Jak ostatnio pisałem, wprowadziłem sobie w życie tyle ograniczeń, że zaczęło się ono składać wyłącznie z wizyt u lekarzy, brania leków, fizjoterapii i bólu. Powoli, niezauważalnie nawet dla samego siebie usunąłem rzeczy, które sprawiały mi przyjemność, nigdzie nie jeździłem, bo trzeba oszczędzać (przy czym nie jest tak, że leżę na banknotach, ale w rzeczywistości jak najbardziej stać nas na np. weekend w Pradze), nic nie kupowałem, bo trzeba oszczędzać, z wyjątkiem rzeczy typu szkło na telefon za €0.89 na AliExpress. Ubierałem się jak normalny człowiek. Wypaliłem cygaro, próbując sobie poprawić nastrój, nie zadziałało, za to dwa dni trwało, zanim pozbyłem się z brody aromatu. Nie uprawiałem randek, nie tylko przez plecy, ale po prostu nie czułem się seksownie. Aż w Czarny Wtorek strzelił mnie piorun i postanowiłem zamienić egzystencję w życie.
Dawno temu czytałem książkę Jenny „The Bloggess” Lawson „Furiously Happy”. Nie do końca pamiętam – kiepska pamięć bywa przyjemna, bo można czytać książki po kilka razy – natomiast sentyment tytułu bardzo mi w tej chwili odpowiada. Ponieważ moją wściekłość – na czekanie miesiącami, na lekarzy, na ból, na samego siebie – skierowałem nie na to, co mi wpadło do głowy najpierw, czyli pozywanie do sądu lekarza rodzinnego po wcześniejszym obrzuceniu go przedmiotami. Postanowiłem ją wykorzystać pozytywnie.
Mam w telefonie listę powodów, dla których warto żyć. Do tej pory było na niej tylko kilka wpisów. W ostatnich dniach rozszerzam ją bez opamiętania. Bo czemu mam tam umieszczać tylko rzeczy Ważne? Żyć warto dla wszystkiego, co jest fajne. O wiele lepiej mieć powody, by żyć, niż powody, by umrzeć. Owszem, z bólem serca usunąłem z listy kuźnię – nie do końca, przeniosłem na ostatnie miejsce, bo nie wiem, czy kiedyś tam wrócę. Ale dopisałem wiele nowych i od razu przystąpiłem do spełniania tych, które mi są na dzisiaj dostępne. Oto aktualna lista, punkty w kolejności losowej, bo nie chciało mi się porządkować – oprócz pierwszego i ostatniego.
Jos
Chyba nie muszę tłumaczyć. We wtorek był to jedyny punkt na mojej liście i czułem, że nie mogę żyć tylko dla jednej osoby, niczego i nikogo więcej. Depresja łże, zapomniałem, że w ogóle kocha mnie ktokolwiek inny i że może komuś byłoby przykro, gdyby dostał zaproszenie na mój pogrzeb.
John Grant – „TC And Honeybear”
Kiedy wybierałem piosenki na swój pogrzeb – gdyby ktoś mi zaczął grać muzykę poważną, albo co gorsza jakieś hymny o aniołkach, powstałbym z trumny i wymordował obecnych – zdawało mi się, że „TC And Honeybear” to ładna piosenka o miłości. Zapomniałem tekstu i fragment „please don’t take him, 'cos I love him, he’s my joy and my life” rozsmarował mnie po podłodze. Zrozumiałem wtedy, co chciałem zrobić Josowi. Następnym razem, gdy będę wybierać piosenki, zadbam o to, żeby tej wysłuchać najpierw.
Islandia, Wyspy Owcze, Irlandia…
Ostatnio na moim profilu-duchu na Buniu – tym, którego używam do obsługi funpagów – dodałem sobie kilka obserwowanych stron. Składają się ze śmiesznych kotków, przystojnych brodaczy, screenshotów z Wikingów, ale też krajobrazów. Zwłaszcza po wycieczce do Francji, ale już wcześniej odczuwałem silną potrzebę oglądania cudów natury. W miarę nadziei sfotografowanych przez zawodowców. Kilka linków: 1, 2, 3. Wizyta we Francji, kiedy popływałem w Morzu Śródziemnym, oglądając przy tym Pireneje nagle mi uświadomiła, że te wszystkie cuda ISTNIEJĄ. Że mogę je zobaczyć na własne oczy. Nie wszystkie naraz, nie wszystkie w tym roku, chyba, że wygram na loterii (w tym miesiącu wygraliśmy 10 euro, ale kupon kosztuje 15, więc tego), ale nawet wtedy nie wystarczy czasu. Tak więc muszę żyć jeszcze długo, żeby to wszystko obejrzeć.
