Nasze hortensje umarły w dniu, gdy płonął Londyn. 19 lipca, czyli 19 dnia pierwszej suszy. 21-ego zaczęło padać i padało cały dzień, a potem już nie padało. Zacząłem liczyć od zera. Żeby nie przyznać, że susza się nie skończyła. Tylko zrobiła przerwę na przegrupowanie. Za dużo dni. Obaw. Bardzo dobra pogoda na wakacje, mówią. Myślę o jedzeniu.
Susza druga, dzień 1
To lato jest dziwne i dziwne są susze. Nie jest gorąco (oprócz dnia, gdy płonął Londyn). Znam gorący żar, tak. Nieskończoności bardzo dobrej pogody na wakacje – nie. Nasz hibiskus umiera z pragnienia. Trawy umierają z pragnienia. Kwiaty, których nazwy zapomniałem umierają z pragnienia. Podlewamy je wieczorem. Jest to legalne. Jeszcze, bo to ostatnie dni. Nie długo.
Drzewko wiśniowe nie żyje. Internet mówi, że powinniśmy je posadzić w marcu lub kwietniu, po odejściu mrozów. Posadziliśmy je w listopadzie. Mrozy przyszły w marcu lub kwietniu. Musieliśmy za dużo podlewać podczas suszy, mówi ogrodnik, który je nam sprzedał. Może odżyje w przyszłym roku, mówię z nadzieją do Męża. Nie, mówi Mąż.
Modlę się o deszcz.
Kilka lat temu Mąż mawiał „deszcz jest dobry dla roślin” za każdym razem, gdy lało, to było wiele razów wtedy, a ja za każdym parskałem „docenię to zaraz po tym, jak zostanę rośliną”, a teraz tego nie mówi. Chciałbym, żeby miał szansę. Ponieważ deszcz jest dobry dla roślin. Pelargonii, pomidorów, plonów.
Susza druga, dzień 6
Phillippa Fox, generalna menadżerka Ministerstwa Biznesu, Innowacji i Zatrudnienia Nowej Zelandii, stwierdza: zmiana klimatu ma „niewystarczającą wagę”. Na Facebooku znajduję zdjęcie Phillippy Fox. Nie znajduję zdjęcia zmiany klimatu.
Wyobrażam sobie Surtra, Boga, którego ogień pożre świat, gdy nadejdzie Ragnarök. Phillippa Fox mówi: proszę stanąć na wadze. Miecz proszę odłożyć, znam te sztuczki. Pod ciężarem płonącego miecza lakier na biurku skwierczy, unosi się cuchnący dym. Phillippa Fox powoli kręci głową, wydaje z siebie dźwięk: tsk, tsk. Waga, oświadcza Phillippa Fox, a ramiona Surtra opadają i warga mu drży, jest niewystarczająca. Surtr nie daje Phillippie Fox wyboru. Musi ona teraz wystawiać nowe zezwolenia na poszukiwanie ropy i gazu, wystawiać i wystawiać i wystawiać i wystawiać aż waga Surtra będzie wystarczająca, aby ufać, że gdy już ujrzy świat, to go zje.
Podczas Ragnarök z Surtrem walczyć będzie Freyr, Bóg dobrych plonów. Przegra. Już przegrywa, choć waga Surtra jest niewystarczająca. Niewiele będzie w tym roku dobrych plonów, a te, które będą zniszczymy.
Susza druga, dzień 1
Tutaj na Zachodzie Mąż zamawia online 15 kilo mąki. Jest droższa niż poprzednio, mówi. Na Wschodzie, gdzie mieszka Mama, w sklepach nie ma mąki ani cukru. Jest w TVPropaganda, śmieje się Mama, tam, gdzie węgiel. Będzie mnóstwo węgla, obiecuje Pan Premier, zgoła już jest, nadmiar i nadpodaż, wystarczy nawet na kolejny sezon bo statki będą płynęły i płynęły, nie potrzebujemy gazów Putina, magazyny gazów wyrabiają ponad 100% normy magazynowania. Ceny lokomotyw spadają, obniżając inflację. Też się śmieję. Oboje pamiętamy komunizm, chociaż Mama pamięta go więcej. Przeżyliśmy na śmiechu.
Putin podpisuje porozumienie, zgodnie z którym Ukraina będzie mogła bezpiecznie eksportować zboże. Dwanaście godzin później port w Odessie zostaje zbombardowany. Myślę o plonach. Pamiętam, jak wstałem o piątej rano, żeby w Wielkanoc stanąć w kolejce po chleb. Wciąż miałem przed sobą cztery osoby, kiedy chleb się skończył. Nie tylko w tej piekarni. Wszędzie. Nie było chleba. Bo nie było mąki. Ani niczego. Chociaż nikt nie bombardował transportów i nie podpalał silosów.
Słowo „głód” pojawia się na moim ekraniku obok słowa „Afryka” i szybko klikam w byle co innego.
