Portal polki.pl opublikował dzieło pt. „Męski punkt siedzenia: 5 rzeczy, których twój facet mógłby nauczyć się od geja – by… cię uszczęśliwić„. Zawsze chętnie się dowiaduję o tym, co robię lepiej, niż faceci hetero, bo polepsza mi to samoocenę i wogle, tak więc rzuciłem się do lektury.
Trudno jest zwykłemu heterykowi ubrać się tak dobrze, jak bez specjalnego wysiłku zrobi to gej. Oni po prostu mają wyczucie, na bieżąco śledzą trendy i doskonale wiedzą, co jest, a nawet, co będzie modne za jakiś czas. Jednocześnie zwracają uwagę na rzeczy, które wielu facetów, głównie z braku wiedzy, po prostu olewa. I nie mam tu na myśli wyłącznie marki, która oczywiście też jest ważna – chodzi raczej o wykończenie, sposób szycia, materiały.
Powyżej zdjęcie geja, który na bieżąco śledzi trendy i wie, co będzie modne za jakiś czas. Obstawiam powrót stylu na cara z dynastii Romanowów, renesans tunik wikińskich i tatuaże na głowie. Nie ma co kręcić głową lub się podśmiewać – jako gej doskonale to wiem.
Równie modnie ubieram się do kuźni, mogę więc zawiadomić czekających na moją opinię heteroseksualistów, że niezwykle modne w sezonie 2017/2018 będą przypalone bojówki, kalesony, skarpety termiczne, trzy swetry jeden na drugim i okulary ochronne. Tak jest, moje owieczki i baranki. Beze mnie trwalibyście w stanie niemodności. Cieszę się, że mogłem pomóc!
A co z szeroko pojętą sztuką? Malarstwo, literatura, design, fotografia – to bardzo często ich główne pasje, podobnie rzecz się ma z kinem, teatrem czy operą, gdzie – nie ma co ukrywać – noga typowego faceta pojawia się raczej w kontekście wymiany uszczelek lub glazury. O najnowszej książce gej potrafi opowiadać z taką swadą, jak samochodziarz o mocy silnika w ferrari.
Hm. Najnowszą książką, jaką przeczytałem jest The Princess Diaries Carrie Fisher, przy czym powód lektury wydaje mi się oczywisty. Potem zanurkowałem zaś z powrotem do Hyperbole And A Half, autobiografii Margaret Cho, Mindy Kaling i Amy Poehler. Amy nie polecam. Pozostałe polecam. No, to się naopowiadałem ze swadą. Opera jest moją wielką pasją, przez co chcę powiedzieć, że nigdy nie widzieliście pasji tak wielkiej, jak ta, która mnie strzela, gdy przypadkiem usłyszę jakiś fragment opery przez swoje dźwiękoodporne słuchawki, w których leci „the best of Kylie Minogue”. Wielce zajmuje mnie również teatr, przy czym kiedy mówię, że mnie zajmuje, mam na myśli, że co jakiś czas sprawdzam, ile aktualnie kosztują bilety do teatru i przeliczam je na ilość Macbooków, jakie mógłbym za to kupić.
Fotografia, istotnie, bardzo mnie zachwyca. W szczególności chodzi o fotografie krajobrazów. Zachody słońca, jelenie na tle zachodów sło… no dobrze, raczej zorze polarne, wnętrza drewnianych domów z wielkimi kominkami, wyjątkowo piękne zbliżenia na płatki śniegu (byle bym tego nie musiał oglądać ze zbyt małej odległości, bo nie lubię, jak jest zimno). Lubię też fotografie rudych brodaczy i Jasona Momoa. Mogę o tym opowiadać z wielką swadą, chociaż wolę pokazywać i pozwalać heteroseksualnemu znajomemu, aby sam wyrobił w sobie zrozumienie i zachwyt zjawiskowym ciałem Jasona.
„Kochana, jak ty ślicznie dziś wyglądasz”! Albo: „O, nowa fryzura, bardzo ci do twarzy!”.
Geje są mistrzami w komplementowaniu kobiet. I chociaż zazwyczaj nie są to jakieś mega wysublimowane pochlebstwa, potrafią zdziałać cuda. Dlaczego, u licha, geje nie mają z tym najmniejszego problemu, a heteroseksualny facet musiałby najpierw zostać poddany ciężkim torturom, żeby wydusić z siebie, że odnotował nowy kolor włosów swojej partnerki? Bo wcale nie jest tak, że on nic nie widzi. Widzi, i to bardzo dobrze, ale nie był jeszcze na kursie schlebiania.
