Teatrzyk dwubiegunowy przedstawia

Oto sztuka w dwóch aktach, którą napisałem celem wyjaśnienia dwóm znajomym osobom, na czym polegają depresja i stany lękowe. Ewentualne triggery: depresja i stany lękowe. (Nie wierzę, że muszę to wyjaśniać, Victor.) Tudzież wspominam mimochodem o towarzyszącym im głupim myślom.

Dramatis personae: Umysł (racjonalny) oraz Musk. Za drugiego dziękuję mej przyjaciółce Jadze, która dokonała rozróżnienia na Mózg i Musk – drugi jest popsuty, ten pierwszy nie, pierwszy podmieniłem na Umysł celem łatwiejszego zrozumienia.

Po sztuce znajdują się przypisy, a jeśli ktoś ją zechce wystawić na scenie, to poproszę o kontakt, przyjadę i będę się czepiać szczegółów i doboru aktorów. Chyba, że będę mieć depresję i/lub stany lękowe, wtedy nie przyjadę.

Akt I: Depresja

(rysunek, rzecz jasna, Allie Brosh)

Umysł: Hurra! Nowy dzień! Słońce! Dobro! Śniadanie! Idziemy do kuźni! Ojej – chwila moment – coś się dzieje. Hmmm. Czy to ty, musku?

Musk: Mhm.

Umysł: W czym problem, czy mogę pomóc?

Musk: Nie.

Umysł: Mam świetny pomysł! Chodźmy do kuźni!

Musk: Nie.

Umysł: Ale dlaczego?

Musk: Nie.

Umysł: To nie jest odpowiedź na pytanie „dlaczego”.

Musk: Nie.

Umysł: W takim razie co wolałbyś dziś robić?

Musk: Nic.

Umysł (cierpliwie): Rozumiem, nic konkretnego specjalnie cię nie kręci, w takim razie może pójdziemy do kuźni?

Musk: Nie.

Umysł: Proszę, wyjaśnij. Czy coś się dzieje? Potrzebujesz, żeby cię przytulić? Zrobić kawki?

Musk: Nie.

Umysł (zrezygnowanym głosem): A może z kimś porozmawiamy?

Musk: Nie.

Umysł: Przez internet. Będzie łatwiej.

Musk: Dobra, masz pięć minut. Pięć minut minęło. Koniec rozmowy.

Umysł: Ale właśnie jestem w środku zda…

Musk: Nie.

Umysł (wzdycha, zamyka laptopa): Co w takim razie będziemy robić?

Musk: Patrzeć w przestrzeń.

Umysł: Ale to trochę jakby nudne.

Musk: *wzrusza metaforycznymi ramionami*

Umysł: Może zrobimy coś pożytecznego?

Musk: Nie.

Umysł: A może coś niepożytecznego? Poczytamy książkę, albo coś?

Musk: Nie.

Umysł: Pooglądamy seksowne fotki Jasona Momoa? [Momoy? Momoi? Momoły? – R.]

Musk: Nie.

Umysł (bardzo zmartwiony): Wydaje mi się, że powinieneś wziąć jakieś leki, Musku.

Musk: Haha nope. Jestem lekooporny. Spierdalaj.

Umysł (w lekkiej desperacji): Ale powinniśmy coś zrobić. Może… siłownia?

Musk: Haha, dobre. Nie.

Umysł (poddaje się na jakiś czas, dołącza do gry w Patrzenie W Przestrzeń, nagle zdaje sobie sprawę z pewnej dręczącej niewygody): Musku, musimy zrobić siku.

Musk: Nie.

Umysł: Wiesz, nie chcę przerywać tej fascynującej gry, ale jeśli nie pójdziemy do wucetu, będziemy obaj wyglądać dość głupio.

Musk: Okej, okej, za pół godziny.

Umysł: CO??? Pół godziny to za długo! Nie wytrzymamy tak długo!

Musk: To wracamy do patrzenia w przestrzeń.

Umysł: Kurrrr… dobrze, popatrzmy trochę, ale NAPRAWDĘ musimy się wysikać. To proste! Po prostu wstajemy i…

Musk: Nie.

*gasną światła, po chwili zapalają się z powrotem*

Umysł: Drzemka pomogła! Dobro! Radość! Zróbmy coś fajnego, weźmy prysznic i ubierzmy się!

