Z przerażeniem czytam o tym, co się dzieje w Grecji. Mam znajomych Greków, ale obaj mieli na tyle rozumu, żeby wyemigrować dawno temu, więc nie mam dostępu do wieści z pierwszej ręki, czytam wyłącznie w gazetach.
Odnoszę wrażenie, że Aleksis Tsipras został rzucony na pożarcie, a wraz z nim 11 milionów ludzi. Unii Europejskiej nie spodobało się, że Grecy ośmielili się zagłosować na Syrizę. Trzeba sobie było wybrać rząd, który grzecznie podnosiłby podatki i obcinał emerytury, zdają się mówić brukselscy biurokraci. Tsipras wygrał dzięki obietnicom, że skończy się polityka zaciskania pasa, która według Międzynarodowego Funduszu Walutowego miała uratować kraj. Skończyło się trochę inaczej. Oto wykres, przedstawiający przewidywania IMF versus to, co wydarzyło się rzeczywiście (znalezione na FB Lewica)
Głównym powodem kryzysu greckiego jest fakt, iż greckim sportem narodowym było uchylanie się od płacenia podatków. Zwyczajnie niezapłaconych podatków na koniec 2014 było 76 miliardów euro (głównie, choć nie w całości, zakumulowane od 2009), ale kolejne miliardy kryją się w szarej strefie, której całkowitą „wartość” obliczano przed kryzysem na więcej niż ćwierć produktu krajowego brutto.
Co mnie konkretnie rozczarowuje? Dwie rzeczy. Po pierwsze – fakt, że Unia Europejska wydaje się jakaś taka mało zjednoczona, gdy chodzi o Grecję. Padają chaotyczne sugestie Grexitu, ekonomiści niemieccy sugerują natychmiastowe zaprzestanie emisji euro, Jeroen Dijsselbloem informuje, że pakiet pomocowy wygaśnie we wtorek. Najprawdopodobniej winna jest temu decyzja Tsiprasa o ogłoszeniu referendum, w którym naród miałby zadecydować, czy przyjąć drakońskie warunki zaproponowane przez eurogrupę. Tsipras nie miał ogłaszać referendum i co gorsza namawiać obywateli do głosowania na „nie”. Jego zadaniem było ucałowanie pierścienia i grzeczne podpisanie wszystkiego, co się mu podetknie. Wygląda na to, że Grecja ma posłużyć jako przykład tego, co się wydarzy, gdy Angela Merkel et consortes się zdenerwują. Przykład dla Portugalii, Hiszpanii, Cypru i kilku innych krajów. A do tej listy ma szansę niedługo dołączyć Polska.
Tu druga rzecz. Lektura komentarzy pod artykułami na temat Grecji jest wielce pouczającym zajęciem. Dowiadujemy się bowiem, że Grecy nigdy nie powinni wejść do strefy Euro (może to i prawda, tylko co nam z tej informacji w 2015?) oraz tego, że są leniwymi winożłopami, chcącymi żyć na koszt pracowitych Niemców. Wszystko fajnie. Tyle, że każda umowa śmieciowa w Polsce, każda jedniusieńka, w InPost czy w Szwagreksie, dokłada się do kryzysu, który czeka Polskę całkiem niedługo. Starzenie się społeczeństwa wymusiło podniesienie wieku emerytalnego, przy którym chcą teraz grzebać elekt Duda i PiS, wygrywający śpiewająco sondaże. Do tego dołóżmy Kukiza, którego program gospodarczy jest programem Centrum Adama Smitha i pojawiają się w nim takie kwiatki, jak „ustawowo nie da się podnieść wynagrodzeń brutto„, za to „ustawowo można podnieść wynagrodzenia netto – poprzez obniżenie podatków nałożonych na wynagrodzenia brutto. Trzeba w tym celu: zlikwidować PIT i składki ubezpieczeniowe na ZUS”. W zalinkowanym artykule czytamy również:
W ubiegłym roku NIK skontrolowała 10 tys. firm. Okazało się, że co piąta osoba wykonująca swoje obowiązki w oparciu o umowę cywilnoprawną powinna mieć etat.
Każda umowa śmieciowa zmniejsza wpływy do skarbu państwa i ZUS. Każdy rekin biznesu z firmą zarejestrowaną na Cyprze lub w Luksemburgu zmniejsza wpływy do skarbu państwa. Grecję utopiła niska ściągalność podatków i umowy śmieciowe, nie wino i Tsipras. Polska zmierza w tym samym kierunku, jednocześnie psiocząc na tych leniwych Greków, którym się pracować nie chciało. Pracować to akurat pracowali, tyle, że nie płacili podatków. Tymczasem w Polsce prezydent Komorowski udekorował Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski… Jana Kulczyka. W 2013 Kulczyk Holding był największym płatnikiem podatku dochodowego w Polsce. Jednak – co za żal – „coraz częściej administracja i obciążenia biurokratyczne zmuszają firmy do lokowania swoich siedzib poza granicami kraju” i dlatego Kulczyk Holding aktualnie wchodzi w skład Kulczyk Investments SA z siedzibą w Luksemburgu. Amazon otworzył gigantyczne centrum logistyczne w Tarnobrzeskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej, dzięki czemu… a poczytajcie sobie. Amazon i Kulczyk wychodzą na tym doskonale. Skarb państwa gorzej.
W Polsce płacenie podatków jest postrzegane jako skrzyżowanie legalnej kradzieży MOICH PINIONDZÓW i pańszczyzny. Przedsiębiorcy sprzeciwiają się podwyżkom płacy minimalnej, bo biedni sobie nie poradzą, jednocześnie tysiące firm na papierze zatrudnia ludzi za płacę minimalną, a pod stołem wręcza im „premie”. Ludzie ci dostają wyliczenia emerytury z ZUS w stylu „112 zł 49 gr miesięcznie”. Nie protestują, bo płacenie podatków i ZUS od całej pensji wycięłoby im dużą część wynagrodzenia netto. Wielu z nich miota gromy na wysokie podatki i składki emerytalne, zapewne postrzegając siebie jako Chwilowo Zaambarasowanych Milionerów (copyright John Steinbeck). Każdy i każda z nich – przedsiębiorców i pracowników – pracowicie kopie wielki dół, w który Polska niedługo wpadnie – może za pięć, może za piętnaście lat. A wtedy na forach internetowych w Rumunii będzie można przeczytać setki komentarzy o leniwych Polakach, co zamiast pracować chlali wódę, a teraz pracowici Niemcy muszą się na nich zrzucać.
Zdjęcie: minister finansów Yakis Varoufakis, John Thys/AFP/Getty Images