Wywiady z Małgorzatą Terlikowską wzbudziły wiele dyskusji wśród gazetowyborczych feministek płci obojga, które nie mogą zdecydować, czy pani Małgorzata jest biedną ofiarą tyrana, czy silną kobietą o własnym zdaniu. Osobiście skłaniam się ku temu, że kobiety generalnie są w stanie decydować za siebie i zakładanie, że za ciężką dolą pani Małgorzaty stoi mąż-tyran jest trochę za proste. Ale przyjrzyjmy się wywiadom, bo cóż nam więcej powie.
Najpierw Wysokie Obcasy. (Artykuł w pianie siedzi, przykro mi.)
Piąte dziecko?
Nie teraz, poczekam. Chociaż Tomek bardzo by chciał.
Antykoncepcja?
Nie. Nigdy.
Kalendarzyk?
Nieskuteczny. Jest świetna metoda amerykańska – model Creightona – sprawdzona na milionach kobiet. Wystarczy codziennie się obserwować. I notować.
Skoro metoda jest świetna i sprawdzona, to jak pani nie wstyd mówić „antykoncepcja — nie, nigdy”? Antykoncepcja jak w mordę strzelił, tyle, że nie jest zrobiona z gumy ani się jej nie łyka. Z drugiej strony pani Małgorzata nie powiedziała „Hipokryzja? Nie, nigdy” więc może się czepiam.
Fragmenty o śluzie pomijam, bo nie wydają mi się istotne, ewentualnie jako wgląd w umysł osoby, dla której gumka to zło, a „naturalne metody” to zupełnie co innego i się nie liczy.
Te białe [naklejki] z niemowlakiem naklejam w dni płodne […] Amerykanie dodatkowo zachęcają, żeby te naklejki mąż przyklejał. Nie udało mi się Tomka namówić.
Bo antykoncepcja i ciąża to sprawa kobiety, a mężczyzna, pan stworzenia, nie jest od TAKICH spraw. Fuj w ogóle, też pomysł, żeby mąż miał być za ciążę odpowiedzialny.
O piątym dziecku:
Pięć razy dziennie potrafi wracać do tematu, aż robię się zła. „Tomasz, przestań, bo mi wszystko obrzydzisz”. „Dobra, ale widzę po twoich oczach, że byś chciała.”
Ubóstwiam, kiedy mężczyźni mówią kobietom, co one by chciały, bo te głupie nie rozumieją własnych pragnień i chęci.
Idę do swojego lekarza – to również jest osoba mocno związana z kręgami pro-life – i słyszę: „Czy nie wzrusza cię, że dzieci proszą o kolejne dzieci?” [O tym dalej – Ray]
Ubóstwiam, kiedy lekarze-mężczyźni mówią kobietom, co one by chciały, bo te głupie nie rozumieją własnych pragnień i chęci. W ogóle strasznie dużo osób wie, co pani Małgorzata by chciała i niespecjalnie się przejmuje jej poglądami na ten temat. Z drugiej strony jej własna hipokryzja też jest dla mnie męcząca:
Kiedy wchodziliśmy w małżeństwo, ślubowaliśmy, że przyjmiemy tyle dzieci, iloma nas Pan Bóg obdarzy.
No to dlaczego nie chcesz?
Zmięknę, ale jeszcze nie teraz.
No to Pan Bóg decyduje, czy pani Małgorzata używająca świetnej metody amerykańskiej?
Piąte dziecko oznacza też, że będę musiała wysłuchiwać tych wszystkich głupich komentarzy na ulicy […] bo przecież mamy XXI wiek, a tu taka czarna owca […] To się dzieje tu i teraz. Nie jest miło tego wysłuchiwać.
Och pani Małgorzato, ja bym pani mógł tako rzeke wypłakać o pierdołach, których nie jest od pani męża łatwo wysłuchiwać. A jeszcze jemu za to płacą.
Pomijam teraz długi fragment o cudownym poczęciu i niezgodności oddania nasienia do badania z poglądami, żeby zrobić śliczną wrzutkę:
O przedmałżeńską czystość ci chodzi?
Tak. Bo wy, katolicy, robicie z tego straszny fetysz.
Żaden fetysz. To po prostu bardzo wartościowa rzecz, jeśli uda się jej dotrzymać.
I wam się oczywiście udało?
…
Upsssss — no, bo cudzą moralność zawsze łatwiej oceniać. Homoseksualizm to patologia, rozwód i życie po rozwodzie — ohyda, seks przedmałżeński no już trudno, osoby krytykujące posiadanie piątki dzieci podłe są, antykoncepcja naturalna super, nienaturalna (krowy sobie badają śluz i to jest dowodem naturalności metody?) nie tak znowu super.
Czym się różni katolicka rodzina od niekatolickiej?
[…] Sprowadza się to do dość prostej rzeczy: katolicka rodzina wie, że nigdy się nie rozstanie.