Susza pierwsza, dzień 18
Dzień przed śmiercią naszych hortensji, dzień przed tym, jak zapłonie Londyn, pogodynka Good Morning Britain Laura Tobin zostaje oskarżona o sianie paniki i propagandę pogodową i że się nazywa Doktor Zagłada i za jej klimato-ostrzeżenia powinno się ją wsadzić do więzienia. Twitter decyduje: propaganda pogodowa musi się skończyć. Rozwścieczona Doktor Zagłada mści się na Twitterze, używa swych Mocy aby dać londyńskim strażakom najgorszy wycisk od czasu II Wojny Światowej. (To jest cytat.) Gdyby ją wsadzono do więzienia i zamknięto jadaczkę z której wypływa jad propagandy pogodowej to by się nic nie stało i by było chłodno, decyduje Twitter.
W celi gdzie światło pali się całą noc Surtr błaga Phillippę Fox o dostęp do Twittera. Niewystarczająca waga, Phillippa Fox mówi, a jej głos jest tak lodowaty, że zaskoczony Surtr drży.
Susza druga, dzień 6
Robimy grilla. Mąż bardzo dokładnie podlał wszystko dookoła. Węgiel drzewny nie produkuje iskierek ani płomieni, tylko popiół. Temperatura: 21 stopni w cieniu, trochę więcej w smogu. Jemy teraz dobre rzeczy bo niedługo ich nie będzie. Burgery z kurczaka, wołowiny, popiołu. Bagietkę, serek, sałatę, musztardę.
Czy możemy potem zapalić mały ogień? pyta Mąż.
Nnnno wolałbym chyba nie, odpowiadam.
Ale malutki? Ze szczapek?
Oceniam nasze otoczenie, kierunek i siłę wiatru. Przynoszę trochę szczapek, układam piramidę, podpalam. Pilnuję każdej iskierki. Kilka z nich dosiada podmuchu, zmierzając w kierunku otwartych drzwi szopy. Patrzę za nimi. Na podłodze szopy leży pył drzewny. Ogłaszam zakończenie ogniska. Iskierki niczego nie lubią tak, jak pyłu drzewnego. Jest jedzenie, jest sucho, jest powietrze. Wszystko, czego ogień potrzebuje do rozrostu i rozmnażania. Czy wiecie, że ogień nie spełnia definicji istoty żywej tylko dlatego, że nie ma DNA?
Zastanawiam się, czy ognie Surtra zapamiętają nas jako istoty żywe z uwagi na to, że posiadaliśmy DNA.
Susza druga, dzień 7
Shell anonsuje rekordowe zarobki – 11.5 miliarda dolarów między kwietniem a czerwcem. Pan dyrektor Shella, Ben van Beurden, mówi: firma nie może czynić cudów aby obniżyć ceny oleju i gazu. Jest jak jest, mówi Ben van Beurden. Nie używajcie Jego imienia nadaremno, albowiem jest On mocą, przed którą kłaniają się sami Akcjonariusze, złączeni w trwożnym wyczekiwaniu Dywidend.
Co wieczór oglądamy małe gospodarstwa rolne na sprzedaż. Urojeniowy rytuał przed snem. Sprawdź czy nie w Groningen, mówi Mąż. W Groningen są trzęsienia ziemi z uwagi na agresywne wydobycie gazu. Wielu ludzi nie widzi związku między tym, co jedzą, a tym, co my robimy, mówi hodowca bydła z Groningen. Nakazano mu ograniczenie pogłowia bydła o 30% aby obniżyć emisję gazów cieplarnianych. Jest jak jest.
Jemy teraz dobre rzeczy bo niedługo ich nie będzie.
Susza druga, dzień 13
Co najważniejsze, nasza strategia napędzania postępu zapewnia naszym akcjonariuszom dobre wyniki dzięki wieloletnim wysokim ocenom portfela, w połączeniu z solidnymi wynikami operacyjnymi mówi Ben van Beurden, a Akcjonariusze biją brawo, bo po przetłumaczeniu tego zdania na polski okazuje się, że dostaną 7.9 miliarda dolarów.
1 A po tych wydarzeniach Akcjonariusze wystawili Abrahama na próbę. Rzekli do niego: «Abrahamie!» A on odpowiedział: «Oto jestem»
2 Powiedzieli: «Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź jak najdalej od naszych jachtów i willi i prywatnych odrzutowców, i tam złóż go w ofierze na pagórku, który ci wskażemy»
3 A gdy przyszli na to miejsce, które wskazali Akcjonariusze, Abraham zbudował tam ołtarz, ułożył na nim drwa i związawszy syna swego Izaaka położył go na tych drwach na ołtarzu, który polał ropą naftową Brent.
4 Ale wtedy Rzecznik Akcjonariuszy zawołał na niego z Internetu i rzekł: «Abrahamie, Abrahamie!» A on rzekł: «Oto jestem».