Zdradzę Wam sekret. (Mam sklerozę, więc pewnie zdradzałem go już osiem razy.) Nie posiadam pamięci do twarzy. Jeśli nie widziałem Cię przez jakiś czas, na wszelki wypadek podejdź do mnie i się przedstaw. To znaczy – nie do końca jest tak. Pamięć do twarzy posiadam, do nazwisk też, ale te dwie rzeczy się w mojej głowie nie łączą. Zmianę fryzury zauważę, jeśli albo widziałem Cię wczoraj i miałe/aś inną fryzurę, albo jeśli zamiast długich loków jesteś łysa, lub masz zielonego irokeza. Obawiam się, że kurs schlebiania nie pomoże.
Odbyłem niedawno taką konwersację.
Znajoma: Ach, jak ty wspaniale wyglądasz! Schudłeś, świetne spodnie, boska kamizelka, warkocz coraz dłuższy!
Ja: (myśląc intensywnie: jak ona się nazywa, jak ona się nazywa…) Eee, bardzo mi się podobają twoje… *rzut oka* …tenisówki!
To, że geje obracają się zarówno w świecie mężczyzn, jak i kobiet, plus oczytanie i duża wiedza o świecie, sprawiają, że rozmawiać można z nimi na każdy temat. I na pewno nie będzie to dysputa nijaka, tym bardziej, że o wielu zagadnieniach z pogranicza tych światów, zwykły śmiertelnik często nie ma bladego pojęcia. Tymczasem geje bywają, brylują i są obyci.
Ze mną istotnie można rozmawiać na każdy temat! Mam przez to na myśli, że można ze mną rozmawiać o starych książkach Chmielewskiej, płytach Kylie, Madonny i Janet Jackson, kuciu oraz zaletach i wadach najnowszych urządzeń elektronicznych. Bywam głównie na forach internetowych, bryluję… eee… jeśli uznać, że okulary to inaczej bryle, to owszem, bryluję. Nie jestem pewien, czy jestem obyty. Ale jeśli umiejętność jedzenia nożem i widelcem uznać za obycie, to jestem. I nie siorbię! Na ogół. A o tym, że nie trzymamy łokci na stole podczas posiłku często sobie przypominam już przy drugim daniu. Widzicie? Obyty.
„To dobry chłopak, i pracowity, ale zupełnie nie potrafi się sprzedać” – tak często mówi się o mężczyznach, którzy z powodu wrodzonej mrukowatości nie są w stanie przebić się zarówno w pracy, jak i w gronie kolegów. Ten problem nie dotyczy gejów, którzy zazwyczaj są mistrzami w kreowaniu wizerunku.
Ojesu, jak ja bym bardzo chciał umieć kreować wizerunek tak, jak na przykład Frumpy. Albo Duda, który cieszy się zaufaniem społecznym na poziomie około 105%, co być może bierze się stąd, że nigdy nie zaskakuje niepodpisaniem podsuniętego przez prezesa papieru, więc wiadomo, czego się po nim spodziewać. Jestem ciężkim introwertykiem, nie umiem mówić o sobie, ciężką pracą jest dla mnie nieokreślanie swojego bloga i twórczości wszelakiej mianem „pisaniny” albo „takie tam plumkanie”. Na imprezach – na które postanowiłem nie chodzić, bo nie umiem – na ogół chowam się w kącie w nadziei, że nikt mnie nie zauważy, a od kiedy nie piję, jest jeszcze gorzej, bo po trzech piwach na ogół potrafiłem się już sprzedać – lub oddać, zgoła – a bez piw patrzę na zegarek i zastanawiam się, czy jestem tu już wystarczająco długo i mogę już iść do domu.
Tym sposobem dowiedziałem się, że nie jestem gejem. Mało tego, nie jestem nawet hetero, bo oni zauważają zmiany fryzury u kobiet, tylko nie umieją schlebiać, a ja nie zauważam NIC. Jeśli nie widziałem Cię od roku i w międzyczasie zaszłaś w ciążę, spodziewaj się, że odnotuję różnicę mniej więcej około ósmego miesiąca, ale na wszelki wypadek o nią nie spytam, bo może się okazać, że w międzyczasie bardzo polubiłaś pączki.
Moje życie jest puste i nic niewarte, a co gorsza, straciłem właśnie legitymację klubu Mafii Gejowskiej i teraz muszę znaleźć jakiś artykuł o tym, co potrafią robić i mówić faceci biseksualni w nadziei, że się załapię 🙁