Och, to dlatego nigdy się nie unieważnia ślubów kościelnych.
Jako katolicki rodzic stąpam po cienkim lodzie – nie mogę dopuścić, żeby moje dziecko krzywo patrzyło na Piotrusia, którego wychowuje dwóch tatusiów. A nie daj Boże, żeby Piotrusia przezywało. A z drugiej strony muszę przekazać swoje wartości i „rodzinę” Piotrusia skrytykować. Rozumiesz, że to okropnie trudne?
Ten cudzysłów.
Pani Małgorzato, jak widzę ten cudzysłów (wywiad autoryzowany) to mi jest tak okropnie trudno pani współczuć tego, że wytykana jest pani palcami za posiadanie czwórki dzieci. Thorze, daj mi siłę współczuć pani Małgorzacie.
Już tytuł ładny:
Małgorzata Terlikowska: Nikogo nie potępiamy, ale uczymy dzieci, co jest normą. Norma to mama i tata
Jeśli się trochę zna Terlika, to wie się, że pani Małgorzata mówiąc „[my] nikogo nie potępiamy” używa pluralis maiestatis, więc nie jest źle z jej samooceną. No i oczywiście dzieci niczemu nie winne, więc nie życzę państwu Terlikowskim, żeby pewnego dnia się zdziwili. Albowiem wygląda na to, że jeśli któreś dziecko państwa Terlikowskich okaże się nie być idealnie heteroseksualne, to skończy się jak ze mną i moją ciotką, którą widziałem 2 razy przez 8 lat.
Ewa Podolska: W ostatnich „Wysokich Obcasach” na okładce jest zdjęcie Małgorzaty Terlikowskiej i cytat: „Jesteśmy na siebie skazani do końca życia i teraz szlifuję ten kanciasty diament o nazwie 'Terlikowski’ „.
What has she? What has she? What has she done to deserve this?
Pani mówi, że nie jest gotowa, by mieć piąte dziecko…
– Bo to jest wielkie marzenie mojego męża i moich dzieci, żeby w domu pojawił się jeszcze jeden nowy człowiek. Bo mąż uważa, że mamy warunki, mamy siebie, mamy dzieci, które są bardzo otwarte i mnie zachęcają. Najstarsza córka potrafi mi np. zrobić tapetę na ekranie: „Mamo, chcemy dzidziusia”.
Szantaż emocjonalny za pośrednictwem dzieci to zajebista norma do wpajania dzieciom, gratulacje panie Tomaszu, dobry z pana ojciec.
[…] ma pani poczucie, że jest na froncie walki ideologicznej?
[…] To wszystko, czego doświadcza mój mąż, z czym walczy, procesy, które ma z Alicją Tysiąc czy z Anną Grodzka, to nie pozostaje bez wpływu. Bo nie da się wyłączyć emocji, kiedy się wchodzi do domu, tylko to w człowieku jest.
No i teraz jestem ciekaw, czy to była literówka z „Grodzką” czy w rzeczywistości pani Małgorzata powiedziała „z Anną Grodzkim”.
Ale są sytuacje bardzo bolesne, jak wtedy, gdy na Facebooku pojawił się profil „Odebrać dzieci Terlikowskiemu”, za poglądy, i dać gejom na wychowanie.
Co za szczęście, że geje (lesbijki na szczęście nie istnieją) nie mają uczuć i kiedy Terlikowski mówi o nich najgorsze rzeczy, to nikogo nie boli. No i ten profil jest w ogóle na poważnie i zbieramy podpisy pod projektem ustawy w tym temacie, naprawdę pani Małgorzato, klnę się na bumcykcyk i mackę Potwora Spaghetti.
Tomasz walczy ze światem, który nie jest taki, jaki chcielibyśmy, żeby był.
Gdyby pan Tomasz kiedyś przysiadł na tyłku na moment i przestał się wydzierać, mogę mu polecić dobrego psychoterapeutę. Bo walka z całym światem jest bardzo szkodliwa. Nie dla świata, dla walczącego.
Żyjemy tym i staramy się tylko chronić przed tym dzieci.
Ale to jest kwestia czasu. Teraz są małe, ale kiedyś inaczej na to spojrzą.
– Tak. Wkrótce wyjdą na podwórko i zetkną się z tym, z czym pewnie nie chcielibyśmy, żeby się stykały.
Dziesięcioletnie dziecko „wkrótce wyjdzie na podwórko”?
Ale od tego jest nasza praca od podstaw teraz, żeby miały wyrobione pewne opinie, wartości, żeby wiedziały, co jest dobre, a co złe.
I już wiemy, skąd się wzięły dobre, kochające dzieci dręczące mnie w podstawówce za to, że nie grałem w piłkę i nosiłem okulary. Miały wyrobione pewne opinie i wartości.