5 Powiedział : «Ropa naftową Brent, którą polałeś ołtarz nie jest za darmo».
6 Abraham przeprosił zawstydzony, zapłacił $103.34 za baryłkę ropy naftowej Brent, po czym złożył w ofierze syna swego, swego osła, swe sługi, pagórek, wioskę, wioski dookoła, kraj, kontynent, i samego siebie.
7. „Jest jak jest” rzekli Akcjonariusze i podzielili się 7.9 miliardami dolarów dywidendy.
Susza druga, dzień 14
0 mm w ostatnich 24 godzinach. W następnych 10 dniach nie przewiduje się opadów. Pieprz się, apko Weather, rzekłbym zanim odkryłem Otępienie.
Myślałem (za) dużo o Akcjonariuszach, o Grecie, o Odpowiedzialności Osobistej (koncept działu marketingu British Petroleum). Opieprzałem ludzi, którzy zaniedbywali swoją Odpowiedzialność Osobistą. Przestałem na kilka miesięcy jeść wołowinę w proteście przeciw polityce Bolsonaro. (Polityka Bolsonaro nie uległa z tego powodu zmianom.) Nie kupiłem samochodu, motocykla, ani prywatnego odrzutowca. Retweetowałem ważne statystyki. (Okej, ciągle to robię. Żałoba nie jest procesem liniowym.) Czułem się bezsilny. Jakbym nic nie znaczył. Jakby nic, co robię, nie miało znaczenia.
Jest to prawda, a prawda to wolność.
Gdy stoję obok wodospadu, albo patrzę na łańcuch górski, albo na mroczną puszczę, czuję się jak kropka. Dawno mnie nie będzie, myślę, ani mnie ani nikogo, kogo znam, nie będzie koników i piesków i zajączków, ale Ziemia będzie zawsze. Trochę inna. Wodospad wciąż będzie ryczeć, albo nie będzie, zastąpiony wulkanem, może kanionem, którego nikt nie będzie podziwiać. Góry, przysypane popiołem z puszczy, tudzież czerwono-szare niebo będą dziedzictwem stworzeń zdolnych do przystosowania do nowych warunków, np. salamander i Akcjonariuszy. Ziemi jest wszystko jedno, jak wygląda.
Ben van Beurden nie ubogacił mnie 7.9 miliardami dolarów w dywidendach. Dar Jego dla mnie jest bez cenny: Otępienie przynosi zrozumienie i akceptację mej kropkowości. „Jest jak jest” powtarzam sobie, gdy zagraża mi pusty gniew poddający próbie moją wiarę w mądrość i dobroć Akcjonariuszy. Otępienie przynosi pokój; ulgę; radość. I Ty możesz odkryć Otępienie w te ostatnie dni. Powtarzaj „jest jak jest” i powtarzaj i powtarzaj, dopóki znaczenie straci znaczenie, a wtedy ujrzysz, że znaczenie Twego życia jest bez znaczenia. Wraz z Otępieniem ciesz się ostatnimi dniami, nie zapominając o Odpowiedzialności Osobistej.
Teraz (kiedykolwiek)
Mam przed sobą więcej ostatnich dni niż większość. Mieszkam w bogatym kraju i mam klimatyzację. Oczywiście nie zostało mi tyle dni, co Akcjonariuszom, ale więcej niż mieszkańcom Pakistanu lub Indii, konikom i pieskom i zajączkom, oraz naszemu hibiskusowi. Odwracam wzrok od jego niemych błagań. Wiadomości mówią: poziom wody opadł tak bardzo, że statki osiadają na mieliznach. Wody pitnej wystarczy, mówią Wiadomości, po czym precyzują: dla ludzi. To ostatnie dni naszego hibiskusa, chociaż hibiskus jeszcze tego nie wie.
Żałuję, że nie zrobiłem zdjęcia drzewku wiśniowemu. Ale nie wiedziałem, że to były jego ostatnie dni. Pomidory żebrzą i Mąż po cichu przesmykuje się na zewnątrz z plastikową konewką. Cukinie, myślę szeptem, sałata, jeżyny, truskawki. Bydło, ostrzał Odessy, burgery z kurczaka, olej słonecznikowy. Mąka. Cukier.
Węgiel.
Jesteś pewien, że nie będzie padać…? pyta Mąż. Spoglądam na niego martwo. Takie ciemne chmury, mówi. Jego usprawiedliwienia są chropawe; suche gardło. Cichutko marnuje kolejne litry wody na gruszę. Już prawie możemy zbierać owoce. Jeszcze kilka ostatnich dni.
0 mm w ostatnich 24 godzinach. W następnych 10 dniach nie przewiduje się opadów.
Moje usta poruszają się w niemej modlitwie, której nie słucha nikt ważny.
Niedługo
Jesteś gotów, mówi Phillippa Fox.
Przekrwione, puste oczy Surtra spotykają jej zadowolone spojrzenie.
Twoja waga jest wystarczająca, zachęca Phillippa Fox.
Nie mam tam nic do roboty, mówi Surtr.