…Szkocja
Ze Szkocją jest ciutkę inaczej. Posiadam mianowicie fetysz szkockiego akcentu. Kiedy powiedziałem znajomej osobie, że planuję się przespać ze Szkocją, nieco się przeraziła, bo mieszka tam ponad 5 milionów ludzi, ale szybko uściśliłem, że interesuje mnie tylko płeć męska i zakres wiekowy od 30 do 60 lat. Większych wymagań nie posiadam, muszą się myć, najlepiej codziennie i mówić. Szkot, który do mnie mówi po szkocku naprawdę nie musi robić nic więcej, chociaż jeśli upiera się mieć brodę i być odziany w kilt, może się przenieść na początek kolejki.
Uprzedziłem już Josa, że kiedy będziemy jechać do Szkocji, ja jadę pierwszy i będę bardzo zajęty przez co najmniej tydzień, on może dołączyć później. Żeby nie było niejasności.
Masaż Muzgu
Z Niną założyliśmy funpaga, na który wrzucamy wyłącznie rzeczy ładne, śmieszne i przyjemne. Żadnej polityki, dołowania, etc. Kotki, pieski, żółwiki, słoniki, krajobrazy, żarty językowe. Delikatny masaż muzgu dla osób, które potrzebują przyjemnej rozrywki. Nie, nazwa nie jest głęboko intelektualna, w ogóle nic tam nie jest głęboko intelektualne. Jeśli ktoś potrzebuje w życiu hipstowania lub wyzwań intelektualnych, na Masażu ich nie znajdzie. Ale kojarzycie takie łańcuszki w stylu „aby upiększyć Facebooka wyzywam cię do wrzucania przez 10 dni dzieł sztuki”? No więc my wrzucamy co dnia kilka rzeczy, na które patrzymy, żeby sobie sprawić przyjemność.
Koty
Koty są awesome.
Ogień
Czasami mawiam, że jeśli chcecie mnie najprościej i bez śladów zamordować, należy mnie posadzić przy ognisku i dostarczyć nieograniczoną ilość drewna, a umrę z pragnienia i głodu. To oczywiście żart. Do pewnego stopnia. Jestem pasywnym piromanem, to znaczy sam nigdy w życiu nie podpalę budynku czy lasu, ale gdybym coś takiego zobaczył, prawdopodobnie wrósłbym w ziemię i gapił się bez słowa i bez ruchu. Z uwagi na moje umiłowanie do (większości) przepisów prawa zajmuję się więc rozpalaniem ognisk, kominków, paleniska w kuźni (kuchenka gazowa nie zaspokaja moich wymagań), uczęszczam na imprezy typu ognisko noworoczne (vreugdevuur) lub palenie choinek – nie znosze zimy, ale te dwa dni są dla mnie nagrodą za cierpliwe znoszenie 24 godzin deszczu dziennie. We Francji miałem nieograniczoną niemal ilość opału i właściwie chodziłem spać tylko dlatego, że Jos okropnie ziewał i zaczynał pochrapywać, a jednak tlą (hoho) się we mnie jakieś ludzkie uczucia.
W ramach bycia furiously happy, a nie tylko happy, bez żadnego zainteresowania tym, co sobie pomyślą osoby obecne – tzn. Jos doskonale wie, a dobroczyńca, u którego się zatrzymaliśmy zostawiał nas samych, więc było łatwo – z premedytacją stawałem tam, gdzie było najwięcej dymu, zamykałem oczy i nasiąkałem, zmieniając co jakiś czas ubrania. Wiedziałem, że kiedy pojadę do domu nie będzie przez jakiś czas okazji, więc teraz mogę co jakiś czas z lubością wąchać swetry, wzdychać i wspominać. Wiem, że wiele osób w tym momencie popukało się w czoło, ale zupełnie mnie to nie martwi.
