Bardzo Samotny Mateusz

Dzisiaj post gościnny autorstwa Abe, autorki bloga SilesYoga. Dziękuję serdecznie, a czytelnikom – smacznego!

*

Na dzisiejszej lekcji dowiemy się od guru Grze… przepraszam, od samotnego Mateusza, jak ciężko jest być milionerem, a także powtórzymy sobie historię i filozofię Nietzschego. Proszę sobie przygotować wiaderko na wy… na zazdrość, chyba że ktoś z Was akurat jest milionerem, wtedy możecie przygotować chusteczkę haftowaną i ocierać łezki.

Mateusz jest gu… Mateusz mówi, jak żyć i co robisz źle, a w swojej ostatniej notce ostrzega też, co nas czeka, kiedy już przejrzymy na oczy i zostaniemy milionerami. Nie jest to taka droga usłana różami, wiecie. Powszechnie przecież wiadomo, że garb robi się człowiekowi od noszenia worków z pieniędzmi.

Wytłumaczenie biednemu, na czym polega bogactwo, kończy się taką samą porażką jak opisywanie dziewicy uniesień seksualnych albo głodnemu sytości – bez doświadczenia nie ma bowiem zrozumienia i trzeba się zadowolić samą informacją.

Nie wiem, mnie się zawsze wydawało, że głodny najlepiej sobie wyobrazi huczną kolację, spragniony smak wody, ale może przekonajmy się o tym sami i poprośmy Mateusza, żeby wyszedł na chwilę ze swojej bańki bezpieczeństwa i opowiedział komuś relatywnie głodnemu i raczej nie zamożnemu wspominane niżej w tekście „egzotyczne dania”. Jestem pewna, że jego opis będzie taki obrazowy, że śladem Mickiewiczowskich – porwie do działania. Ale nie dam gwarancji, że będzie to wykupienie kursu u Mateusza, celem zarobienia należnych milionów.

Miliony na koncie to termin względny [o tyle, o ile – „miliony na koncie” dość obiektywnie implikują dla mnie posiadanie na koncie bankowym więcej niż jednego miliona określonej waluty, ale ja się nie znam, ja tu tylko zazdroszczę – ten i nast. przyp. Abe], bo dla jednego jest to suma ogromna, a dla drugiego oznacza konkretny zakup. To zbyt mało, by wystarczyło na zakup wyspy, ale wystarczająco dużo, by pozwolić sobie na wymarzony dom […] i dowolne doświadczenia.

Sami widzicie, że zawsze mogło być lepiej. Pytanie tylko, czy Mateusz stara się za mało, żeby kupić wyspę, czy po prostu jeszcze nie znalazł odpowiednio dużej.

Pamiętasz, jak Ci mówili, że gdy będziesz się dużo uczył i ciężko pracował, to będziesz bogaty? […] Po tym, jak zarobiłeś miliony, straciłeś je i zarobiłeś jeszcze większe, rozumiesz, że pieniądze robi się według określonych schematów.

Które zaraz poznamy i które wcale nie są zarobione ciężką pracą ani nauką, jak widać.

Wiesz, że większość ludzi tych schematów nie zna, dlatego pieniędzy nie zarabia. Osoby, które to zrozumieją, nigdy w życiu nie będą już biedne.

Może to dobrze – logika podpowiada mi, że gdybyśmy wszyscy byli milionerami, wrócilibyśmy do punktu wyjścia albo i gdzieś wcześniej, bo zamordowałaby nas inflacja. Mateusz powinien być nam zatem wdzięczny, że tak się głęboko poświęcamy i nie zarabiamy tych milionów (które, jak wiemy, są na wyciagnięcie ręki), dzięki czemu nie wali mu się jeszcze świat.

Jeśli ktoś, po latach oczekiwań na łóżko na korytarzu szpitalnym, nie odwiedził prywatnej kliniki z uśmiechniętymi lekarzami przyjmującymi od ręki […] to będzie Ci opowiadał, że pieniądze szczęścia nie dają.

Oczywiście. Biedacy sami są sobie winni i w swych biednych umysłach nie zdają sobie sprawy, czekając na łóżko, że dwie przecznice dalej znajduje się Leśna Góra i uśmiechnięci lekarze, którzy za zabieg biorą więcej niż średnia krajowa. Wobec czego biedacy ci żyją złudzeniami i po prostu nie chcą zarabiać pieniędzy, bo lubią czekać półtora roku na wizytę u specjalisty. #tojasne Aha, a sprzątaczki czy kucharki w rzeczonych klinikach zawsze marzyły o tym, by cały dzień spędzać nad garem zupy dla jaśniepaństwa albo sprzątać po nim salę, bo one też lubią, kiedy w życiu jest to pełne napięcia oczekiwanie, czy specjalista dożyje w ogóle do wizyty.