Moi rodzice się rozwiedli. Przyczyna ewidentnie leżała po stronie ojca. I pomyśleć, że gdybym była dzieckiem, to pani zabroniłaby swojej córce bawić się ze mną.
– Nie chodzi o to, że trzeba zabraniać. Świadomie wysłaliśmy córkę do szkoły katolickiej, prowadzonej przez ludzi ze środowiska, z którego myśmy wyrośli, przez osoby o bardzo ugruntowanych wartościach. Chcieliśmy, żeby miała ten sam przekaz w domu i w szkole.
Bóg broń, żeby się dowiedziała czegoś oprócz jednokierunkowej indoktrynacji. (Proszę patrzeć, jak pani Małgorzata twardo mówi „my” i „nasza”. To nie są pomysły wyłącznie pana Tomasza, a jeśli nawet, to ona się pod nimi świadomie podpisuje.)
To córka nie wie, że są ludzie, którzy się rozwodzą?
– Myślę, że córka wie, różnie się w życiu ludziom układa.
No niestety, nie da się zablokować Internetu, telewizji i zakazać wszystkim heteroseksualistom na świecie publicznego obnoszenia się ze swoim rozwodem.
Nie będziecie się przyjaźnić z rozwodnikiem?
– Też nie jest tak, że nie będziemy chcieli się przyjaźnić. No jest tak, że są pewni ludzie, którzy nie zabiegają o przyjaźń z nami. Nie chcą, no więc nic na siłę.
Po piętnastym kazaniu pt. „Jak wielkie zło wniosłeś w progi naszego świętego domu” zapewne też bym przestał zabiegać.
Ma pani, jeśli chodzi o dzieci, poczucie życia w enklawie, w oblężonej twierdzy. Dzieci oglądają telewizję?
– Nie mamy podłączonej anteny. Mamy telewizor i DVD. Wybieramy im bajki, także w komputerze. Proszą, żeby im włączyć, i ja mam na to wpływ. Zupełnie świadomie nie podłączamy anteny.
To mnie NIEZWYKLE zaskakuje. (Dzieciom też mogę polecić dobrego psychoterapeutę, kiedy już podrosną.)
Żeby nie było niejasności, ja nie mam problemu z brakiem telewizji jako telewizji, mam problem z wycinaniem 90% przekazu ze świata i udawaniem, że wszyscy jesteśmy identyczni.
Pani powiedziała: „Kościół powinien więcej mówić o kobiecych problemach”. Mogłaby pani to rozwinąć?
Padło tam zdanie, że troszeczkę tę przestrzeń feministki przejęły, że one ujmują się za kobietami, za wyborami kobiet, ich prawami. Ale ja mam takie wrażenie, jak czytam internet i prasę, że ten wybór ma się sprowadzać do jednego, że trzeba dać kobiecie szansę, by mogła pracować, rozwijać się, realizować się. Natomiast gdzieś zanika to, że kobieta może się również realizować, świadomie zostając w domu.
Na Thora i Odyna — zgadzam się z Terlikowską 8-o
Na koniec wywiadu dla „WO” opowiedziała pani historię, jak wyjechała do Krakowa i zostawiła męża. A on zaczął dosłownie szaleć, wydzwaniać. Przez znajomego księdza próbował się z panią skontaktować.
– Faktycznie była taka kryzysowa sytuacja. Dwa dni, nawet niecałe. To był pierwszy raz, gdy znikłam na tak długo i mąż został sam z dziećmi. I była taka trochę panika.
Rozumiem, że nigdy żadne z was nigdzie samo nie wyjeżdża?
– Ale nie! Przecież mój mąż ciągle gdzieś wyjeżdża.
Na Thora i Odyna — współuzależnienie.
Na koniec, z pierwszego wywiadu raz jeszcze:
Ten krakowski ksiądz, do którego Tomek dzwonił, powiedział mi coś takiego: „Wiesz, on ciągle jest na widelcu. Naczelny talib RP. I nagle jedyna osoba, której absolutnie może być pewien, że zawsze przy nim stanie, gdzieś wyjeżdża”. Może o to chodzi?
A może pewnego dnia pan Tomasz zawoła „come to bed, Laura Brown”, a pani Małgorzata podejmie bardzo trudną decyzję? A może córka wróci do domu z kolczykiem w nosie — ba, wcale nie wróci — i zakomunikuje, że od dziś nazywa się Macka Zła Szatana, a to jest jej dziewczyna Mrokk Gothic i założyły razem zespół punkowy Pal Kościoły? Czasami odcinanie telewizji, internetu, nieczytanie rzeczy nieprawomyślnych i zakazywanie dzieciom nawiązywania kontaktów poza szkołą katolicką przestaje działać — a im bardziej odcinano, z tym głośniejszym hukiem pękają więzy. Bo choćbyś nie wiem jak się naprężał, świat NAPRAWDĘ nie jest taki, jak Radio Maryja i Tomasz Terlikowski by chcieli.
I bardzo dobrze.