Mózg: Jasne, świetny pomysł!

Umysł: Poszło doskonale! Może porobimy coś na próbę? Facebook?

Mózg: Ekstra! Wesołość! Memy!

Umysł: Tak się cieszę! A potem pójdziemy na mit–

Musk: Wystarczy na dzisiaj. Nie.

Umysł (zdziwiony): No dobrze, nie musimy nigdzie iść, ale może…

Musk: Nie.

Umysł: Nawet nie wiesz, co chciałem powiedzieć.

Musk: Nie.

Umysł: Poważnie, musku. W czym leży twój problem?

Musk: Mam depresję, ty pchli cycku.

Umysł: Ale przecież tylu ludzi mówi nam, żeby po prostu wziąć się w garść! Pochodzić boso w trawie, nadać sobie indiańskie imiona, poskakać przez kałuże! Brać leki! Nie brać leków, spróbować modlitwy i metod naturalnych! Po prostu myśleć pozytywnie! Oglądać fotki Jasona Momoły! Wsadzić w pochwę jadeitowe jaj– a nie, włączyła mi się Goopy Paltrow. Nie wiem, może trochę ruchu? Ruch totalnie pomaga na depresję. Na początek może wstaniemy?

Musk: Nie.

Umysł: Ale przecież nawet nie jest nam smutno. Ludzie mówią, że mieli trzy dni depresji i było im bardzo smutno, ale się wzięli w garść i już nie mają depresji. A ty dajesz mi do zrozumienia, że jesteś jak taka pusta skorupka. Niczego nie ma ani na zewnątrz, ani w środku. Wyłącznie skorupka, pustka i my we dwójkę, zajęci najbardziej bezsensowną rozmową wszechczasów.

Musk: *wzrusza metaforycznymi ramionami*

Umysł: Jesteś kurewsko nudny i w ogóle w NICZYM nie chcesz mi pomóc.

Musk: Zamknij się. Jesteś bezwartościowym, bezużytecznym śmieciem, zajmującym przestrzeń.

Umysł: Hura! Powiedziałeś całe zdanie! …A. To zdanie.

Musk: Nie.

Umysł (skonfundowany): Ale poważnie, właśnie powiedziałeś dokładnie to zdanie.

Musk: Lubię mówić „nie”.

Umysł: Ale lubimy też chodzić na siłownię, czytać książki, sprzątać – no dobrze, przesadziłem, nie lubimy sprzątać, ale czasami trzeba. Umiemy sprzątać. Moglibyśmy się tym zająć.

Musk: Nie.

Umysł: Słońce. Ciepło. Ładnie. Moglibyśmy iść na spacer. Krótki spacer. Sprawdzić ceny biletów do Islandii. T-shirty? Kotki? „Amerykańscy Bogowie”? COŚ???

Musk: Nie.

Umysł: *eksploduje, rzuca przedmiotami, wrzeszczy, przeklina, wybiera pomarańczowego chomika na prezydenta USA, włącza „My Heart Will Go On” w kółko, bo to najgorsza tortura, jaką potrafi zadać Muskowi*

Musk: …

Musk: Nie.

 

Akt II: Stany lękowe

Umysł: Hurra! Nowy dzień! Słońce! Dobro! Śniadanie! Tylko szybko coś sprawdzę. Mózgu, nie masz depresji?

Mózg: Ani ciut! Super, co?

Umysł: Kocham cię! *pokrywa Mózg pocałunkami* Zróbmy coś miłego! Na przykład spacer w pięknym słoneczku:

Musk: Chyba sobie żartujesz. Spacery są niebezpieczne.

Umysł: Co? Znaczy że jak?

Musk: Może się wydarzyć coś złego.

Umysł: Ale co?

Musk (z naciskiem): Coś.

Umysł (skonfundowany): Ale… to tylko spacer. Spacerowaliśmy tysiące razy i nigdy nic złego się nie wydarzyło.

Musk: Dzisiaj będzie pierwszy raz.

Umysł: Ale o ćo chodzi jakby? Nieważne. Spacer takoż proszę won. Chodźmy na siłownię, a potem spotkamy się z kolegą.

