Część pierwsza tutaj. Od jej publikacji trzy dni temu FB stracił na wartości (giełdowej) kolejne 25 miliardów dolarów.
'Brokeback Mountain’ nie obejrzałem, bo szczerze mówiąc było bardzo nudne, ale czytałem, że pada tam fraza 'I wish I could quit you’ and get help with discreetinvestigations. To doznanie w przypadku Buka towarzyszy mi od bardzo dawna. Znajoma, R. (która przy okazji zademonstrowała niechcący, że nie śledzi wieści na temat portalu) zasugerowała, że podążam ślepo za tłumem. Troszkę tak, bo to była ostatnia kropla i wcale nie tylko dla mnie.
Różne zachowania Bunia wydawały mi się creepy od bardzo dawna. Słynny numer z próbami wpływania na emocje. Fake news. Wyrzucanie mi 'wspomnień’, które wtedy były miłe, a teraz są traumatyczne. Z drugiej strony tworzenie banieczki sugerującej, że wszyscy ludzie myślą to samo co ja. To ostatnie mi odpowiada (jak zapewne większości), ale stoi w pewnej sprzeczności z myślą, że Buk prezentuje świat rzeczywisty. Palec drgnął mi w kierunku „skasuj konto” gdy przeczytałem, że firma testuje automatyczne rozpoznawanie twarzy na zdjęciach. Na wszystkich zdjęciach, zrobionych kiedykolwiek przez kogokolwiek. Z różnych powodów ludzie robią mi zdjęcia bez pytania, nie wiem, kim są ci ludzie, jak na tych zdjęciach wyglądam. Od lat nie imprezuję, ale kiedyś to robiłem i wcale nie chcę oglądać zrobionych mi przez obcych ludzi zdjęć. Owszem, Bunio planował pytać, czy chcesz się zatagować. Jeśli istnieją memiczne zdjęcia mojej gęby w momencie, kiedy jestem narąbany w pytkę, NIE CHCĘ ich oglądać. Nawet przez ćwierć sekundy celem odmówienia otagowania.
Nie podoba mi się wymuszanie używania prawdziwego nazwiska. Teoretycznie ma to zapewnić większe bezpieczeństwo i ograniczyć cyberbullying. Jak to wygląda w rzeczywistości widzimy oglądając komentarze, ludzie wypisują „jebane pedały rzydy do gazu” pod nazwiskiem i ze zdjęciem szczęśliwej pary z dzidziusiami na rękach. Dla niektórych ludzi podpisywanie się nazwiskiem z dowodu jest zwyczajnie niebezpieczne. Mogą przestać używać Buka. Przestać się logować do mnóstwa stron, które wymagają loginu Buniem. Spotify jakiś czas temu powiązało swoje konta z Buniem, jeśli skasujesz Bunia, stracisz dostęp do własnego PŁATNEGO Spotify. Ja na szczęście posiadam aplikację od tak dawna, że mi to nie grozi. Ale takich stron i programów jest więcej… bo przecież Facebooka mają wszyscy. To była jednak kropla… eee… druga od końca.
Przedostatnią kroplą było to, o czym już napisałem – prezentowanie mi konterfektów mojej twarzy bez możliwości ich skasowania. Chodziło o konkretne zdjęcie. W ramach heheszków, ciągle otumaniony znieczuleniem wrzuciłem na zamkniętą grupę zdjęcie po operacji powieki. Wyglądam na nim jak ofiara napaści młodych patriotów. Buk nie daje mi możliwości skasowania tej fotografii. Przyszło mi do głowy, że mógłbym ją sobie ustawić jako profilówkę, a potem oznaczyć jako explicit content do skasowania, ale 1) nie wiem, czy to by zadziałało, 2) to naprawdę nie jest zdjęcie, które chcę oglądać, nie mówiąc o pokazywaniu go znajomym w oczekiwaniu, aż Buk może skasuje. Wtedy wrzuciłem je na zasadzie „przed i po”. Teraz chcę go nie widzieć nigdy więcej. W tym celu musiałem założyć nowe konto, ale się ociągałem, bo jak większość ludzi jestem po prostu leniwy.
