Jakiś czas temu zwrócono mi uwagę, żebym się nie wypowiadał na temat polskiej polityki, bo znam ją wyłącznie z gazet. Uwagę uznałem za słuszną. Zapewne zauważyliście spadek procentowej ilości notek politycznych na MPO30. Jest on owocem tegoż komentarza, jak również faktu, że mi się nie chce.
Nie chce mi się snuć przewidywań wyniku wyborów. Oczywiście na własny użytek poczyniłem sobie takowe przewidywania (Kukiz poza parlamentem, PiS z bezwzględną większością, w Sejmie trzy partie: PiS, PO i PSL), ale co komu z moich dumań? Co mi samemu z tych dumań? Przewiduję też wynik wyborów prezydenckich w Stanach, do których mi jeszcze dalej i które rzeczywiście znam wyłącznie z mediów, oraz parlamentarnych w Grecji. Nie chce mi się. Polityka, która mnie dotyka rozgrywa się tutaj, a ja nie mam na nią żadnego wpływu, bo wybory będą w 2017.
Rzeczniczka PiS obraziła się na Newsweek, który śmiał wyrazić się o Jaśnie Panu Prezydencie per „Duda”. Zdaniem pani rzeczniczki „władza odchodząca i środowisko z nią związane nie mogą się pogodzić z tym, że rządzi ktoś inny i rządzi skutecznie” i z tego wynikają ataki na nowego szefa państwa, który „dotrzymuje obietnic i prowadzi aktywną politykę”. Nie wiem, czy można powiedzieć, że Jaśnie Pan Prezydent rządzi skutecznie, skoro na razie jest na stolcu od 18 dni, dotrzymywaniem obietnic też bym się specjalnie nie chwalił, ale przewiduję, że po wygraniu wyborów przez PiS i zawiązaniu koalicji z PSL zachodzi niebezpieczeństwo dokonania takich zmian w konstytucji, które już zadbają, żeby „Newsweek” i Przemysł Pogardy nie mogły o Prezydencie pisać inaczej, niż Jaśnie Pan Prezydent Duda. (Oczywiście elegancja dotyczy tylko JPPDudy, „Komoruski” było w porządku.)
Nadchodzącą wygraną PiS obserwuję z mieszaniną obojętności, schadenfreude i lekkiego podekscytowania. Przeważa obojętność. Podekscytowanie bierze się stąd, że Polacy najwyraźniej nie zrozumieją, co oznacza wygrana PiS, dopóki owa nie nastąpi. Życzę PiS nieprzerwanych czteroletnich rządów. Owszem, kraj będzie do naprawy, ale nie ma innego sposobu, żeby Jarosław (jeszcze nie trzeba pisać Jaśnie Pan Premier) i jego partia zginęli w odmętach przeszłości, skąd macha do nich Zjednoczona Lewica SLD+PPS+TRUP. A po tych czterech latach mam nadzieję zobaczyć u władzy Razem (nie to od Gowina). Ponieważ może nadejść taki dzień, że z powodów rodzinnych lub innych będę zmuszony do powrotu do Polski. Modlę się do swoich Bogów, żeby ten dzień nigdy nie nadszedł, ale nie wiem, czy moje modły wystarczą.
Poza tym głównie zaprząta mnie kwestia mieszkania, które mam nadzieję w październiku wystawić na sprzedaż i pozbyć się go jak najszybciej; zdrowia, które jak wiadomo czasami działa, a czasami nie; książki numer dwa, której korekta powoli zbliża się do końca i będę z nią musiał coś zrobić; braku pieniędzy (permanentnie); zdrowia mojej rodziny; zdrowia Zbrojmistrza; samopoczucia Eugenii. I tak dalej. Nadchodzący ślub w ogóle mnie nie zaprząta, pewnie zacznie w kwietniu, na razie nie mam czasu. Nie mam też pieniędzy, co jest stanem permanentnym. Jest szansa, że zacznę jakieś mieć, kiedy sprzedam mieszkanie.
W skrócie można powiedzieć, że przestałem się interesować polityką, bo jestem zajęty życiem.