Musk: HELOŁ? Coś złego może się wydarzyć! Powiem więcej, coś złego dzieje się WŁAŚNIE TERAZ!

Umysł (kręcąc głową): Ale CO?

Musk: COŚ!

Umysł: Ale nie widzę niczego, co by było nie tak.

Musk: COŚ.

Umysł: Ale powiedz co, popracujemy nad tym.

Musk: DANGER AHEAD DANGER AHEAD PULL UP PULL UP

Umysł: Jezu, jezu, nieczyt. Siedzimy na kanapie.

Musk: Kanapy są niebezpieczne.

Umysł: Chyba sobie, kurwa, żartujesz. Jakie niebezpieczeństwa mogą czyhać na kanapie? Co jest z nią nie tak?

Musk: Jest za duża. Musimy się gdzieś schować.

Umysł: Przed niebezpieczną kanapą? Ale gdzie???

Musk (tonem zdecydowanym): W łazience.

Umysł (zdziwiony): Dlaczego akurat w łazience?

Musk: Bo jest najmniejsza.

Umysł (głosem uwodzicielskim): A może zejdziemy na dół i sprawdzimy, czy coś fajnego przyszło pocztą?

Musk (wrzeszczy): Wyjść z mieszkania??? Żartujesz sobie? COŚ SIĘ DZIEJE!!! Ludzie istnieją! Czy wiesz, jak niebezpieczni są ludzie? Mogą nas zobaczyć! Powiedzieć jakieś wyrazy! Mogą zrobić COŚ!

Umysł: Serio, musku, jesteś bardziej popierdolony, niż wyborcy Korwina.

Musk: Nie, to ty jesteś popierdolony, bo nie rozumiesz, że dzieje się coś złego! Gorzej, coś źlejszego! Najźlejszego!

Umysł: Musku, nie ma nawet takich słów.

Musk: Nie wierzę, że muszę to wyjaśniać, Umyśle. Ludzie. Miejsca. Rzeczy. Wszędzie czyha COŚ złego. A nie mamy pewności, które jest najźlejsze. Schowajmy się dla naszego wspólnego bezpieczeństwa.

Umysł: Ale czemu w łazience, a nie, bo ja wiem, w kuchni?

Musk (z naciskiem): W kuchni są OKNA.

Umysł (zdziwiony): Ale jesteśmy na drugim piętrze i nie mamy naprzeciw żadnych sąsiadów. Nie widzę związku.

Musk (groźnie): COŚ.

Umysł: Może powinniśmy o tym z kimś porozmawiać?

Musk: Chyba robisz sobie ze mnie jaja. Czy wiesz, ile niebezpiecznych rzeczy może się wydarzyć podczas rozmowy przez telefon?!

Umysł (sarkastycznie): Zero, tyle rzeczy może się wydarzyć.

Musk: GROZI NAM ŚMIERĆ.

Umysł: Telefon. Nie: bomba atomowa. Telefon. Do dzwonienia i rozmawiania. Używaliśmy telefonu tyle razy, że nawet nie znam takich dużych liczb. Mamy komórkę od 1999, a przedtem mieliśmy stacjonarny, nawet z kabelkiem. Ale nieważne – możemy przecież zaprosić kumpla, który…

Musk: COŚ!!! Nie telefon! Nie siłownia! Nie spacer! Nie wychodzenie z domu! Nie kumpel! Nie nic!!!

Umysł: Nie wyrabiam z tobą. Byliśmy na siłowni milion razy. Po drugiej stronie ulicy jest park. Bogowie. Jest środek dnia, świeci słoneczko…

Musk: Czemu nie potrafisz zrozumieć niebezpieczeństwa???

Umysł (wrzask desperacji): Bo nie ma żadnego niebezpieczeństwa!!! Najgorsze, co może się nam przydarzyć, to srak, który na nas naptaka! To jest DOSŁOWNIE największe grożące nam niebezpieczeństwo!

Musk: Nie. Najgorszym, co może nam się przydarzyć jest coś i na dodatek to coś dzieje się właśnie teraz. Jest tylko jeden sposób, aby się uratować. Schowajmy się i nigdy nie wychodźmy.

Umysł: Wiesz co? Trochę cię teraz nienawidzę. Poza tym, musimy zrobić zakupy.

