Zestrzelenie samolotu Malaysia Airlines było całkowicie przewidywalne. Nie w szczegółach. Mógł to być samolot KLM, LOT, EasyJet, dowolnej linii, która uwierzyła w zapewnienia, że powyżej pewnej wysokości przelotowej lot nad tym terytorium jest bezpieczny. Bo zapewnienia pochodziły od osób przekonanych, że terrorystom można wierzyć.
Osoby te przechodzą właśnie bardzo intensywne lekcje propagandy sowieckiej. Nie: rosyjskiej. Putin kieruje się pięknymi wzorcami — zdałoby się zapomnianymi. Już rozwiązał zagadkę — to Ukraina zestrzeliła samolot. Ale to tak naprawdę nic ważnego, bo jak twierdzi lider terrorystów, Striełkow — w samolocie żywi byli tylko piloci, a reszta to martwe ciała. (Piloci zapewne byli samobójcami.) Powiedziałbym zgryźliwie, że Macierewicz mógłby się od nich uczyć, ale Macierewicz już też się zdążył uaktywnić, a bracia Karnowscy i inne Gmyzy dołączyli — w skrócie, to wina Tuska. Czyli jak zwykle Polska uprawia wojenkę domową, wykorzystując wszystko, dowolna ilość martwych ludzi to dla Gmyzów nic innego niż amunicja przeciwtuskowa.
Rosja rzeczywiście nie od dziś robi rzeczy niewybaczalne. Kiedy przez parlament rosyjski przechodziła ustawa anty-LGTB, niektóre kraje wyraziły oburzenie, po czym wróciły do standardowych stosunków z Rosją, bo kasa. Kiedy Rosja napadała na Ukrainę — a coś mi mówi, że te wydarzenia były powiązane, chodziło o sprawdzenie, czy Zachód wyrwie się z marazmu — niektóre kraje posunęły się nawet do dotkliwych sankcji (np. „od tej pory pan Putin musi pokazywać paszport przechodząc przez naszą granicę”). Teraz terroryści, bo nie będę używał pięknego słowa „separatyści” zestrzelili — prawdopodobnie przypadkowo — samolot pasażerski. Putin natychmiast zdecydował, po której stronie stanąć. A robi, ze swojego punktu widzenia, słusznie również pod kątem Polski — bo takie zachowanie podleje benzyny lotniczej do ognia „dyskusji” między frakcją pro- i kontra-smoleńską.
Co się wydarzy teraz? Możliwe, że wielki przeciwnik sankcji przeciwko Rosji, premier Holandii Mark Rutte, pójdzie po rozum do głowy i zrozumie, że jego oszczędność kosztowała Holandię 192 trupy. Możliwe, że nie, bo w Holandii mieszka dużo ludzi, a biznes is biznes. Możliwe, że Obama przestanie potrząsać szabelką i coś zrobi (ale co?), podobnie Merkel i Cameron. Ale najbardziej obawiam się tego, że Rosja jest tak silnym ekonomicznie potentatem, że nie wydarzy się nic. Po raz trzeci usłyszymy „och, zła Rosjo, to nieładnie tak zestrzeliwać samoloty, fuj fuj pac pac, obiecaj, że już tego nie zrobisz”, po raz trzeci Putin triumfująco stanie przed kamerami i obwieści, że to wina Ukrainy, a na koniec król Willem-Alexander spotka się z nim na piwko i powie, wiesz, my z tym gadaniem o sankcjach to musieliśmy, ale oczywiście BFF jesteśmy, przybij piątkę.
W katastrofie zginęło ponad stu naukowców zajmujących się HIV i AIDS. Być może wraz z nimi zginęła nadzieja na szczepionkę. Nie jestem aż takim paranoikiem, żeby wierzyć, że to w nich celowała rakieta, ale jestem przekonany, że rosyjska propaganda znajdzie sposób, żeby zaprezentować to jako sukces. Bo przecież na AIDS chorują tylko geje. Ci od napastowania dzieci, znaczy. Jak się Terlikowski doczyta, to strach myśleć, czego się dowiemy. Ale notka o trzeciej wojnie światowej to już jest zupełnie inny temat…