Moja przyjaciółka, artystka fotografka, która pracuje ze mną nad projektem o dwubiegunówce, dostała do przeczytania moją autobiografię i powiedziała mi, że brzmi jak świetna przygoda. Mnóstwo przyjaciół, imprez i tak dalej. No, brzmi. Klucz w tym, że przyjaciółka jest w 3/4 książki.
Dwubiegunówka rozwija się stopniowo. Patrząc na swoje życie z punktu, w którym siedzę (na kanapie, na górze poduszek, bo plecy) widzę, że zaczęło się tak około 14 roku życia. Wtedy byłem po prostu dosyć dziwny. Pierwsze, co zauważyłem naprawdę, to depresja w 2004 roku. Pierwsza „prawdziwa” hipomania pojawiła się pod koniec roku 2011 i to był właśnie ten okres, w którym moje życie było jedną wielką przygodą. Mogłem wszystko, miałem wszystko, robiłem wszystko. Nikt nie był w stanie mi się oprzeć, nieważne, o co chodziło. Wszystkich znałem, miałem irokeza koloru fire engine red, nieznajomi ludzie machali mi na ulicy i witali po imieniu, noce spędzałem albo przywalony falą wspaniałych pomysłów, albo w barze, albo jedno i drugie. Sypiałem po 3-4 godziny na dobę i bardzo mi z tym było dobrze, bo co mam marnować czas, skoro można robić tyle innych rzeczy. Aż nastąpiła ostatnia 1/4 autobiografii.