Znalazłem sobie w internecie perfumy, które nazywają się Fireside Intense. Wśród zszokowanych recenzji użytkownicy piszą, na przykład, „to tak potwornie śmierdzi płonącym drewnem i skórzanymi ubraniami, że nie da się oddychać”. Cudownie! Nigdy nie oskarżono mnie o przesadną subtelność, więc czekam tylko, aż Eugenia pojedzie w odwiedziny do rodziców i mi je przywiezie, bo wysyłka do Yurop kosztuje 50 dolarów przez głupie amerykańskie prawo.
Przewiduję, że za kilka lat palenie drewna i węgla zostanie kompletnie zakazane. W międzyczasie jednak dopóki jeszcze wolno, a na świecie pozostał opał, którego nie spaliłem mogę sobie planować kolejne upojne wieczory spędzone na gapieniu się w płomienie – mój ulubiony kanał telewizyjny.
Wygląd
Do poprzedniej notki dołączyłem podgląd. Nie rozumiem, dlaczego pozbawiłem się tak łatwego sposobu na polepszanie samopoczucia, jak wyglądanie dokładnie tak, jak chcę. Siedziałem, przeglądając stare zdjęcia i tęskniąc za czerwonym irokezem, zamiast zrobić sobie czerwonego irokeza. Na razie mam długi blond, ale to może się zmienić za tydzień. Zadbałem o zawiadomienie wcześniej terapeutki, że planuję to zrobić, bo niepotrzebny mi pobyt w szpitalu i zmiana leków z uwagi na podejrzenie o hipomanię. Zamiast trzymać weselny kilt w plastiku, zacząłem w nim chodzić. Nie pochodziłem za długo, bo zrobiło się za zimno, więc noszę pancurskie spodnie Tiger of London. Kiedy i na nie zrobi się za zimno, mam w zanadrzu skórzane bojówki. Znajomy znalazł na pchlim targu nadmuchiwaną jaskrawo czerwoną kurtkę, wybieramy się tam jutro. Nie trzeba wydawać góry pieniędzy, żeby radykalnie zmienić wygląd, rozjaśnienie włosów w Polsce kosztowałoby mnie 60 zł, a tutaj 32 euro (pro-tip dla czarnowłosych: dwa opakowania najsilniejszego rozjaśniacza Joanna, szampon i odżywka L’Oreal do włosów farbowanych i rządzicie). W Warszawie jest mnóstwo sklepów z używanymi ciuchami, im dziwniejsze i fajniejsze, tym tańsze. Podobno to typowe dla kobiet – zmiana fryzury po rozstaniu lub innym traumatycznym zdarzeniu. Od dawna wiadomo, że jestem honorową kobietą, więc nie widzę powodu, żeby sobie odmawiać.
Książki
Książki dzielą się na dwie podgrupy: te, których jeszcze nie przeczytałem i te, których jeszcze nie napisałem. O Islandii myślę nadal, musimy usiąść z kumplem i zaplanować podróż w przyszłym roku, a nie tylko rozmawiać o tym, że ją kiedyś zaplanujemy. W przyszłym roku, bo finanse, Islandia z kupy pokrytego grzybami torfu zmieniła się w raj dla turystów, ale przez sześć miesięcy uzbieramy sobie na trzydniowy weekend. Oczywiście wiadomo, że jutro może na mnie spaść samolot, ale skoro już postanowiłem, że będę żyć, mam dzięki temu czas na planowanie np. jednej wycieczki zagranicznej w roku. Dlaczego mam latać na wakacje tylko do Polski? Kocham moją rodzinę i przyjaciół, ale na świecie jest wiele krajów, których jeszcze nie odwiedziłem, a o Polsce pisać nie będę, bo piszę po polsku, a moi czytelnicy prawdopodobnie już tam kiedyś byli.
Do przeczytania mam w tej chwili w kindlu zakolejkowane… *liczy* osiem książek. Liczę tylko te pełnej długości, dodatkowo mam próbki kilkunastu, nie wliczam tych, które zacząłem, ale raczej nigdy nie skończę. A książki mają tę samą cechę, co muzyka – jest ich tak wiele, że nie starczy mi czasu na przeczytanie wszystkich, ponieważ ciągle ukazują się nowe.
Druga część notki jutro lub pojutrze, ponieważ przy tworzeniu listy przestałem się ograniczać do rzeczy Bardzo Ważnych. Możliwe, że zanim napiszę część drugą, na liście pojawią się kolejne punkty.