I ma rację: nie dają, ale tylko tym, którzy już je mają.

Pieniądze nie dają szczęścia tym, którzy je mają. Zapamiętajmy. Mateusz nie to miał chyba na myśli, ale sami możemy już wywnioskować, że jednak milionerzy mają w życiu ciężko (wobec czego nie powinni pod żadnym pozorem płacić np. wyższych podatków – jakoś muszą to sobie rekompensować!).

Pieniędzy warto mieć tyle, by nie musieć o nich myśleć. Wtedy jesteś wolny i […] odejście pracownika nie robi różnicy, bo możesz znaleźć dowolnego […]

Nie ten, to inny zgodzi się pracować na śmieciówce. Praw pracowniczych im się zachciewa, biedocie.

Przy okazji pytanie do refleksji: czy pracowanie dla Mateuszów to droga do zostania milionerem? A jeżeli nie, to dlaczego taki oświecony naród przyjmuje do siebie skończonych głupców (no bo nie są milionerami), czy nie zależy mu na produkcie doskonałym i może osiąść na takim wytworzonym przez rzeczonych głupców?

Czy naród oświecony widzi już, że ich samodzielne dochodzenie do milionów opiera się na tysiącach zwykłych ludzi?

Zaczyna się inny poziom życia, który umożliwia kreację bez ograniczeń.

Nietzschemu to przekonanie opłaciło się o tyle, że na ostatnie lata życia stracił kontakt ze światem zewnętrznym. Na szczęście (jeszcze!) gdyby Mateusz miał ochotę dostać się na poziom nadczłowie… na inny poziom życia i wykreować bez ograniczeń morderstwo, może mu się to nie udać. Z drugiej strony, do pisania głupot w internecie nie potrzeba milionów.

Niektórzy uważają, idąc zakomunistycznym przekonaniem, że skoro Ty masz więcej, to oni mają przez Ciebie mniej i powinieneś się podzielić […]

Jak wiemy, jest to rozumowanie błędne, ponieważ na świecie można wyprodukować dowolną ilość pieniędzy bez straty na ich wartości i niektórzy po prostu nie chcą ich wziąć tak mocno, jak ty.

Inni wpadają na pomysł, że skoro masz dużo, to obowiązują Cię wyższe stawki i powinieneś płacić więcej. Pojawiają się członkowie rodziny – siódma woda po kisielu – którzy chcą, byś pomógł im finansowo. Za każdym razem będziesz w ich zachowaniach widział to samo: brak odpowiedzialności za własny, finansowy los.

Roszczeniowcy i niedojdy. Nie po to jesteśmy wszyscy idealnie tacy sami, obdarzeni tymi samymi okolicznościami zewnętrznymi, predyspozycjami oraz cechami, żebym teraz moje bogactwo, co go mogę zrobić tyle samo od zera, rozdawał na prawo i lewo. Trzeba się było starać! (Z czystej złośliwości: czy jeżeli bardzo chcę jechać na Islandię, ale nie stać mnie na bilet, i namówię mojego wujka-Mateusza, żeby mi za niego zapłacił, to będę właśnie sprytna i znam sposób, czy jestem nieodpowiedzialna finansowo?)

[…] zaczynasz spędzać czas wśród ludzi, którzy nie postrzegają Cię przez pryzmat pieniędzy – a nie robią tego, bo mają tyle samo pieniędzy co Ty. Z czasem nie masz ochoty na cyniczne docinki „a kto bogatemu zabroni!”, płynące z ust starych kumpli, a zawiść ludzka skutecznie zniechęca Cię do przebywania wśród złych energii. Pojawia się samotność.

Zapamiętajmy: milioner ma w życiu bardzo ciężko i tylko inni milionerzy mogą mu ulżyć. Proszę się zatem niczego od Mateusza nie domagać, nie ukruszać podatkami jego w pocie czoła zarobionych pieniędzy, bo to jest zła energia i powoduje samotność.

Nie martwisz się o edukację dziecka. […] Pojawiają się zupełnie inne: o sens życia, pozostawienie dziedzictwa, przemijalność czasu.

