O Ruchu Narodowym, sekcji LGTB

Bardzo fajny pomysł, którym jest Ruch Narodowy – Sekcja LGTB w ciągu kilku dni zebrał niemal 3,000 fanów. Strona nadal rośnie, a jak grzyby po deszczu powstają kolejne. Moje ulubione to chyba Ruch Narodowy – Sekcja Izraelska oraz Sekcja Intelektualna, ale z racji uprawianego zawodu 😉 pozostanę przy sekcji LGTB.

rainbowlgtb

Ja tak naprawdę chciałem tylko zachęcić do dalszych lajków 🙂 a pisać będę o czymś innym.

Na stronie RNLGBT pojawił się klip video pt. „gay skinheads dance to techno” i kolejny — „hard gay skinheads”. To się, zdaje się, wydaje Polakom bardzo zadziwiające i niezwykłe. Tymczasem dla osoby mieszkającej w Holandii skinheadzi budzą tylko jedno skojarzenie — geje w drodze na lub z imprezy dla fetyszystów. Punki z irokezami budzą dwa: geje i squattersi (w zależności od stopnia czystości). Po prostu tutaj pewne rzeczy się odrobiło, nauczyło z nich pewnych lekcji, po czym przeszliśmy nad nimi do porządku dziennego (że tak ładnie powiem „my Holendrzy”) i zajęliśmy się ciekawszymi sprawami. Jak na przykład przerabianiem synagog na dyskoteki.

Ja się aktualnie ubieram tak:

IMG_6244

Nie widać skórzanych butów, wysokich, tak do pół łydki. Ale poza tym ubieram się jak rasowy skinhead, do tego skórzane rękawiczki i czapka z napisem „Mr B Leather and Rubber”. W Amsterdamie wzbudzam niekiedy zaciekawione spojrzenia — chociaż od czasu ścięcia irokeza o wiele mniej. (Chyba go sobie odnowię, bo się czuję jak nie-ja, kiedy patrzę w lustro.) W Warszawie wzbudzam strach.

Kiedy pierwszy raz nikt nie usiadł koło mnie w autobusie, było mi z tym dobrze, bo miałem dużo miejsca. Drugi raz dał mi do myślenia. Trzeci miał miejsce w autobusie zatłoczonym, w którym trudno było stać pionowo, a ja miałem obok siebie wolne miejsce siedzące i nikt nie pchał się go zajmować. I ja nagle wtedy coś zrozumiałem. Wy nie wiecie, że ja nie na poważnie. W Amsterdamie każdy zakłada, że ja po prostu się tak lubię ubierać, uśmiechają się do mnie Arabki, w autobusie lub tramwaju usiądzie koło mnie każdy. Bo przecież jestem taki sam, jak każdy inny, tylko akurat mam na sobie bojówki, wysokie buty i flyersa.

Przez myślenie pakietowe (bardzo jestem wdzięczny za tę frazę i już ją zaadoptowałem i udaję, że moja) obecne w Polsce określenie „Ruch Narodowy, Sekcja LGTB” musi być postrzegane jako żart. Tymczasem w Holandii naziole spod znaku Wildersa jak najbardziej bywają gejami i lesbijkami, dobrze sytuowanymi, w garniturach z nobliwą teczuszką lub w skórzanej uprzęży. W partiach chrześcijańskich wysokie stanowiska zajmują wyautowane lesbijki, którym potem biedni polscy politycy muszą podawać rękę. W Polsce z myślenia pakietowego wyłamuje się głównie John Godson, który mimo, że czarnoskóry w kraju w 99% białym, chętnie porusza tematy niebezpieczne typu „czym jest norma i czemu ja jestem normalny, a homoseksualiści nie”. Szkoda, że wyłamuje się w tę akurat stronę, ale w pewnym stopniu stanowi nowość i chwała mu za to.

Jakiś czas temu siedziałem sobie w moim ulubionym barze — dawno temu to było, bo od października nie dotarłem — i rozmawiałem ze stolarzem-gejem. Obaj byliśmy zainteresowani sobą pod kątem zawodowym raczej niż innym. Ja miałem już na pewno irokeza, on wyglądał jak kumpel Khala Drogo. To chyba wtedy mi się skrystalizowała myśl, że mój ulubiony bar właściwie wygląda jak bar dla kierowców ciężarówek, tyle, że kierowcy łapią się za tyłki co jakiś czas. A Ruch Narodowy? Co ja mogę powiedzieć. Jest taki rodzaj facetów, których kręci przemoc, agresja, nagie torsy, łyse głowy, pot, testosteron, skóry i mundury. Tutaj nazywamy ich fetyszystami i są dla nich kluby i imprezy zamknięte. W Polsce niestety nadal się nie dorobiliście porządnej sceny gejowskiej i biedaki muszą zakładać Ruchy Narodowe.