Nagły zwrot mediów jest nieprzypadkowy. Myślę, że bardzo dużo ludzi miało uczucia podobne do moich i paluszek lekko drżący nad linkiem „skasuj konto”. Dziennikarze to też ludzie. Nawet politycy, chociaż wiem, że trudno w to uwierzyć. Te 50 milionów wycieków okazało się wreszcie powodem, żeby Unia, Stany i UK zainteresowały się w końcu poczynaniami Suckerburpa i jego przyjaciół. W zapewnienia o tym, że nasze dane są chronione i tak dalej nie wierzymy przecież od lat, ale inaczej jest słuchać ględzenia młodych lewaków (którzy sami mają konta i wrzucają fotki z demonstracji), a inaczej przeczytać bardzo wymierną informację co, kto, kiedy i w jakim celu. Fiksuję się na tematach, wczoraj zafiksowałem się na artykułach o Buniu i przeczytałem wypowiedź analityka giełdowego. Jak wspominałem, analitycy nie kierują się etyką, uczuciami lub wiarą, kierują się kasą. Pan analityk stwierdził, że Buka należy się pozbywać, ponieważ do akcji wkroczyły komisje rządowe. To zaowocuje ograniczeniem dostępu do naszych danych osobowych, co zaowocuje gorszym targetowaniem reklam, w dalszej kolejności – spadkiem sprzedaży reklam. A to oznacza mniejsze zarobki Facebooka. Kasowanie kont jest tu mało ważne (anecdata: ze znanych mi 2000+ osób w zamkniętej grupie konta skasowały dwie, kolejne dwie wliczając mnie stworzyły konta-ogryzki). Ludzie pokrzyczą i przestaną. Ale komisje unijne są upierdliwe. W Stanach chyba pierwszy raz od wyborów Republikanie i Demokraci mówią jednym głosem. Nawet Zuck przyznał, chociaż mamrocząc i krzyżując za plecami palce, że może trzeba jego dzieło nieco okiełznać. Kapitalizacja Buka spadła do 463 miliardów dolarów, ale umówmy się, że to ciągle nie jest mało.
Są alternatywy: Instagram (własność Facebooka), Whatsapp (własność Facebooka), Pinterest (służy do wrzucania zdjęć), Twitter (do wrzucania pojedynczych zdań), Reddit (sam nie wiem, do czego służy Reddit, ale chyba są tam jakieś dyskusje), Snapchat (mam powyżej 25 lat, więc nie używam). Kiedy pojawiały się rzeczywiste alternatywy typu ello, Diaspora, Google Plus ginęły bardzo prędko, bo nikogo na nich nie było. Jest też kwestia importowania ogromnej ilości danych. Mam zdjęcia na dysku, jest ich 16 tysięcy, oglądam je raczej rzadko. Jestem w stanie lekką ręką pozbyć się kolejnych tysięcy, których nie oglądałem nigdy. Ale moja przyjaciółka C. ma dzięki Bukowi dostęp do profilu zmarłej mamy, a na profilu jej zdjęcia, wpisy, wspólne doświadczenia. Swoje konto może by skasowała, ale konta mamy nie skasuje nigdy. Chce być na tych zdjęciach zatagowana. I ani trochę jej nie namawiam, żeby zmieniła zdanie, bo uważam, że to osobista decyzja. To, co robię nie jest wcale automatycznie właściwe. Nie podążam za tłumem, cokolwiek na ten temat myśli R. – zdawałoby się, że po czterech latach znajomości powinna to już zauważyć. Nikomu nie mam odwagi powiedzieć, że musi podążać za mną, a jeśli nie, to jest gópi i naiwny.