Musk: Czy wiesz, jak niebezpieczne są zakupy?!

Umysł (sarkastycznie): Jak niebezpieczne są zakupy?

Musk: Jak sto razy COŚ!

Umysł: Błagam, podpowiedz mi o co chodzi! Terapeutka powiedziała, żeby logicznie przeciwdziałać myślom! Daj mi jakieś myśli, żebym mógł im logicznie przeciwdziałać! Robiliśmy zakupy tryliard biliardów razy i najgorszym, co nam się kiedykolwiek przydarzyło była tragiczna chwila, gdy zapłaciliśmy za koperek i zostawiliśmy go przy kasie!

Musk: O nie, nie tym razem. Tym razem wydarzy się coś milion razy gorszego.

Umysł (zasłania twarz dłońmi, martwym głosem): Błagam. Wytłumacz, jak może się wydarzyć coś milion razy gorszego. Co by to mogło być. Proszę. *pada na kolana* Padam na kolana. Powiedz mi, możesz mi zaufać.

Musk: …

Musk: COŚ.

Koniec

Przypisy:

Mam bardzo rzadką postać choroby dwubiegunowej. Rapid cycling, czyli szybkie zmiany nastroju według literatury mają miejsce wtedy, kiedy następują cztery razy w roku. Mój osobisty rekord to 13 skoków w ciągu sześciu godzin, liczyłem, bo nabrałem nadziei, że pobiję poprzedni rekord – osiem w ciągu dnia, w szpitalu, podczas bardzo szybkiej zmiany leków. Pobiłem. Niestety nie dostałem nawet medalu z ziemniaka.

Jestem w tej chwili na leku, który nazywa się lamictal, czyli po polsku lamotrygina. Wszystkie pozostałe dostępne na rynku przetestowaliśmy. Lamotrygina jest jedynym, który nie zapewnia mi efektów ubocznych typu konieczność przeszczepu wątroby co trzy lata, ale jednocześnie powoduje, że moje lepsze okresy trwają o wiele dłużej, na przykład trzy tygodnie. Zaś gorsze – depresje, stany lękowe i ich miksy – trwają o wiele krócej, na przykład dwa dni. Wczoraj była depresja, a dzisiaj stany lękowe, stąd wzięła się powyższa radosna twórczość. Przy czym część pierwsza – ta o depresji – była jedyną konstruktywną rzeczą, jaką tego dnia zrobiłem, a obmyślałem ją, leżąc na kanapie i patrząc w przestrzeń.

Lamotrygina usuwa u mnie tzw. głupie myśli, którym to mianem określam pomysły samobójstwa lub samookaleczeń. Ni mo. To ogromne polepszenie i ulga. Depresja wygląda u mnie w tej chwili tak, jak ją powyżej opisałem. Przed podniesieniem dawki lamo musk kompletnie przejmował sterowanie, teraz umysł też może sobie gadać, tylko z tego gadania nic nie wynika. Stany lękowe właściwie się nie zmieniły. Posiadam natomiast świadomość, że jedno i drugie się skończy, przed lamo za każdym razem musk twierdził, że tak będzie już ZAWSZE. Co z tego, że poprzednie 999 razy mijało, tym razem nie minie. Aktualnie budzę się rano, otrząsam ze snu, zjadam śniadanie i mniej więcej w tym momencie następuje rzut kostką, który zdecyduje o tym, czy za kierownicą zasiądzie mózg, czy musk i w jak dużym stopniu przejmie sterowanie.

Oryginalne angielskie wersje napisałem po to, żeby pokazać je dwóm osobom, z których jedna właśnie po raz pierwszy przeżywa depresję i nie rozumie, co się dzieje i dlaczego, zaś druga po prostu potrzebuje zrozumieć, dlaczego czasami nie wychodzę z domu, nie dzwonię, odwołuję ważne spotkania i tak dalej. Druga jest szczęściarą, bo nigdy nie miała depresji ani przez pięć minut (miała różne inne problemy, po prostu akurat tego nie).

Kiedy będziecie wystawiać sztukę, proszę obsadzić w roli Umysłu Jasona Momołę lub Ricky’ego Whittle, a w roli Muska Toma Hiddlestona lub Taylor Swift, bo ich nie znoszę.

Hyperbole And A Half