Pięć lat temu Wiking i jego przyjaciółka przygotowywali akurat obiad, kiedy ja przeczytałem na telefonie, że kilka godzin wcześniej zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński z żoną. Politycy, wojskowi, personel pokładowy, BOR-owcy — taka grupa nigdy nie powinna się zebrać na pokładzie jednego samolotu. Najsilniejszym uczuciem była niewiara. Czy na pewno nie jest pierwszy kwietnia? Ale kto odważyłby się na dowcip w tak okropnie złym guście? Nie było wtedy wiadomo, kto jest winien tragedii; co się teraz wydarzy; jakie zajdą zmiany.
Pięć lat później Polska dzieli się na „przemysł pogardy” i „przemysł nienawiści”. Po jednej stronie ci, którzy wbrew wszelkim dowodom twierdzą, że Rosjanie dokonali zamachu. Po drugiej stronie ci, którzy wierzą w ustalenia wszystkich komisji i w zapisy stenogramów, jednoznacznie wskazujące winnych. Pośrodku wielka, ziejąca przepaść. Dwie zwaśnione grupy nie są w stanie w żaden sposób się porozumieć, a każda z nich wierzy, że przeciwnicy to idioci, ewentualnie zdrajcy Polski.
Jarosław Kaczyński powiedział dziś:
Nie zadbano nawet o godne potraktowanie ciał poległych, które były traktowane w sposób haniebny. Bez protestów znoszono niszczenie dowodów. Odrzucono propozycje zmierzające do umiędzynarodowienie śledztwa, nie przeprowadzono sekcji zwłok. Można by te kompromitujące fakty mnożyć. A na końcu uznano jeszcze absurdalne i uwłaczające polskim pilotom wyniki prac komisji Anodiny. A polska komisja z niewielkimi uwagami, te wyniki potwierdziła – mówi Kaczyński. […]
Trzeba ich uczcić godnie, to znaczy we właściwym miejscu i we właściwy sposób. Ale zapytacie – co z prawdą? Prawda musi się znaleźć w państwowych dokumentach, pracach historyków, publikacjach, w telewizji, w radiu, w filmach, w internecie. Musi się znaleźć w podręcznikach szkolnych i akademickich – mówi były premier. – Kiedy się znajdzie, wtedy będziemy mogli powiedzieć, że wyciągnęliśmy wnioski z tragedii smoleńskiej.
Skoro wszystkie dowody wskazują na winę Polaków, tym gorzej dla dowodów. Stenogramy sfałszowano, czarne skrzynki zmanipulowano, wrak podmieniono, ślady trotylu usunięto. Rosja odmawiając Polsce zwrotu wraku nie docenia nas. Wiadomo, że w interesie Rosjan jest Polska skłócona i rozdarta. Ale zwrot wraku i czarnych skrzynek niczego by nie zmienił. Przecież wiadomo, że wszystko zostało podrobione. Żona generała Błasika wie, że taśmy są sfałszowane, bo jej mąż nigdy nie wszedłby do kabiny pilotów wydawać im polecenia. Gdyby generał wstał dziś z grobu i oświadczył „tak, byłem w kabinie pilotów”, po chwili okazałoby się, że jego babcia była w SB, a wujek był Żydem, a poza tym ciało generała podmieniono na rosyjskiego sobowtóra. Nie ma takiej ilości dowodów, która przekona lud smoleński, że zawiniła głupota, brawura i naciski zwierzchników.
Najciekawszego i być może najważniejszego dowodu — zapisu rozmowy Lecha i Jarosława Kaczyńskich — nigdy nie poznamy. Prawdę o tej rozmowie mógłby powiedzieć tylko Jarosław, ale nie powie jej nigdy. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Lech dzwonił do brata, aby spytać, co robić i uzyskał odpowiedź „lądować!”. (Zaznaczam, że to spekulacja.) Nie ma siły, która skłoniłaby Jarosława Kaczyńskiego do przyznania, że tak było, bo musiałby wziąć na siebie odpowiedzialność za tragedię. Dla Jarosława niezbędne jest udowodnienie — wbrew dowodom, zapisom, wszystkiemu — że winni byli Rosjanie, najlepiej w zmowie z Tuskiem i Komorowskim. To tę prawdę chce zapisać w podręcznikach i państwowych dokumentach. Żadna inna prawda, w szczególności zawierająca słowa „Po-my-sły!” oraz „No to tu mamy problem!” nie zaspokoi jego pragnień.
Antoni Macierewicz ogłosił dziś, że ponad wszelką wątpliwość na pokładzie samolotu podłożono ładunki wybuchowe. Brak śladów owych ładunków w żadnym stopniu mu nie przeszkadza, ponieważ jak wiadomo wszystkie dowody zostały sfałszowane. Skoro nie można ufać czarnym skrzynkom i analizom chemików i fizyków, można wszystko. Brak wiarygodnych dowodów oznacza jedno: hulaj dusza, piekła nie ma. Stąd pomysły o helu, sztucznej mgle, dwóch brzozach, czterech Tupolewach itd. Można pójść dalej i uznać, że 96 osób na pokładzie samolotu porwali Rosjanie i zmusili do niewolniczej pracy w kamieniołomach. Jestem przekonany, że są tacy, którzy w to wierzą i że jest ich niemało.
Lech Wałęsa uważa, że aby zasypać przepaść między „przemysłem pogardy” i „przemysłem nienawiści” potrzeba 50 lat. Jestem innego zdania: ta przepaść nie zostanie zasypana nigdy. Wszelkie próby są skazane na niepowodzenie, ponieważ między „tak” i „nie” nie istnieje kompromis. Za 50 lat w Polsce, tak jak dziś, dwie grupy ludzi w dwóch różnych miejscach będą obchodzić dwie rocznice: rocznicę zamachu i rocznicę wypadku. Zgodnie z polską tradycją obchodzone są rocznice smutne, ignorowane chwile szczęścia. Tragedia smoleńska dołączyła do listy strasznych wydarzeń, którymi hołubimy się na świecie jako naród wybrany, by cierpieć.
Zdjęcie: Filip Klimaszewski, Agencja Gazeta