Jako człowiek obdarzony niezliczoną ilością zalet i w zasadzie tylko jedną wadą (nadmiarem skromności) zwykle nie opowiadam o rzeczach, do których nie mam talentu. Wystarczy, że śpiewam. Jednak wczorajszy wieczór wydaje mi się wart uwiecznienia.
Wybrałem się na jogę, ponieważ mnóstwo osób mnóstwo razy powiedziało mi, że to świetne na plecy. Zalecono mi co prawda również akupunkturę, masaż tai chi (czy jakoś tak), okłady z błota oraz zastrzyki z witaminy B12, ale jogę zalecił między innymi fizjoterapeuta, ortopeda oraz Robmar, więc poczułem się w obowiązku. Właścicielem szkoły jest mój stary kumpel, z którym przez około minuty próbowaliśmy randkować, po czym na szczęście się nam nie udało, bo lepiej nam idzie kumplowanie się na bezpieczną odległość. Polecił mi yin yogę, czyli pozy pasywne raczej niż aktywne i wykorzystujące ciężar ciała. Ciężar mojego ciała wynosi 95 kilogramów, więc chyba wolałbym jednak podnosić sztangę, ale przepadło.
Ubrałem się w bardzo opięte szorty (nie dlatego, że mam Hammacondę do podkreślania, tylko dlatego, że są super rozciągliwe i wygodne) oraz gigantyczną koszulkę (po pierwsze primo dlatego, że mogę w niej wykonywać różne ruchy, a po drugie primo dlatego, że co prawda wyglądam jak poseł Witaszek, ale przynajmniej nie widać poszczególnych wałeczków). Zdjęcia nie będzie. Rozłożyłem matę, obok położyłem poduszkę, wałek i cegłę z pianki i zacząłem udawać, że jestem kwiatem lotosu na tafli jeziora.
Jestem człowiekiem potwornie leniwym, ale szalenie aktywnym. Wyraża się to w sposób taki, jak poniżej. Osobom z ADHD zalecam nieczytanie dalszej części notki, bo mur beton Was ztriggeruję. Na fioletowo (bo to kolor… ee… fioletu) Susana joginka, na czarno ja. Znaczy się, mózg.
Susana wkroczyła do sali, usiadła na swojej macie (na razie było spoko), pod tyłek podłożywszy sobie poduszkę i zaleciła zreplikowanie swojej pozycji. Super, w siedzeniu na poduszkach jestem królem, ale niestety to nie był mój pierwszy raz i wiedziałem, że będzie gorzej. Nie przeliczyłem się. Poniższe w kolejności dość losowej i nie próbujcie odtwarzać moich czynności. Jakby co, nie płacę odszkodowań.
W tej pozie pozostaniemy przez cztery minuty.
Cztery minuty to długość średniej piosenki pop. Na przykład… o nie, żadnych przykładów, spokojnie. Oddychamy powoli. Boli mnie brzuch od tego oddychania. Nauczyłem się oddychać przeponą raz a dobrze podczas lekcji śpiewu w 2006, wszystkiego zapomniałem, ale oddychania nie. Podczas jogi to w zasadzie zaleta, ale ja ważę 95 kg, mimo, że od kilku tygodni odżywiam się obrzydliwie zdrowo i powróciłem do aktywności fizycznej. Teraz co prawda raczej pasywności… zaraz, co ona mówi…
Nie myślimy o niczym. Jesteśmy tu i teraz. W głowie słyszymy szum morza.
(W tym momencie przeleciał nad nami samolot. To nie żart.)
Jeśli w naszej głowie są myśli o sprawach codziennych, jak na przykład zakupy…
THANKS, OBAMA. Zgadnij, o czym będę teraz myśleć.
…to przyglądamy się im i porzucamy, jesteśmy tu i teraz, przylegamy biodrem do podłogi.
…brak mi brokułów, a poza tym kurczak się kończy, ale jutro nie jem obiadu w domu, chleb jeszcze jest… ZAMKNIJ SIĘ MUSKU. Sama przylegaj biodrem do podłogi. Gdybym nie miał twarzy w poduszce, to bym spojrzał, ale wiem, że to bezcelowe, bo ona przylega do podłogi biodrem, obiema nogami i przyssawkami, które ma na mackach.
Rozsuwamy nogi jak najszerzej – Susana rozsuwa nogi w sposób sugerujący, że w zasadzie mogłaby je zawinąć za sobą, ale ma odrobinę litości dla biednych nas i nie zrobi tego. Sam dobijam do około 90 stopni i pomaga mi tylko trzymanie się myśli, że nie znam żadnej z pozostałych osób w pomieszczeniu, nic mnie nie obchodzi, co o mnie myślą i że mam bardzo dobre usprawiedliwienie w postaci kręgosłupa. Wdech, unosimy ręce, wydech, opuszczamy ciało, rozluźniamy plecy, rozluźniamy szyję, głowa opada przed nami…
Siedzę pionowo, jak cię kręcę, to jest maksymalna odległość, na którą mogę się pochylić do przodu i problemem nie jest kręgosłup, tylko 1) fakt, że jestem sztywny jak Pal Azji oraz 2) posiadam brzuch oraz uda. Jestem w stanie pochylić się o jakieś 2-3 cm, jeśli przestanę oddychać.
