Symbolicznie

Do napisania tego zainspirował mnie rzecz jasna Patriota Mariusz powyżej.

Wierzę w moc symboli, ale po obejrzeniu przykładu powyżej zrozumiałem, że są pewne ograniczenia. Symbol nie wisi sobie w próżni. Jest definiowany przez sposób użycia, ale też przez użytkowników. Na przykład symbol Polski Walczącej jest w tej chwili w świadomości wielu ludzi (chociażby mojej, pomimo szczerych prób) definiowany przez panana zdjęciu. Młody powstaniec w za dużym hełmie – przez dresiarzy, których spotkałem w swoim salonie tatuażu. Krzyż – jako symbol politycznej opresji i nienawiści sianej przez, bądź co bądź, Polaków – symbol walenia po głowie tych, którym ów krzyż nie pasuje. Tylko dlatego, że można. Do tego symbol w Polsce służy. Gdzie indziej jakoś nie, co pokazuje siłę redefinicji. Kiedyś na widok kolegi Francuza, któremu krzyżyk wychynął spod koszuli natychmiast się wystraszyłem i zacząłem snuć rozważania, co też on sobie o mnie myśli. Francuz powiedział, że jest to jego prywatny symbol, niemający wpływu na nikogo innego, nigdy nie przyszłoby mu do głowy nikogo nawracać, lub traktować gorzej. W Polsce się z tym nie zetknąłem, co nie znaczy, że taka postawa nie istnieje.

Żeby nie było, że czepiam się jednostronnie, poniżej przykład pana, który nosi na szyi młot Thora. Zdjęcie pochodzi z artykułu „Recognizing White Supremacist Symbols in the US”. Cieszę się, że autor(ka) stara się podać kontekst, ale większość ludzi na widok tego pana nie przystanie, aby rozważyć filozoficznie, z jakiego powodu dżentelmen przyozdobił się akurat taką biżuterią. Pewien wpływ na to mogą mieć naszywki na kurtce.

 

 

Z drugiej strony, oto przykład obrazy świętego symbolu. SexMachine24h jest heheszkiem, poniższa modyfikacja, czyli Polka Walcząca jest karalna – w tym wypadku grzywną 2000 zł. Przestępstwo: znieważenie symbolu niepodległej Polski. Obowiązkiem i prawem każdego obywatela RP jest otaczanie znaku ochroną i szacunkiem. Jeśli ktoś wie, że SexMachine24h poniósł karę w związku z ustawą z 2014, proszę mnie o tym zawiadomić.

 

 

See also: Union Jack wykorzystany najpierw przez Morrisseya, a potem Ginger Spice i jak się obie próby udały.

 

 

 

Ale przecież Wy to wszystko wiecie.

Mam nadzieję.

*

Znaczenie symboli ewoluuje, że wskażę tylko historię swastyki, starożytnego symbolu pokoju, szczęścia i tradycji duchowych. To nic, że hitlerowcy ją czasami odbijali w lustrze lub odwracali o 90 stopni. Są osoby, które ją na sobie tatuują w nadziei odzyskania pierwotnego znaczenia. Na mnie niestety nie działa – nie mam ochoty pytać „czy pan jest skinheadem rasistą, czy też stara się zredefiniować znaczenie . Zawłaszczenie przez nazioli zapisało mi się za głęboko i nie umiem się od niego uwolnić. Młot Thora jestem gotów tłumaczyć, aż gardło zacznie skrzypieć, ale zdaję sobie sprawę, że niektórzy spojrzą, zobaczą symbol ukradziony przez nazioli i nie spytają. Słowo „krzyż”, pierwsze pięć rzeczy przychodzących mi do głowy: homofobia, Sejm, Dorota Nieznalska, miesięcznice, polityka. Tymczasem w Stanach firma Ultimate Ears właśnie wypuszcza nową serię głośników:

 

 

Nie wiem, jak Wasze skojarzenia, dla mnie to zdjęcie pokazuje całkiem ładne nowoczesne trumny. Wolałbym chwilowo nie kupować trumny, a jeśli już, to bez krzyża, ale ta żółta jest niezła.

*

Ostatnio pojawił się hashtag #MeToo. Cóż, ja też. Wahałem się, czy tę informację upowszechniać w formie hashtaga, czy też nie – opisałem całkiem niedawno na blogu całe wydarzenie. Ryzykując reakcję (która nie nastąpiła) z cyklu „what about teh menz” upowszechniłem. Wydaje mi się, że nikogo nie uraziłem, ale wydawać to mi się może dużo rzeczy. Dodatkowym krzywdzeniem osób, które naprawdę wystarczająco dużo już przeżyły nie przejmują się ci, którzy wygłaszają następujące teksty (parafrazuję):

  • a po co się z tym afiszować, to sprawa prywatna
  • powinnaś się cieszyć, że ktoś cię zechciał
  • mnie nikt nie zgwałcił, więc to łgarstwo
  • ja nikogo nie zgwałciłem, więc to niesprawiedliwe wobec teh menz
  • oraz różne rodzaje Bardzo Śmiesznych dowcipów.

