No ludzie, poważnie, w kulki sobie lecicie? Co to za numery z -16 stopni? Ja wiem, że jesteście przekonani, że przy palenisku jest za gorąco, ale naprawdę, wietrzenia starczy, już mi jest zupełnie chłodno, a niekiedy nawet nieco przesadnie. Jak na przykład dziś, gdy pracowałem odziany w zimowe buty, dwie pary skarpet, kalesony, spodnie skórzane, podkoszulkę, koszulkę, sweter, bluzę, kurtkę, chustę i zimową czapkę, a przy palenisku zamarzła woda…
Niemniej jednak nie poddajemy się i twardo pracujemy. Dziś na przykład pracowaliśmy nad ostro ściętym zawiasem do drzwi, przy którym nakląłem się co niemiara, bo nie udał mi się sześć razy po kolei. Tymczasem kowalski pomocnik wziął płaskownik, wziął młot, zrobił takie puk-puk-puk z jednej, puk-puk-puk z drugiej, wykonał idealnie ścięty kancik, po czym wyraził zdziwienie, czemu mi to nie idzie „bo przecież listki są trudniejsze”. Dla mnie nie są, co udowodniłem później, tworząc elementy do produkcji drugiej róży. Kancik do zawiasu nadal pozostaje nieudany, co bardzo mnie martwi 🙁 Niemniej jednak zawias wykonałem. Nawet dwa. Bez chromolonego kancika.
Planowałem siedzieć w kuźni do 21, ale około 18:30 przeoczyliśmy z mistrzem moment zgaśnięcia świeżo zamontowanej kozy. Pół godziny później w kuźni znów zapanowała temperatura taka sama, jak na zewnątrz i niestety zrejterowałem, -14 nie jest temperaturą odpowiednią do udoju architektów, nawet mimo zupełnie poważnie ciekawych opowieści i eksperymentów z dziedziny hartowania. Tak więc w tej chwili znajduję się w łóżku, pod kołdrą i kocem i stąd do Was piszę.
Mimo pogody jestem dziko szczęśliwy, ponieważ dzisiaj wydarzył się kolejny z tych małych kawałeczków magii, o które potykam się regularnie od chwili, kiedy pierwszy raz wspomniałem Wilkołakowi, że interesuje mnie kowalstwo. Jest sobie w Kanadzie taki pan, który się zowie Dan Brazzell, lub Modern Blacksmith. Jestem wielbicielem filmów, które Dan zamieszcza na YouTube; czasami dotyczą one instalacji bramy, czasami sposobu budowy paleniska, a czasami Dan po prostu zwyczajnie pije piwo z nogami na stole i rozprawia o ludziach i o życiu. Tym razem Dan — mimo przeziębienia — poświęcił kwadrans na to, aby odpowiedzieć na moje pytania i odpowiedzi ani trochę mnie nie zawiodły, wniosły wiele nowego do mojej wiedzy uzyskanej w Amsterdamie oraz wprowadziły mnie w nadzwyczaj dobry humor. 🙂 🙂