Miłość 30-40

Zainspirowało mnie wiele rzeczy, ale przede wszystkim dwie.

Na forum, gdzie się udzielam, jest wątek pt. „Związki”. Kiedyś napisałem tam, że mam związek otwarty – to było sporo przed ślubem – i wyniesiono mnie stamtąd na widłach. Generalnie byłem niemoralnym zboczeńcem, który ruinuje życie własne, Josa i wszystkich innych ludzi na świecie. Zajrzałem tam ostatnio z nudów. Ci sami ludzie, co 3-4 lata temu piszą to samo. Generalnie większość obraca się wokół tego, że mają za mało randek z Grindra i to oznacza, że są za mało atrakcyjni. Kiedy jednak już odbędzie się randka, następuje gładkie przejście do „czemu on się nie odzywa, ja się do niego nie odezwę, bo to będzie wyglądało, jakby mi zależało”. Powtórzyć wielokrotnie.

Druga rzecz wyglądała tak, że znajoma mi dziewczyna spotykała się z facetem. Dzisiaj napisała dość rozpaczliwie, że facet nagle się stał okropny. Po dopytaniu okazało się, że od niedzieli rano, kiedy to przez cztery godziny się przytulali, a potem zjedli razem śniadanie nie odezwał się do niej z wyjątkiem informacji, że jest zajęty. Dziewczyna pisze, że jest zdruzgotana, płacze w łóżku, nie może zrozumieć, co się stało. Bo przecież jeśli mu nie zależy, to dlaczego by się miał przytulać i jeść z nią śniadanie? A skoro powiedział, że jest zajęty, to znaczy, że miał na myśli, że powinni zwolnić, więc ona się do niego nie odzywa, ale czemu on do niej też nie i czy to znaczy, że to już koniec?

Spróbuję odpowiedzieć. Jeśli mężczyzna się przytula przez cztery godziny, to znaczy, że miał na to ochotę. Jeśli je z nami śniadanie, to znaczy, że miał na to ochotę. Jeśli nam mówi, że jest zajęty, to albo jest zajęty, albo zbyt tchórzliwy, żeby zerwać wprost.

Nie jestem fanem mężczyzn jako płci. Możecie mi to poczytać za seksizm, nie mam z tym problemu. Uważam, że faceci są prostaccy, raczej tchórzliwi, domagają się złotego tronu za posiadanie psipsiorka, mogliby się częściej myć, czasami przymknąć i posłuchać co mają do powiedzenia kobiety. I tak dalej. (Oczywiście wliczam siebie w to szacowne grono.) Kobiety hetero i geje – na temat innych grup mam za mało danych – mają natomiast tendencję do prób grania pięć ruchów naprzód. To szalenie utrudnia życie. Wiem to naturalnie z doświadczenia, bo kiedyś też uprawiałem „skoro on mówi X, to myśli Y, powinienem zrobić Z, ale on tego oczekuje, więc zrobię A, a wtedy on…” Spoiler: nic dobrego mi z tego nie przyszło, a udany związek pojawił się – jak w znanej kliszy – kiedy przestałem go szukać… tą konkretną metodą.

Rodzajów ludzi jest tyle, ilu jest ludzi. Niemniej jednak faceci dzielą się na tych, którzy uprawiają gierki i tych, którzy ich nie uprawiają. Tych pierwszych należy się pozbyć przy pierwszym znaku ostrzegawczym, którego nie umieją wytłumaczyć, albo zwalają na nas. Tych drugim należy zadawać pytania, najlepiej mało złożone, po czym słuchać odpowiedzi. W żadnym przypadku nie polecam oddawania się telepatii, tudzież prób dopasowywania się do tego, co myślimy, że on myśli. Pominąwszy trudności związane z telepatią ryzykujemy, że pan ów zwiąże się nie z nami, tylko z osobą, którą udajemy. Tym właśnie sposobem zdarza nam się przez 20 lat uprawiać np. wspinaczkę górską, bo on z pewnością nas zostawi, jeśli przyznamy się, że w rzeczywistości kochamy leżeć na kanapie i jeść czipsy. Lub odwrotnie.

