Na forum, które moderuję, pojawił się ciekawy wpis – nie mam oporów przed jego publikacją, bo forum jest publiczne i nie wymaga rejestracji, każdy może sobie ten wpis przeczytać i odnieść się do niego, lub też nie. Przetłumaczę go jednak na polski.
Chcę skończyć związek, bo brzydzi mnie przeszłość dziewczyny
Moja dziewczyna i ja jesteśmy ze sobą od dwóch lat. Mieliśmy swoje problemy, ale kochaliśmy się mocno. Ostatnio opowiedziała mi o swojej seksualnej przeszłości, którą do tej pory ukrywała. Może to dziecinne z mojej strony, ale jestem zbyt zbrzydzony i zdegustowany, żeby kontynuować ten związek. Nie wyobrażam sobie, żebym miał o tym zapomnieć.
Gdy mi o tym powiedziała, przeszył mnie ból, jakiego nigdy nie czułem wcześniej. […] Nie chcę być w związku, w którym niszczę ją osądzającymi emocjami, które odczuwam.
Jestem taki wściekły… mam ochotę eksplodować i obrzucić ją słowami jak „dziwka” i „kurwa”, ale nie odzywam się, żeby się kontrolować.
Poważnie rozważam zakończenie tego związku. Jestem przerażony. Nigdy wcześniej z nikim nie zerwałem. Proszę, naprawdę docenię pomoc w przejściu przez to. Chcę mieć to za sobą i żyć szczęśliwym, normalnym życiem.
Pan, który to napisał, nie pochodzi z Polski, ale mógłby. W kraju-raju szalenie powszechne jest rozróżnienie „kurwa-Madonna” (nie ta Madonna). Są dwa rodzaje kobiet: te szmaty, które puszczą się z każdym, są świetne w łóżku, ale nikt normalny (TM) nie chciałby takiej za żonę, oraz Madonny, uduchowione istoty, które seks uprawiają wyłącznie w dni płodne, przyodziane w giezło z dziurką, a po zajściu w ogóle przestają, bo nie chcą obrażać Boga przeżywaniem (tfu!) przyjemności niemającej na celu poczęcia potomka. Rodzaj mężczyzn, który żyje w przekonaniu, że kobiety dzielą się na kurwy i Madonny, na ogół zdradza żony na prawo i lewo, bo – cytat autentyczny – „przecież nie pozwolę jej, żeby mi robiła laskę ustami, którymi całuje nasze dziecko”. A jak wiadomo, mężczyźni mają Swoje Potrzeby. Kobiety mają zaś KKK: kościół, kuchnię i kołyskę.
Rzecz jasna nie wiem, jaką przeszłość dziewczyna ukrywa. Być może chodzi po prostu o to, że nie jest dziewicą. Być może nałogowo uprawiała biseksualne orgie. Może usunęła ciążę. To w sumie nie jest ważne. Ważne jest to, że przeszłość seksualną mogą mieć wyłącznie mężczyźni (przy czym jeśli porównać, do ilu partnerek przyznają się panowie, a do ilu partnerów panie, wychodzi nam albo, że gejów jest w społeczeństwie 50%, lub też – że damy posługują się Clintonowską definicją seksu i liczą wyłącznie tych partnerów, z którymi przytulały się między godziną 20 a północą, bez użycia gumy, w czerwonej pościeli i słuchając przy tym Michaela Buble).
