umów, nic nie płacić (w szczególności składek emerytalnych i zdrowotnych), ale niestety rynek nie jest jeszcze aż tak wolny, jak zdaniem liberałów powinien. Na szczęście pracujemy nad tym z wielkim zapałem.

Gdyby deklarowane ponad 90% katolików rzeczywiście kierowało się nakazami wiary, supermarkety nie byłyby otwarte w niedzielę, bo nikt by do nich nie przychodził. Pracodawcy z pełnym zrozumieniem podchodziliby do tego, że pracownice zachodzą w ciążę, rodzą dzieci, udają się na urlopy macierzyńskie, etc. Prostytucja znikłaby z uwagi na brak popytu na usługi prostytutek (nawiasem mówiąc, ciekawe, czy pani Wróbel w ogóle wie, że istnieją prostytutki płci męskiej?), podobnie z sutenerstwem, sprzedażą narkotyków, etc. Pracodawcy wciskaliby pracownikom regularne podwyżki, wysyłali ich przemocą na wakacje, w kościołach tłumy ludzi wpychały księdzu przemocą pieniądze, zaś ksiądz broniąc się nieśmiało przypominał o zaleceniach świętego Franciszka, zgodnie z którymi powinien żyć w ubóstwie. Następnie zaś zebrane pieniądze komisyjnie przekazywałby TV Trwam, która dzięki temu pławiłaby się w bogactwie i nie miała żadnych problemów z opłaceniem miejsca na multipleksie.

Niestety nie żyjemy w świecie istniejącym wyłącznie w głowie pani Wróbel. Żyjemy w świecie realnym, w którym korporacja zwalnia 5 tysięcy ludzi tak sobie, żeby prezes dostał większą premię, po czym od pozostałych domaga się pracy po godzinach, żeby wypełnili normy, niechętnych strasząc nadchodzącą kolejną turą zwolnień. W świecie, w którym prostytucja, narkomania i mobbing pracowników to zjawiska istniejące nie tylko wśród mitycznych dwóch procent ateistów. W którym już niedługo na zawsze pożegnamy się z etatami, a w następnej kolejności zapewne z systemami emerytalnymi, ubezpieczeniami medycznymi i tym podobnymi socjalistycznymi wymysłami.

Z niewiadomych przyczyn, prawica uważa, że rynek wyreguluje się sam i należy go zostawić w spokoju, natomiast zająć się należy moralnością obywateli, którzy niepoprowadzeni dłonią pani Wróbel niechybnie zapomną o najbardziej delikatnych więzach międzyludzkich, skuszeni narkomanią i prostytucją. Skąd wrażenie, że akurat prostytucja obywatela pociąga tak silnie, że nie może się jej oprzeć, a chęć zarobienia mnóstwa kasy kosztem innych — nie, tego nie wiem.

*

Tymczasem „Wprost” w najnowszym numerze rozmawia z legendami polskiego futbolu Janem Tomaszewskim i Grzegorzem Latą. Na okładce są zdjęcia byłych piłkarzy z nosami klaunów. Tytuł: „Tym błaznom już dziękujemy”.

O ileż to ważniejsze niż jakieś tam feministyczne peplanie profesory Środy:

Panowie świętują i kibicują, panie – ofiary przemocy – poczekają. Euro to nie jest dobra okazja, by podpisywać Konwencję o zwalczaniu przemocy wobec kobiet. Przeciwnie. To pora na otwieranie nowych agencji towarzyskich i zatrudnianie hostess do „niestandardowych usług” na czas Euro 2012 (zob. szukam.pl).

Przemoc sremoc. Media podają konsumentom to, za co konsumenci gotowi są płacić. Konsumenci wolą płacić za błaznów z nosami klaunów wyzywających się od gówien, niż za sztukę wysokich lotów. Wolą płacić za słuchanie, jak Niesiołowski i Stankiewicz kłócą się o to, kto tu komu dowalił kamerą w jaką część ciała, niż za czytanie, jak Krytyka Polityczna w Cieszynie organizuje warsztaty dla uczniów liceum. Wolą oglądać w telewizji, lub zgoła na nowym, błyszczącym stadionie mecz, niż zajmować się jakąś tam przemocą wobec jakichś tam obcych kobiet, które same sobie winne, bo jakby siedziały w kuchni i gotowały mężowi obiad, to by ich nikt nie zatrudnił w charakterze hostess. A politycy obojga płci i wszelakiej proweniencji politycznej radośnie się dostosowują. Bo też o ile prościej (i medialniej!) jest latać z pochodniami i moralizować w TOK FM o tym, jak zła i okropna jest prostytucja, niż zajmować się w Sejmie dyskryminacją kobiet, albo starać się znaleźć rozwiązanie problemu znikających etatów. Prawda, pani Wróbel?

Podzielmy się więc odpowiedzialnie zadaniami: posłanka będzie prawić w radio morały, lokalna komórka Krytyki Politycznej — organizowała warsztaty dla młodzieży, a wolny rynek będzie się regulował. A to, że znikną nam etaty, no cóż, posłanka jakoś się wyżywi, a młodym socjologom zawsze pozostaje prostytucja.