Nasze hortensje umarły w dniu, gdy płonął Londyn. 19 lipca, czyli 19 dnia pierwszej suszy. 21-ego zaczęło padać i padało cały dzień, a potem już nie padało. Zacząłem liczyć od zera. Żeby nie przyznać, że susza się nie skończyła. Tylko zrobiła przerwę na przegrupowanie. Za dużo dni. Obaw. Bardzo dobra pogoda na wakacje, mówią. Myślę o jedzeniu.
Susza druga, dzień 1
To lato jest dziwne i dziwne są susze. Nie jest gorąco (oprócz dnia, gdy płonął Londyn). Znam gorący żar, tak. Nieskończoności bardzo dobrej pogody na wakacje – nie. Nasz hibiskus umiera z pragnienia. Trawy umierają z pragnienia. Kwiaty, których nazwy zapomniałem umierają z pragnienia. Podlewamy je wieczorem. Jest to legalne. Jeszcze, bo to ostatnie dni. Nie długo.
Drzewko wiśniowe nie żyje. Internet mówi, że powinniśmy je posadzić w marcu lub kwietniu, po odejściu mrozów. Posadziliśmy je w listopadzie. Mrozy przyszły w marcu lub kwietniu. Musieliśmy za dużo podlewać podczas suszy, mówi ogrodnik, który je nam sprzedał. Może odżyje w przyszłym roku, mówię z nadzieją do Męża. Nie, mówi Mąż.
Modlę się o deszcz.
Kilka lat temu Mąż mawiał „deszcz jest dobry dla roślin” za każdym razem, gdy lało, to było wiele razów wtedy, a ja za każdym parskałem „docenię to zaraz po tym, jak zostanę rośliną”, a teraz tego nie mówi. Chciałbym, żeby miał szansę. Ponieważ deszcz jest dobry dla roślin. Pelargonii, pomidorów, plonów.