A co tam nowego?

A całkiem ciekawie się nowy rok rozkręca.

Nad kowalstwem pracujemy i w ciągu dwóch tygodni powinienem mieć dla państwa jakieś konkretne ciekawe informacje. 🙂

W temacie miłości — Drwal ciężko (jak to drwal) pracuje nad tym, żebym się w nim zakochał i osiąga planowany efekt. To wcale nie jest trudne — wystarczy być dla mnie miłym, dobrym, akceptować mnie razem ze wszystkimi moimi odbiciami, nie ograniczać, nie zmuszać do rzeczy, które mi nie pasują i nie golić brody za często. Do monogamii się jeszcze nie posuwam, ale Drwal o tym wie i mu nie przeszkadza (a przynajmniej tak twierdzi), a ja i tak powoli wykruszam pozostałych chętnych, chociażby z powodu braku czasu.

Czas spędzam pracowicie. Na nauce języka; na oglądaniu filmów instruktażowych z kanałów modernblacksmith i MarkAspery na youtube; na siłowni (w zeszłym tygodniu pięć razy); na polowaniach na kowali; na pisaniu różnych rzeczy; na remiksowaniu różnych rzeczy; na dzierganiu kolczugi (co się robi z kolczugą? nie kuje, nie szyje, nie szydełkuje, nie składa… no co się z nią robi…? — no i, rzecz jasna, z Drwalem. Tak więc jak na razie dotrzymuję wszystkich postanowień noworocznych.

2011 był, jak wspominałem, rokiem — szczerze mówiąc — nieco gównianym. Intensywnym, i owszem, tyle, że na ogół w nieprzyjemny sposób. 2012 jest mi coś winien, a ja planuję wyegzekwować wszystko, łącznie z odsetkami do najmniejszego grosza. To będzie mój rok, czy mu się to podoba, czy nie. Jedyne, co mogłoby mnie powstrzymać, to problemy zdrowotne, dlatego też żrę witaminy, ciemny chleb, pierś z kurczaka i brokuły, unikam piwa i latam na siłownię. Jak 2012 spróbuje podskoczyć, to dostanie takiego kopa z półobrotu, że w locie zaśnie z nudów.

A jak Wam mijają pierwsze dni nowego roku?