Brak instrukcji

Czasami mam wrażenie, że nie umiem żyć we właściwy sposób.

Na moim Facebooku zdjęcia uśmiechniętych bądź zgoła (!) roześmianych ludzi z kieliszkami szampana, fajerwerkami w tle, radośnie celebrujących nadejście nowego roku. My zaczęliśmy przysypiać około 19, przy czym ja miałem powód (środki przeciwbólowe na plecy), a pozostali nie, o północy niemrawo wyleźliśmy na dach, przez 10 minut pooglądaliśmy fajerwerki, po czym poszliśmy spać. Z napojów Zbrojmistrz i mój kumpel z Australii wypili na spółkę pół butelki czerwonego wina, a ja dość dużo herbaty. Szampana nie używaliśmy.

Znajomi geje (nie tylko, ale na ogół) chwalą się na Buniu i w rozmowach bezpośrednich podrywami i imprezami. Konsumowane są rozmaite substancje, w łóżku ustawiają się różne kombinacje od trójkątów do pryzmatów heksagonalnych, co więcej oni tych wyczynów dokonują również w dni powszednie, nie tylko w weekendy. Tymczasem Zbrojmistrz i ja mamy związek otwarty, on ostatni raz skorzystał równo rok temu, ja pół roku. Żaden z nas nie chodzi na imprezy i nie czuje takiej potrzeby, niemniej jednak bombardowanie przekazem „bawimy się zajebiście!!!” powoduje we mnie niejasne odczucie, że I’m not doing gay right.

Nie posiadam kariery. Chyba, że wliczyć wydanie książki własnym sumptem i sprzedaż w okolicach stu sztuk (na początku liczyłem z podekscytowaniem, potem się zgubiłem). W kuźni mnie nie ma, gdyż plecy. W tym czasie LinkedIn przysyła mi maile, że Zuzanna dostała awans, a Ignacy świętuje dziesięciolecie w firmie Widelce & Ogryzki Co. Powiedziałbym, że a ja palę faję, żuję gumę, ale rzuciłem tytoń z zaskakującą łatwością, a gumy nie żuję już od dobrych pięciu lat. I znowu: coś robię nie tak. Gdzie moja kariera? Gdzie mój wyścig szczurów? Teoretycznie wcale mi na tym nie zależy, a pieniądze nigdy nie robiły na mnie wrażenia, ale jednak czuję się dziwnie nie posiadając żadnych osiągnięć nadających się do wpisania do życiorysu. No owszem, zostałem starszym moderatorem forum dla osób z chorobami umysłowymi, mam osiągnięcie… Zbrojmistrzowi stuknie za dwa miesiące 25 lat pracy w tym samym miejscu i na tym samym stanowisku i zupełnie mu to nie przeszkadza. Co jest z nim nie tak? Czy to się leczy?

W ramach kariery nie jeździmy na wakacje. Nie tylko z uwagi na moje braki finansowe, po prostu jakoś nam się nie zdarza. Bywamy w Polsce u mojej Mamy i udało nam się dotrzeć do Ogrodu Marzeń moich przyjaciół. (Odbędziemy tam miesiąc miodowy, tzn. 3-4 dni miodowe i już się nie mogę doczekać.) Nie mam zdjęć z żadnych modnych lokalizacji, co gorsza z niemodnych też nie. Wiąże się to z faktem, że nie robię sobie samojebek, nie mam selfie stick, nie mam selfie ogólnie, nie filmuję telefonem koncertów. Nie rozumiem samego siebie.

Modny bywam wyłącznie przypadkiem. Moje żarciki na temat zostania blogerem modowym pozostaną żarcikami, ponieważ generalnie ubieram się cały czas tak samo, jak skrzyżowanie drwala z członkiem gangu motocyklowego, co na pewien rodzaj mężczyzn działa piorunująco, ale modne nie było chyba od lat 70. To znaczy drwaloseksualność oczywiście tak, ale ponieważ ja nie robię tego ironicznie i nie znoszę sojowej latte, to się nie liczy. Przysięgam, że moim celem życiowym nie jest robić wszystkiego w poprzek społeczeństwa, ale jakoś tak mi wychodzi.

Nie kłócimy się ze Zbrojmistrzem, a jesteśmy ze sobą już ponad cztery lata. Sąsiedzi z dołu regularnie drą się na siebie, a żona czasami figlarnie zamyka męża na zewnątrz, raz bez butów, chciał od nas skakać z balkonu, ale nie odważył się boso na żwirek. Wczoraj przez ścianę słuchaliśmy kłótni innych sąsiadów, nie brzmiało, jakby dokonywali aktów przemocy, ale jednak dało się usłyszeć. Nasz rekord długości kłótni wynosi około dwudziestu sekund, bo tyle zajmuje Zbrojmistrzowi rozśmieszenie mnie i wspólne zapomnienie, że był jakiś problem. Czy nasz związek w ogóle ma szansę przetrwania? Czytałem, że kłótnie oczyszczają atmosferę, będziemy żyć w permanentnym smogu uczuciowym, czy co?

Świąt nie obeszliśmy w żaden sposób, pominąwszy uszka i barszczyk, bo to akurat lubię. W Nowy Rok wstaliśmy wcześnie, bez kaca, nowo nabytych chorób wenerycznych, tajemniczych uszkodzeń ciała i obcych ludzi w łóżku. Nie obejrzeliśmy Gwiezdnych Wojen. Mamy w domu papierowe książki (i oszukujemy, bo drugie tyle mamy w tabletach), za to nie udało nam się obejrzeć ostatniego sezonu „Gry o tron”, bo byliśmy zajęci czytaniem i Masterchefem. Kto normalny woli oglądać Masterchef od Gwiezdnych Wojen i „Gry o tron”? Ja mam przynajmniej żółte papiery, ale Zbrojmistrz nie ma. Drogi blogu, czy nie ma dla nas ratunku?

Rysunek: facebook UNILAD