Oddychamy powoli i głęboko…
A spierd… moment, relaks. Oddychanie jak mu tam było, to z gardłem. Ciuciu, powiedzmy. Oddychaj ciuciu. Wdeeeeeechhhhhhhauuuućććć. Czemu ja nie chudnę, skoro jem to, co powinienem… Czuję się oszukany i wykorzystany… ODDYCHANIE!!! I spokój!
W tym momencie mój mózg powinien wyglądać tak:
W rzeczywistości wygląda tak:
RATUNKU. CO ONA ROBI. Nogi po prawej stronie, ramiona rozłożone szeroko, obracamy głowę w lewo…
JA PIERDOLĘ. Trzustka mi zaraz pęknie. To znaczy nie wiem, może to jest wątroba, po lewej i na dole, ale zaraz mi eksploduje. Czuję, jak błaga o litość.
Stańmy się jednością z pozą, przezwyciężmy wysiłek, to dla naszego ciała dobre.
Po zmianie stron jest lepiej, z prawej strony nie mam trzustki protestującej wniebogłosy i jakoś leżę. Ojej.
Czas na downward dog. (Sprawdźcie w Google, co wyskoczy po wpisaniu „downward dog po polsku”, poczekam.) Według Strony Z Wiedzą po polsku mówimy Adho mukha śwanasana. Bardzo dobrze. Stopy ku podłodze. Rozciągamy się, stajemy się jak najdłużsi. Jestem PEWIEN, że już minęła godzina. Chcę do domu. A teraz rozciągniemy wasze biodra. W tej części ciała często kumuluje się frustracja…
O tak, w tej pozycji to ja na pewno czuję frustrację. Czuję też, że nie mogę oddychać, jestem gruby, a poza tym za chwilę wyskoczy mi z panewki noga i tak już zostanę. Czy pod wpływem jogi można zostać sparaliżowanym do końca życia? Coś mi się o Bikramie obiło, tzn. nie o samym Bikramie, tylko jego morderczych zapędach wobec tresowanych. Z pewnością za chwilę wyskoczy mi noga!!!!!!
Powoli się prostujemy…
O dzięki Ci Buddo i Susano…
…i zmieniamy stronę. Cztery minuty – zawiadamia Susana pogodnie. Rozluźnijcie mięśnie twarzy.
Problem w tym, że gdy rozluźnię mięśnie twarzy, czuję, jak grawitacja powoduje obwisanie policzków, co za cholerę mnie nie rozluźnia. W następnej kolejności Susana każe rozluźnić szczękę, rozluźniam też język, który składa się w literę S, wpada mi do gardła i zaczynam charczeć. Spinam mięśnie języka i przypominam sobie o oddychaniu ciuciu. CCCHHHRRRRRR
Teraz poza wypoczynkowa. Nie pozostaniemy w niej długo.
THANKS FOR NOTHING, MOTHERFUCKER.
Po kilku kolejnych poniżających pozach, podczas których odkrywam, że mam nierozciągnięte pośladki, uda, szyję, biodra oraz powieki, przychodzi czas na zakończenie. Leżę na plecach i oddycham ciuciu.
Dziękuję za to, że byliście ze mną, wasze ciała też wam dziękują za ten trening. Namaste.
Namaste, BITCH.
Wychodząc odkrywam, że plecy bolą mnie w innym miejscu, niż gdy przyszedłem. Czekam na przystanku na tramwaj. Obok mnie stoi czarnoskóry chłopak, tak koło 25 lat, w bardzo opiętych legginsach i bardzo opiętej skórzanej kurtce. Gdybym go widział od przodu mógłbym Wam powiedzieć, czy jest obrzezany, ale z boku widzę tylko, że jest wyrzeźbiony jak zawodowy model. Miotam w jego kierunku nienawistne myśli, jednocześnie pamiętając, że sam kilka lat (i kilka leków) temu byłem zbudowany tak samo i tak samo się ubierałem, bo miałem okropne kompleksy i potrzebowałem podkreślać nieliczne zalety.
Rano włażę na wagę i odkrywam, że ważę mniej, niż 95 kg. Dokładnie 94,9.
PS. Czy od rozciągania na jodze robią się rozstępy?!?!?!?
Zdjęcia:
yoga – lyn tally
Summer Night by the Lake – Sami
Hyperbole And A Half – Allie Brosh