Dżizas, wiosna się chyba znowu zrobiła.
Poszedłem z jednym takim Erniem na drinki do mojego ulubionego mrocznego baru. Drinki nalewał jeden taki Szkocki Barman, który najpierw odmawiał przyjmowania napiwków, potem zemścił się stawiając nam kolejkę za darmo, a następnego dnia zaczął mi zostawiać komentarze pod zdjęciem na facebooku. Ganjsta, który siedział cicho i nie odzywał się do mnie od miesięcy, nagle również zaczął okazywać aktywność na moim facebooku (pierwszym jej wyrazem było pytanie, czy aby jestem może znowu singlem). Na koniec zaś wpadłem w spożywczaku na młodego pięknego aktora, który kiedyś się mnie bał, a teraz najwyraźniej bardzo lubi i wprosił się na moją eurowizyjną imprezę w sobotę. Zobaczymy, czy przyjdzie, czy się będzie bał.
Z innych wieści, trwa kampania „Miłość nie wyklucza”, a mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla (tak się odmienia?) dzielą się przemyśleniami na ten temat:
Zbigniew Kornatowski, os. NDM: – Trudno jest oceniać tego typu przedsięwzięcia, zwłaszcza w naszym katolickim i raczej konserwatywnym społeczeństwie.
W pozostałych społeczeństwach, w jakich pan Zbigniew mieszka, jest mu łatwiej oceniać.
Nie przeszkadzają mi pary spacerujące po parku czy ulicach, ale publiczne manifesty raczej nie wpłyną pozytywnie na ich ogólny obraz.
Spacerowanie prywatnie po parku czy ulicach, oto, co lubi pan Zbigniew.
Ryszard Mądry, os. Piastów: – Szczerze mówiąc, nie podoba mi się ta forma walki o równouprawnienie, bo kojarzy mi się z manifestowaniem swojej orientacji seksualnej.
Dwie najczęściej spotykane formy manifestowania orientacji seksualnej to noszenie obrączek i bycie w ciąży. To drugie nawet gorsze, bo nie tylko orientację manifestuje, ale w ogóle fakt, że się seks uprawiało. Albo co gorsza próbówkę. Ohyda. Dzieci powinny się rodzić jakoś bardziej higienicznie, prawda panie Rysiu? Albo chociaż zamykać kobiety w ciąży w domu, aż nie skończą manifestować orientacji…
Irytują mnie te plakaty. Nie sądzę, by tego typu akcje mogły zmienić cokolwiek w świadomości lub mentalności naszego społeczeństwa, a niektóre osoby jedynie zdenerwują. Jestem przeciwnikiem podobnych przedsięwzięć i nie uważam, by były one konieczne.
A to niech pan Ryszard Ochódzki Mądry nam opowie, jakimi środkami on by zmieniał świadomość i mentalność naszego społeczeństwa. Głównie przychodzą mi do głowy halucynogeny dodawane do wody pitnej.
Dominika Majnusz, os. Cisowa: – Nie przeszkadza mi wywieszanie plakatów par homoseksualnych na ulicach miasta. Nie czuję się jednak upoważniona do wyrażania opinii na ten temat. Osobiście problem mnie nie dotyczy i nie czuję się związana z nim na tyle, by móc wygłaszać jakiekolwiek sądy. Cała akcja jest mi raczej obojętna. Nie będę co prawda protestować, ale popierać tego przedsięwzięcia również nie mam zamiaru.
To się właśnie nazywa tolerancja. Bardzo ładnie.
Izabela Kornatowska, os. NDM: – Wydaje mi się, że to nie do końca potrzebna inicjatywa. Moim zdaniem nie powinno się obnosić publicznie z intymnymi i prywatnymi sferami własnego życia.
Czyli pani Izabela przeciwna jest: ślubom, obrączkom, pierścionkom zaręczynowym, zachodzeniu w ciążę, posiadaniu dzieci, trzymaniu się za ręce i całowaniu, nie czyta czasopism plotkarskich, nie ogląda seriali, a do ginekologa chodzi po ciemku i z twarzą obwiązaną szmatą do podłogi, żeby nikt się nie dowiedział.
Osobiście nie zwracam większej uwagi na plakaty, które pojawiły się w różnych miejscach naszego miasta. Nie przeszkadzają mi one, ale nie zmienią mojego zdania co do obnoszenia się i manifestowania czegoś, co powinno się zachować dla siebie.
Czyli pani Izab… a, nie będę się powtarzał.
Na plakatach, przypominam, znajdują się przerażająco nudne, kompletnie ubrane w zimowe ciuchy pary, które manifestują trzymanie się za rączki, ewentualnie obnoszą się z faktem posiadania pasa, w którym się obejmują. Zdaniem pani Izabeli i pana Ryszarda nawet to stanowi manifestowanie i obnoszenie. Pan Zbigniew posuwa się do stwierdzenia, że w parkach pary mu nie przeszkadzają — zgaduję, że pan Zbigniew nie bywa w parkach i dlatego parki w parkach zwisają mu i powiewają.
Największą zasługą kampanii jest obnażenie skali polskiej homofobii. Gdyby na plakatach pojawiły się zdjęcia półnagich, muskularnych mężczyzn wysmarowanych oliwką i zwisających z siebie w malowniczych pozach, efekt byłby paradoksalnie o wiele słabszy. Ale plakaty MNW są NUDNE. Są na nich nudni ludzie w nudnych pozycjach, domagający się nudnych rzeczy — ustawy o związkach partnerskich, a nie legalizacji uprawiania seksu analnego w przedszkolach oraz darmowego poppersa dla każdego obywatela. Ustawa o związkach partnerskich na pana Ryszarda, Zbigniewa czy panią Izabelę nie ma żadnego wpływu — nikt ich nie zmusi do zawarcia takiego związku pod przymusem, niczego nie tracą, ich sytuacja kompletnie się nie zmienia — ale i tak domaganie się jej jest obnoszeniem i manifestacją tak prywatnej rzeczy jak niemożność odwiedzenia partnera w szpitalu, bycie traktowanym przez prawo spadkowe jak osoba kompletnie obca, czy niemożliwość decydowania o leczeniu i pogrzebie ukochanej osoby.