Jak wiadomo, biedacy nie zajmują się takimi sprawami, jak sens życia, pozostawienie po sobie śladu na świecie czy przemijalność. To są wzniosłe sprawy wymagające 500k ojro myślowej kaucji za sztukę.

Wiesz też, ile na te pieniądze pracowałeś, co tym bardziej zwiększa szacunek.

To prawda, ale jeśli nie wykształciło się w nas to wcześniej, wystarczy przestać żyć na utrzymaniu rodziców, żeby przekonać się o tym relatywnie dobitnie. No chyba że zatrudniamy się na stanowisku wiceprezesa z polecenia ojca.

Przemijalność rzeczy materialnych jest oczywista: kupujesz przedmioty, których potrzebujesz, i na tym koniec.

To może wyjaśniać ten brak wyspy!

To, co potrafisz, będzie z Tobą do końca życia.

Chyba że będziesz mieć wylew. Albo zawał. Albo wypadek. Albo dowolną inną rzecz z setki tysiąca losowych rzeczy i zdarzeń. Wtedy być może warto mieć przyjaciół albo krewnych, ale już wiemy, że to są najczęściej życiowe niedojdy i nieroby, więc są nam niepotrzebni. (W komentarzach czytelnicy zastanawiają się, czy jeżeli osiągam sukces za sukcesem, a moi znajomi raczej nie tak bardzo, to czy powinienem utrzymywać z nimi kontakt. Lubię ich, ale co jeśli przeszkadzają mi w sukcesie? Ostatecznie na wyspie można przecież założyć sobie safari, a poza tym na pewno znajdziesz mnóstwo prawdziwych przyjaciół, którzy nie oceniają cię przez pryzmat twoich pieniędzy. To znaczy, kiedy już będziesz tym milionerem, nie teraz, kiedy brzmisz jak psychopata.)

Na koniec trochę (al)truizmu:

Ktoś ma problem, który można załatwić od ręki. Ktoś potrzebuje tak wiele, choć dla Ciebie znaczy to tak niewiele. Robisz większe rzeczy, działasz na potężniejszą skalę, dlatego coraz więcej ludzi może korzystać z Twojej pracy. Rozmiar ma znaczenie, ale nie takie, jak myślałeś – on potrzebny jest innym, ale już nie Tobie. [czyli to w sumie nadal tak, jak myślałeś, bo przecież ten rozmiar z hahażartu to nie po to, żeby się nim drapać po brodzie, kiedy mamy zajęte obie ręce, ale skupmy się na Elemencie Komicznym TM]

Tylko broń Borze nie z tymi nierobami i leniami nieodpowiedzialnymi finansowo, z nimi się nie dziel. Ani nie z tymi, których nie stać na prywatną klinikę z uśmiechniętymi lekarzami, oni chcą tylko zabrać ci twoje pieniądze przez PODATKI!!!!!! A ty przecież wiesz więcej, więc sam doskonale rozgospodarujesz szczodrze swoje dochody… Ale to po kolacji w egzotycznej restauracji w Zimbabwe. Poza tym jeżeli daję szkolenia z samorozwoju za grube pieniądze, to się już przecież liczy jako koszystanie z mojej pracy, prawda?!

Dobrze jest być wysportowanym. Mieć atrakcyjne ciało, być zdrowym i sprawnym. Nie jest to konieczność, ale jakość życia zmienia się na lepsze. Z pieniędzmi jest tak samo. Nie musisz mieć milionów, by żyć. Ale gdy je masz, jakość życia zmienia się na nieporównywalnie większą.

Właśnie. Teraz już wszyscy wiemy, jakie należy mieć w życiu priorytety (miliony, wysportowane ciało, ogólna atrakcyjność oraz duchowe doświadczenia w postaci drogich kolacji i przebywania w klimatycznych miejscach), wiemy także, któż może nam otworzyć drogę do tego raju na ziemi, pozostaje więc sprzedać lodówkę (i pralkę, i kuchenkę, i komputer…), zainwestować w siebie i doświadczenia, a potem poznać ten określony schemat zarabiania pieniędzy i jechać wybierać wyspę.

Ale przynajmniej w jednym się zgadzam z Mateuszem – nie nazwałabym go guru. Nie jestem tylko pewna, czy świadczy to o tym, że jestem na dobrej drodze do zostania milionerką.

PS. Od siebie dodam punkt jedenasty, że kiedy jesteś milionerem, możesz mieć pewien problem ze znalezieniem metafor, które faktycznie działają. Ale może to nie kwestia milionów na koncie, kto wie.