Dziesięć lat trzydziestki

Ups. Miałem przygotować notkę pełną Mądrości i Wewnętrznego Spokoju (żartuję), ale się nie złożyło. Jak się okazuje, do własnych urodzin mam podejście takie samo, jak do podróży, tzn. jest to coś, co odbędzie się w bliżej nieokreślonej przyszłości. Pewnego dnia okazuje się, że przyszłość właśnie nadeszła i nieodmiennie mnie to zaskakuje. Nie z uwagi na nieznajomość dat, oczywiście. Po prostu jakoś tak… szybciej czas leci, niż mi się wydaje.

Na 35 urodziny dostałem diagnozę dwubiegunówki. Na 40 mam skończoną książkę (chociaż pani redaktorka ciągle się ociąga, możliwe, że celuje specjalnie w dzień dzisiejszy, albowiem gdyż powiedziałem jej, co mnie czeka), rzuciłem tytoń, mieszkam w Amsterdamie od 11 lat i tygodnia, mam tylko jednego męża, ale za to fantastycznego, PRAWIE pozbyłem się problemów z plecami. Zapytano mnie wczoraj, co robię dzisiaj miłego i w zasadzie nie mam żadnego pomysłu, bo ogólnie jest mi miło cały czas. Pewnie rozpalę sobie ogień i będę robić nic konkretnego. To znaczy – wybieram się z kumplem do Spijkera, ale kumpel nie wie, że to moje urodziny i tak też zostanie. Po powrocie napalę i będę czytać. Jos idzie do pracy. A jak wróci, będziemy się przytulać, jak co wieczór. Jest dobrze.

Na górze oficjalny portret Waszego ulubionego bloggera. Jak widać, dorastanie idzie mi doskonale. Pod spodem portret nieoficjalny, ale też dobrze obrazuje mój mentalny wiek. #stoserc