Inny przyjaciel zbliża się do sześćdziesiątki i nadal poszukuje partnera. Z nieznanych powodów wiąże się wyłącznie z ludźmi mieszkającymi w innym kraju, a najlepiej na innym kontynencie. Z osobą z tego samego miasta związał się w ostatnich latach raz, był to Turek mieszkający nadal z mamą. Turek wyznał, że od kiedy zabroniono mu mówić, że jest gejem nie mówi nic, nie afiszuje się, nie okazuje uczuć, unika zaangażowania emocjonalnego, jest seksoholikiem, nie używa prezerwatyw, używa za to mnóstwa narkotyków. W związku z koniecznością nabywania narkotyków nie ma też pieniędzy. Ze współczuciem słuchałem, gdy mój przyjaciel wyznawał mi, że zerwali, gdyż jego Turek nie okazywał uczuć, nie chciał przedstawić mojego przyjaciela swoim rodzicom, używał narkotyków… Przyjaciel był z tego powodu autentycznie zaskoczony. Po raz co najmniej piąty w ciągu ostatnich ośmiu lat. A ma wiele szczęścia, bo wybiera sobie takich, którzy mu od pierwszego kopa szczerze mówią, co jest z nimi nie tak. Jednak jakimś cudem ich nie słyszy – mimo, że powtarza mi ich słowa!

Są ludzie, którzy potrzebują się żywić dramatami i bólem odrzucenia. Mówię oczywiście o sobie sprzed lat. Wyszukiwałem sobie indywidua nie nadające się do związku, związywałem się z nimi, zaś po kompletnie nieoczekiwanym zerwaniu wyciągałem wniosek – to moja wina, po prostu nie nadaję się do związków. Albo: po prostu za mało się starałem. Albo: on się za mało starał. Albo: kiedy on mówił X, to myślał Y, a ja powinienem zgadnąć. Josa poznałem wtedy, kiedy obaj uznaliśmy, że nigdy nie znajdziemy partnera na dłużej niż dwa lata. Żaden z nas nie miał parcia wystarczającego na zastanawianie się, co ten drugi myśli, kiedy mówi coś tam. Komunikowaliśmy się wtedy, kiedy mieliśmy ochotę. Spotykaliśmy – podobnie. Dlatego zapewne nigdy nie zacznę żałować poprzednich związków. (Zapewne, bo naprawdę nie umiem przewidywać przyszłości. Gdybym umiał, dawno wygrałbym na loterii.) Jutro minie 6 lat i trzy miesiące od dnia, gdy się poznaliśmy. Ciągle regularnie mam myśli typu: on pewnie ma mnie dosyć, tylko mi nie mówi. Zapewne się rozwiedziemy, bo jestem chory. Nie poskładałem prania, to już koniec. (Chciałbym, żeby to był żart.) Rozmawiam z nim o tych myślach. Wierzę w udzielaną, zawsze tę samą, odpowiedź. Powiedziałem mu też, że mam taki mózg, któremu tę odpowiedź trzeba regularnie powtarzać.

Mój związek jest mój. Nigdy nie powiedziałbym nikomu innemu „musisz robić to co ja”. W ogóle staram się ograniczać liczbę porad, bo słuchanie działa lepiej. Ale jeśli po raz setny ktoś powie mi, że nie rozumie, czemu najprzystojniejszy mężczyzna w jej życiu (nic innego o nim nie powiedziała, to jest koniec opisu) nie odzywa się od niedzieli rano mimo, iż zjedli razem śniadanie, a kiedy powiedział coś tam, to myślał… to przy sto pierwszym razie przestanę mieć czas na słuchanie. Podobnie, gdy dowiem się, że facet przedstawiający się jako narkoman-seksoholik okazał się narkomanem i seksoholikiem i kto by się tego spodziewał. Poradę mam jedną: kiedy mężczyzna mówi nam na swój temat coś negatywnego, wierzmy mu. I nie zakładajmy, że do tej pory się nie udało, ale nasza miłość go naprawi, uleczy, zmieni. Ludzie zmieniają się wtedy, kiedy chcą. Wliczając, rzecz jasna, mnie. Nigdy nie byłem ideałem, nigdy nim nie będę, ale po latach terapii okazuje się, że moje życie naprawdę stało się łatwiejsze. Przyjaciela szkoda mi, bo naprawdę sześćdziesiątka za progiem, a on ciągle powtarza dokładnie ten sam błąd. Najciekawsze jest to, że z zawodu jest terapeutą, ale to inny temat…

W drugiej części będzie spis moich związków i lekcji, które z nich wyciągnąłem. Może komuś pomoże, może nie. Obiecuję jednak, że spróbuję Was rozśmieszyć.

Jak zwykle – osoby, o których piszę zostały poskładane z kilku, a w ogóle możliwe, że je wymyśliłem, a potem zmieniłem im płeć, wiek, orientację, ulubione seriale itd. Zdjęcie: Dorota Kozerska, okoliczności: nasz ślub.