Hashtag też jest symbolem. Próby zawłaszczania na razie się nie udały. Nie będę się wdawać w dywagacje, komu go wolno używać, a komu nie, tak samo, jak nie będę decydować – będąc białasem – jakie słowa i czyny są obraźliwe dla osób o innym kolorze skóry. Tak naprawdę nie mam ochoty rozważać nawet kwestii homofobii i dwubiegunówki, bo nie poczuwam się do bycia reprezentacją żadnej grupy. Reprezentuję się jednoosobowo. Ale większość społeczeństwa nie wydaje się myśleć w ten sposób, że chociażby wskażę punkty 3. i 4. powyżej. Sam zaś jestem winny pewnej interpretacji krzyża i swastyki – to drugie wydaje mi się bardziej uzasadnione. Pod znakiem krzyża kiedyś dokonywano krucjat, teraz zaś kochający bliźniego Zjednoczeni Prawicowcy dokonują skurwysyństw wszelkiego rodzaju. Następnie udają się na pielgrzymkę, aby doznać odnowy duchowej.

Pewien symbol stanowi pierwsza reklama podpasek, która nie sugeruje, że podczas miesiączki z kobiety wydobywa się przezroczysty, niebieski płyn. Reakcje są gwałtowne – „ludzie jedzą, a tu krew”. Nie jestem kobietą, ale nawet ja wiem, że krwawienie nie zatrzymuje się z szacunku na czas posiłków, wizyt w kościele, u babci Józi, nawet podczas wizyty papieskiej nie następuje przemiana w niebieski płyn. Połowa ludzkości miała, ma lub będzie mieć miesiączkę. Ale krew jest nieapetyczna (choć zarazem życiodajna i cenna, świetna do przelewania za ojczyznę). Tak samo, jak karmienie piersią (choć bardziej naturalnej rzeczy chyba nie umiem wymyślić). Oburzonym biesiadnikom nie przychodzi do głowy, że na czas posiłku można pudło wyłączyć. Skoro mowa o kobietach, warto przy okazji przemyśleć zmianę „embrionu” w „dziecko poczęte”, a „kobiety w ciąży” w matkę owego poczętego dziecka. Określenie „pro-life”, jakby druga strona była „anty-life”.

Język tworzy bardzo potężne symbole. Słowa, których używamy wpływają na nas bardzo mocno. Aby napisać książkę (właśnie przepisuję ją po raz kolejny pod kierunkiem amerykańskiej redaktorki) musiałem zacząć o niej myśleć per „książka”, a nie „moja pisanina”; „(przyszli) czytelnicy książki”, a nie „to nudne gryzmoły, kto to zechce czytać”. Ciągle żre mnie obawa i niepewność – pani redaktorka wyciąga mnie tak daleko ze strefy komfortu, że już owej strefy nawet nie widzę. Mógłbym się poddać w każdej chwili, bo płacę jej za ową pomoc (nie, nie za godzinę – w ogóle nie wiem, po co ona spędza tyle czasu na pracy nade mną, skoro nic jej z tego finansowo nie przyjdzie, nie jest nawet znajomą, nie mówiąc o przyjaźni). Nie zrobię tego, bo zakorzeniłbym w sobie dwa symboliczne przekonania: 1. nie umiem, 2. jestem za kiepski, a praca za trudna. Owszem, pożalę się trochę na grupie dla osób zajmujących się pisaniem, trochę tutaj, trochę do Josa, a potem usiądę z powrotem i będę twardo klepać w klawisze.

Na zakończenie: w Amsterdamie policja przyczepiła się do mnie za istnienie raz i nie mam im tego za złe. Pociąg Yves i jej żony spóźnił się o 45 minut, a ja czekałem na dworcu, potwornie znudzony. Miałem przy sobie plecak, na sobie ramoneskę z dużą naszywką na plecach, na głowie irokeza. Policjanci zaczęli od „English or Dutch?”, ja się natychmiast zdenerwowałem, bo nie mam doświadczenia z policją, po czym rozmowa błyskawicznie zaczęła zmierzać w niewłaściwym kierunku, ale w tym momencie Yves pojawiła się obok, policja się odczepiła, a my opuściliśmy dworzec. Mundurowi nie lecieli za mną, pancur z plecakiem siedzący na schodach im się wyjaśnił, sprawa zamknięta.

Czy przychodzi Wam do głowy jakikolwiek symbol, który wszyscy odczytują(emy) tak samo?