Z ciekawości zajrzałem na myspace, które kiedyś też miało nigdy nie upaść. Dostałem oczopląsu. Wpisałem na wabia 'Madonna’ w wyszukiwarkę, wyskoczyła mi jakaś ciemnoskóra pani i jej muzyczne produkcje. Pominąwszy wszystko inne, myspace nie zawraca sobie głowy sprawdzaniem, co to za Madonna się na portalu promuje. Jeśli istnieje tam jeszcze opcja posiadania znajomych, to jej nie znalazłem, chaos wizualny mnie odrzucił. Buk ma różne wady, ale wizualnie jest czysty, może nie przepiękny, ale ładniejszy niż wszystkie znane mi 'alternatywy’. No i istnieją kraje, w których Facebook de facto jest Internetem. Ludzie, którzy nie komunikują się z rodziną w żaden inny sposób, którzy poprosili wnuczka o założenie konta, bo email był dla nich za trudny. Facebook mimo rozrośnięcia się do milionów opcji ciągle jest względnie łatwy w użytkowaniu. Geeki i nerdy często wykazują się brakiem empatii i zrozumienia tego, że ktoś może naprawdę nie umieć używać Whatsappa, albo nie rozumieć, na czym polega milion ustawień prywatności. Tego, że może wrzucanie fotek małych dzieci w stanie nagim lub prawie nagim może być problematyczne. Mój dobry znajomy, człowiek akomputerowy nadal nie rozumie, że w Windows można otworzyć dwa programy naraz. Celem otwarcia Facebooka zamyka maila, otwiera przeglądarkę, w okienko wyszukiwarki wpisuje 'google’ (to nie jest żart), kiedy otworzy mu się wyszukany w guglu gugiel w okienko wyszukiwarki w otwartym guglu wpisuje 'facebook’. Kiedy już mu się to pojawi, klika w pierwszy link i nagle jest w swoim żywiole. Mam mu tłumaczyć, żeby się przeniósł na Diasporę? Sam jej w życiu nie widziałem.
Nie mam idealnego sposobu na rozwiązanie problemu. Nawet mój własny sposób składa się głównie z wad. Prywatny protest pod postacią ograniczenia liczby znajomych z ponad 500 do 15 nie popsuje Zuckowi statystyk, bo konto nadal mam i się mu liczy. Reklamy miałem poblokowane do tej pory i mam je poblokowane nadal. Nie planuję wrzucać w ogóle żadnych postów (poza funpagami) i zdjęć. Ale przecież wiem, że algorytmy zauważą zniknięcie konta poprzedniego, pojawienie się nowego tego samego dnia, danie mu dostępu admina do tych samych funpagów. Największym zyskiem będzie dla mnie nieoglądanie własnej opuchniętej i posiniaczonej twarzy. Instagrama zdezaktywowałem i wyłączyłem na telefonie (usunąć się nie da). Facebooka tak samo (też się nie da usunąć). Przy okazji wyłączyłem im przyzwolenie na używanie lokalizacji i dostęp do zdjęć. Czy mam złudzenia, że to bardzo dużo zmienia? Nie. Czy zmuszę chociażby Josa do zrobienia tego samego? O istnieniu Instagrama mój mąż w ogóle nie wie, tzn. słyszał plotki, ale nie wierzy. Facebooka na telefonie nie użył nigdy ani razu. Konta na FB używa głównie do wrzucania zdjęć swoich prac, a reklamy mu się przydają, bo są powiązane z jego zainteresowaniami i często z nich korzysta.
#deleteFacebook prawdopodobnie się nie przyjmie. Regulacje unijne może nastąpią (za dziesięć lat), a może nie. FB się do nich zastosuje alibo nie. Moja wiara w ich prawdziwy (pod)upadek jest bardzo mała. Ale myspace kiedyś dominowało na rynku tak bardzo, że nikt nie wierzył w możliwość zmiany tego stanu rzeczy.
Niech Apple już założy Apple Social (nie Connect i nie Ping, proszę…) Niech to będzie nawet płatne. Beznadziejna Siri powoduje, że wierzę w troskę Apple o moją prywatność bardziej, niż w Google, Amazona, Bunia. Z tych trzech Google oferuje mi mnóstwo przydatnych narzędzi – nagrodą za znajomość mojej lokalizacji jest Google Maps, za targetowanie reklam – GMail, za analizowanie fotek – Google Photos. Amazon nie oferuje mi niczego oprócz miejsca do wydawania piniondza. Co oferuje Facebook widać w tej chwili bardzo ładnie. Światowe rządy (nie mam na myśli jaszczurów ani illuminati…) Amazona i Apple zostawią na razie w spokoju, dopóki nie nastąpi huk na miarę tych 50 milionów profili. Żadnej z tych firm nie wierzę, ale Apple nie wierzę za dwa grosze, a pozostałym za jeden.
Ciekaw jestem, czy planujecie cokolwiek zmienić w swoim użytkowaniu Bunia, czy też nie – a jeśli tak, to co?