Zazdrość retroaktywna, czyli zazdrość o to, co się wydarzyło dawno temu i bez naszego udziału, jest uczuciem wyjątkowo bezużytecznym. Równie dobrze możemy się gniewać na tramwaj, że odjechał, zanim dotarliśmy na przystanek. Zazdrość generalnie rzecz biorąc jest uczuciem mało przydatnym w codziennym życiu i potrafi prowadzić do paranoicznego grzebania partnerowi w SMSach lub włamywania się na Facebooka partnerki, ale w tym wypadku mamy przynajmniej szansę odkryć, że ukochana osoba TERAZ nas zdradza (inna sprawa, czy na pewno chcemy to wiedzieć i jak bardzo nas ta wiedza uszczęśliwi). Jednak przeszłość ma tę ciekawą cechę, że już się wydarzyła. Po dwóch latach związku dziewczyna na tyle zaufała swojemu chłopakowi – uznała, że zna go wreszcie wystarczająco dobrze – żeby podzielić się z nim rzeczami, które wydarzyły się KIEDYŚ. Myliła się. Trafiła na człowieka, który gotów jest rozpieprzyć w drzazgi dwuletni związek dlatego, że jego dziewczyna KIEDYŚ zrobiła coś, co mu się nie podoba. Nie było go przy tym i być nie mogło. Przez ostatnie dwa lata ta nieznana czynność nie miała miejsca. Ale sam fakt, że ponad dwa lata temu dziewczyna dokonała jakichś tajemniczych aktów rozpusty i zboczenia powoduje, że nie dość, że chce ją ciężko zwyzywać, potem zaś z nią zerwać (z pewnością poczuje się ona dzięki temu naprawdę fantastycznie), ale prosi o pomoc DLA SIEBIE. Ponieważ zerwanie z „dziwką” i „kurwą” będzie dla niego tak wielką traumą, że biedak nie wie, jak ma przez to przejść, żeby żyć szczęśliwie i normalnie. Urzekła mnie jego historia. Nie widzicie, ale płaczę właśnie nad jego losem.
Nie oprę się pokusie nawiązania do własnego związku. Zbrojmistrz ma za sobą bardzo bogatą przeszłość. W porównaniu z nim jestem praktycznie dziewicą, godną całować usta dzieciąt. Jedyny rodzaj zazdrości, jaki odczuwam, to ten, że nie miałem okazji mu w niektórych wypadkach towarzyszyć. Jak wiadomo, mamy otwarty związek. Ja korzystam z otwartości średnio raz w miesiącu, on rzadziej. Nie przychodzi nam do głowy wypominać temu drugiemu czegokolwiek, co wydarzyło się w przeszłości (ani w teraźniejszości). Miałem kiedyś ukochanego mężczyznę, niejakiego Wikinga, który pasjami lubił się ze mną kłócić, a przy każdej okazji wyciągać rzeczy typu „a osiem miesięcy temu karmiłem twojego szczura, gdy byłeś w Londynie!”. Nigdy nie zdecydowałem się opowiedzieć mu o swojej przeszłości seksualnej, bo dobrze wiedziałem, że przy pierwszej okazji oberwę nią na odlew. Zbrojmistrz i ja opowiedzieliśmy sobie co pikantniejsze szczegóły, głównie te zabawne, albo wyjątkowo ekscytujące. Bawiliśmy się przy tym nieźle. Ale też to, co łączy go ze mną jest tysiąc razy silniejsze, niż dowolny eksces seksualny, nieważne, czy biorą w nim dwie osoby, czy sto piętnaście. Jedynym, czego nie mógłbym mu wybaczyć, byłoby popełnienie morderstwa z czystych nudów, ale tak się składa, że nigdy mu się to nie przydarzyło. (A może po prostu wciąż to ukrywa? Może powinienem przejrzeć jego SMSy…)
Pan, który teraz zakończy związek z „dziwką”, ma przed sobą ciężkie zadanie; musi mianowicie znaleźć czystą i nietkniętą dziewoję bez żadnej przeszłości. W czasach Tindera, PlentyOfFish i tym podobnych ułatwień, możliwe, że będzie musiał szukać wśród nieletnich. Po jej znalezieniu będzie musiał zainstalować jej spyware w komputerze, podsłuch w telefonie i kamerę w toalecie, aby mieć stuprocentową pewność, że nowa wybranka jest prawdziwą Madonną (nie tą Madonną), godną jego czystego i prawego serca. Być może właściwe byłoby nabycie prywatnego odrzutowca i wywiezienie jej w jakieś miejsce bez Internetu, aby dotrwała do pełnoletności, kiedy będzie mógł ją poślubić. Po ślubie zaś warto byłoby ją przykuć za nogę do kaloryfera, lub zamknąć w piwnicy. Ojej. Zdaje się, że właśnie zaspoilowałem Wam trzecią część „50 Twarzy Greya”…
Zdjęcie: „Blatent Cheating”, Robin Corps (CC 2.0)