Najnowszy singiel Pet Shop Boys, „The Pop Kids” to jedna wielka nostalgiczna podróż do przeszłości dla czterdziestolatków.
Kiedy skończyłem trzydzieści lat, mój kolega doradził mi „cokolwiek będziesz teraz robić, NIE słuchaj „Being Boring”. Oczywiście nie posłuchałem i zdołowałem się okropnie, bo „Being Boring” to zupełnie inna piosenka gdy mamy lat 24 i 30. „The Pop Kids”, mimo dance’owej produkcji jest drugą częścią „Being Boring”.
Remember those days, the early nineties
We both applied for places at the same university
Ended up in London where we needed to be
To follow our obsession with the music scene
(Wspomnę tylko mimochodem, że Neil NIE był na uniwersytecie we wczesnych latach 90.)
Jednym z moich życiowych dramatów jest to, że nie urodziłem się dosłownie pięć lat wcześniej i w Anglii, w szczególności w Londynie, lub w ostateczności w Berlinie. Kiedy w Anglii trwało szaleństwo na punkcie The Smiths, Pet Shop Boys, Joy Division/New Order, my mieliśmy Marka Niedźwieckiego, który ogólnie jest kul, ale The Smiths dzięki niemu nie poznałem. No i w moim przypadku politechnika zaczęła się w 1995, czyli mid-nineties, mam lat 38, stąd stwierdzenie, że „The Pop Kids” jest dla czterdziestolatków.
Wherever we went
Whatever we did
We knew the songs
Internet odkryłem w roku 1996 i pierwszą stroną, jaką odwiedziłem była oczywiście oficjalna strona Pet Shop Boys. Jak na 1996 rok przystało, nie znalazłem tam nic ciekawego, ale udało mi się wyszukać w Yahoo! listę mailingową PSB i tam poznałem mojego przyszłego przyjaciela Maartena. Żaden z nas nie był cool, ale obaj kochaliśmy muzykę. Wysyłaliśmy sobie dwa razy w tygodniu maile po 300 kB tekstu, przesyłaliśmy sobie kasety, ja kupiłem dla niego limitowane Very Relentless, on kupował mi holenderskie single. Whatever we did, we knew the songs.
They called us the pop kids
Cause we loved the pop hits
And quoted the best bits
So we were the pop kids
I loved you
Nie zakochałem się w Maartenie, ale zakochałem się w muzyce. Pierwszy raz w Londynie znalazłem się w roku 2001. Wszyscy – było nas sześciu – byliśmy biedni jak myszy kościelne, odżywialiśmy się darmowym śniadaniem w hotelu pełnym karaluchów oraz jogurtem (ja) i chlebem (Maarten) i wydawaliśmy wszystkie pieniądze na płyty. Największym przebojem było „Silver Screen Shower Scene” Felixa da Housecata i Miss Kittin, grane w każdym sklepie, do jakiego się zaplątaliśmy. Wracając naładowałem sobie 30 winyli do plecaka i udawałem, że mój bagaż podręczny jest lekki i wcale się pod nim nie uginam.
We were young but imagined we were so sophisticated
Telling everyone we knew that rock was overrated
Z dumą podążaliśmy za słowami Mesjasza (Neila) z piosenki „How I Learned To Hate Rock’N’Roll”. Prawdziwa muzyka musiała być elektroniczna, rock był muzyką dla heteryków i dziadków. Lekko wyłamałem się wpadając po dziurki w zębach we wczesne Oasis, ale najbardziej cieszyły mnie zespoły takie, jak Garbage czy Republica, mieszające elektronikę z rockiem. Byłem DJem i grałem swoje ukochane piosenki w klubo-restauracji Jezioro Łabędzie, a na koniec mi płacono. I was the pop kid. I knew the songs.
It was a wet Wednesday night
We worried that no one would be going out
How wrong we were
When we turned the corner there was already a queue stretching down the street
Warszawa w sobotnie noce była martwa. Jechałem taksówką po zakończeniu DJowania, o trzeciej w nocy, a kierowca pełen zgorszenia opowiadał mi, że w Australii o trzeciej w nocy w sobotę ludzie imprezują na ulicy i zachęcają przechodniów do dołączenia. Pamiętałem, że w Londynie o trzeciej w nocy w ŚRODĘ nasz autobus stał w strasznym korku, ponieważ ludzie imprezowali w klubach, na zewnątrz klubów, na chodnikach i na jezdni. Pragnąłem tego życia. Londynu ostatecznie nie wybrałem, bo mieszkało tam za dużo Polaków (true story), ale jak wiadomo w 2006 przemieściłem się do Amsterdamu.
Oh, I love it
Oh, I like it here
Oh, I am never going home
Dziś sam jestem dziadkiem i nie chadzam na imprezy. Pozostały mi wspomnienia. Z Berlina (patrz zdjęcie), gdzie pierwszy raz zobaczyłem LCD Soundsystem, a potem dowalili mi 2manydjs dzięki czemu o mało nie odwodniłem się do omdlenia, bo czekałem, aż zagrają coś kiepskiego i przez cztery godziny się nie doczekałem. Z londyńskiego G-A-Y, gdzie o północy zagrano mi „Better The Devil You Know” Kylie. Z amsterdamskiego Supperclub, gdzie na zamkniętej imprezie wystraszyłem ludzi, bo gdy DJ zagrał „R&B Junkie” Janet Jackson zerwałem z siebie koszulę i wykonałem pełen układ taneczny, co zdaje się może być nieco przerażające w wykonaniu stu kilo wytatuowanych mięśni. W każdym razie zrobiono mi tyle miejsca, ile chciałem. Z dnia, kiedy byłem wściekły, zdołowany i bliski ludobójstwa, dotarłem do domu i okazało się, że Pet Shop Boys wydali nowego singla „Axis”.
Moja lista przebojów funkcjonuje od 1991 roku. Od 2015 przeniosła się na Spotify, którego nie uaktualniam raz w tygodniu, tylko zawsze, kiedy mam ochotę. Jeśli zajrzycie tam dziś, na pierwszym miejscu znajdziecie „The Pop Kids”.
Co wydarzyło się z nami, The Pop Kids z roku 2001? Maarten do tej pory uprawia życie nocne, ale w ramach pracy, jako fotograf i z rzadka DJ. Ja, jak wiadomo, życia nocnego nie uprawiam. Anthony, który zajmował się zaliczaniem kolejnych facetów, ostatnio marudzi, że potrzebuje stałego związku (do tej pory też to mówił, ale robił wszystko, żeby tego losu uniknąć). Pozostali trzej z muzyki słuchają wyłącznie tej nagranej przed rokiem 2009. Nie tańczyłem na imprezie od co najmniej dwóch lat. Ale muzyka towarzyszy mi na co dzień i zawsze będzie.
They called us the pop kids
Cause we loved the pop hits
And quoted the best bits
So we were the pop kids
I loved you
Czas przeszły.